poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 7

Po pierwsze chciałbym przeprosić za opóźnienie opóźnienia, ale wystąpiły u mnie pewne problemy techniczne i... no to tyle. Mam nadzieję, że nie uchował się w środku żaden złośliwy komentarz po edycji :P (Czytałem trzy razy, ale no, wiecie ;D) Miłego czytania :)

"Oh, to takie romantyczne!"

*Denis*

Opiekowanie się nastolatką okazało się wcale nie być trudne. Kayleigh zajmowała się tak samo banalnymi, przeze mnie odbieranymi jako niepotrzebne, rzeczami. Zaczęła od porannego sprawdzenia portali społecznościowych, skończyła stojąc przy szafie i zastanawiając się nad wyborem ciuchów. Ostatecznie padło na czarne leginsy i tunikę w tym samym kolorze.
Gdy tylko wybrała kreację, zniknęła na kilka minut w łazience, aby po chwili wrócić już ubrana i usiąść przy toaletce i zająć się robieniem codziennego makijażu i... innych dziewczęcych rzeczy. U Kayleigh, Bogu dzięki, skończyło się tylko na jakimś podkładzie i pomadce.
Jeżeli tak wygląda poranek u dziewczyn, to już wiem, czemu ciągle narzekają, że są niewyspane. Przynajmniej w mojej szkole dane mi było takie osoby spotkać. "Skończył mi się lakier do włosów", "przez malowanie paznokci spóźniłam się na autobus" i tym podobne.
W czasie, gdy Kayleigh układała sobie fryzurę, ja siedziałem przy biurku i czytałem post na widniejącej na ekranie laptopa stronie internetowej. Treść wpisu przedstawiała instrukcję wymiany w biżuterii karabińczyka na regulowany rzemyk. Nie powiem, było to interesujące. Kiedyś zawsze, kiedy byłem w jakimś nowym miejscu kupowałem sobie na stoiskach jakieś ręcznie robione korale, czy bransoletki. Podparłem głowę ręką i zacząłem lekturę  instrukcji, która niestety była otwarta mniej więcej w połowie. 


Ciekawe, czy wyrób biżuterii to jej hobby czy po prostu coś jej się zepsuło?
Może zahaczony i niechcący zerwany element biżuterii to właśnie ten przedmiot, który Kayleigh wyciągała zza kratki przed klubem? Nie wiem.
Około godziny trzynastej Kay zeszła na dół. Dziewczyna weszła do kuchni, a ja do pomieszczenia usytuowanego naprzeciwko, czyli salonu. Przecież blondynka nie potrzebuje mojej obecności przy parzeniu kawy, a ja w tym czasie mogę poznać więcej w domu mojej podopiecznej, w którym... chwilowo mieszkam. Rozejrzałem, się. Pomieszczenie miało kształt prostokąta. Było urządzone w prosty sposób. Naprzeciwko drzwi było okno z wyjściem na taras. Przy ścianie na prawo od okna stała obita skórą sofa, a po obu jej bokach postawione były małe szafki z szufladami. Usiadłem na kanapie. Na ścianie równoległej do tej przy której stała kanapa wisiał średniej wielkości telewizor, a na prawo od niego stał regał pełniący funkcję barku na którym poustawiane były butelki wina. Były tu takie perełki jak na przykład esencja tokajska, Grand Cru '10, a nawet Rothschild '09. Trzeba było przyznać, że rodzice mojej zacnej protegowanej znają się na rzeczy. Wina potrafię rozróżniać dzięki opowieściom mamy, która swego czasu kazała mi mówić, jakiego wina lampkę akurat sączy, gdy tylko schodziłem na dół. Wtedy rozpoczynała się opowieść o tym, skąd to wino zdobyła moja babcia, zapalona koneserka win.  
Przede mną stał mały stolik do kawy, a na nim leżał pilot. Postanowiłem sprawdzić jak reagują rzeczy na mój dotyk. W tym celu sięgnąłem po urządzenie leżące na stoliku do kawy. Ku mojemu zdziwieniu mogłem chwycić pilot, ale nie wyglądało to tak, że sobie lewituje, ale ten ''prawdziwy'' został na stoliku, a w mojej ręce leżał najprawdopodobniej jego niewidzialna wersja. Zadowolony z przebiegu testu nacisnąłem przycisk włączania telewizora, a ten ku mojemu zdziwieniu uruchomił się na ostatnio oglądanym kanale, czyli MTV. Muzyka zaczęła w najlepsze grać dosyć głośno. Nie minęło kilka sekund a do salonu wbiegła zdziwiona blondynka, patrząc na telewizor. Zbliżyła się powoli do stolika i podniosła pilota. Ja zareagowałem na to śmiechem. Gdyby tylko siebie widziała!
Dziewczyna ściszyła muzykę, odłożyła pilota i wróciła do kuchni. Wróciła jednak po chwili z talerzem w jednej i kubkiem w drugiej ręce.
- Nie otwieraj tych drzwi! Tam jest morderca, słyszysz!? On. Tam. Jest! - mówiłem podniesionym głosem, mając nadzieję że tak faktycznie jest, patrząc jak dziewczyna ubrana w suknię balową otwiera drzwi chłopakowi odzianemu w garnitur. Wpuszcza go do środka, a po chwili razem gdzieś wychodzą. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałbym, aby w telewizji właśnie leciał horror. Niestety, oglądaliśmy wraz z Kayleigh "Strefę P"... Bo nie ma nic ciekawszego niż oglądanie jak jakiś chłopak uświadamia sobie po dziesięciu latach, że czuje coś do swojej przyjaciółki. Oh, to takie romantyczne! Chcę obejrzeć wszystkie odcinki!... No dobra, nie chcę.
Oglądanie nawet najnudniejszego serialu jest jeszcze gorszą męką, gdy tylko obok siedzi dziewczyna z telefonem. Seriale na MTV są już same w sobie wystarczająco kiczowate, a wyobraźcie sobie sytuację, kiedy na ekranie pokazują wreszcie coś ciekawego, a oglądanie zakłóca stukająca paznokciami o ekran telefonu Kayleigh. 



Spojrzałem wymownie na blondynkę, która siedziała zapatrzona w ekran telefonu. Zaczynam tęsknic za czasami bez Facebooka i telefonów dotykowych.
Po dwóch godzinach oglądania dziewczyna wróciła na piętro, a następnie chwyciła jakąś książkę z półki i położyła się na łóżku, rozpoczynając lekturę.
- Ta to ma leniwe życie. Powinienem ochrzcić ją na Kay-panda - mruknąłem pod nosem, a moje słowa kolejny raz trafiły w pustkę. Zauważyłem także, że odkąd tu jestem, zacząłem co raz częściej mówić sam do siebie i zachowywać tak, jakbym był lektorem w filmie. No ale cóż, nie można przecież stać się hasającym po ziemi aniołkiem bez trwałego urazu na psychice, prawda? Z tej samej półki, z której dziewczyna ściągnęła książkę, ja chwyciłem pierwszą lepszą. Padło na jakieś dzieło w czerwonej okładce. W momencie, kiedy przeczytałem tytuł i autora, od razu przypomniały mi się niedawne rekomendacje na jednym z for dla czytelników. Książki Sompera udało mi się poznać już wcześniej, ale za żadną z nich się jeszcze nie zabrałem. Po godzinie czytania książki zatytułowanej '' Wampiraci: Fala Terroru'' odłożyłem tom na miejsce. Patrząc na szafkę, z której ściągnąłem książkę, zauważyłem, że w kolekcji Kay znajduje się więcej dzieł autorstwa Somper. Po obejrzeniu kolekcji książek dziewczyny postanowiłem sprawdzić, czy po kozackiej metamorfozie w anioła mój telefon nadal działa oraz czy portfel jest na miejscu. O ile w normalnym świecie nie ruszam się bez tych rzeczy z domu i są to przedmioty pierwszej potrzeby, teraz jakoś o nich zapomniałem. Wyjąłem komórkę z kieszeni po czym odblokowałem telefon. No, chociaż to mam przy sobie. Nie wiedziałem, że zasięg Orange jest wręcz niebiański... czaicie? Nie? No dobra... Pomodlę się w podzięce przy pierwszej lepszej okazji. 
Właśnie... ciekawe, czy już mnie pochowali. Muszę to sprawdzić. Ale nie sądzę, żebym szybko miał okazję być w Phoenix.
Gdy przeniosłem wzrok na dziewczynę zauważyłem że śpi. Leżała na boku, jedną rękę miała pod głową a w drugiej ciągle trzymała książkę. W sumie... mogę jej pomagać, więc chyba nie chwycę tylko ducha książki jak było w przypadku pilota i drugiego tomu serii Sompera. Podszedłem do dziewczyny i delikatnie wyciągnąłem z jej ręki książkę, a następnie zamknąłem ją i położyłem na ziemi koło łóżka. 


Niech lepiej pomyśli że ją zrzuciła, niż ma się przerazić, tak jak było z muzyką w salonie.
Gdy szedłem w kierunku kanapy, spojrzałem na zegarek leżący na biurku dziewczyny. Na urządzeniu widniała godzina 20:08. Położyłem się i jeszcze chwilę wsłuchiwałem w ciszę.

Obudził mnie hałas dochodzący z zewnątrz. Bez wątpienia były to odgłosy auta podjeżdżającego na parking. Stawiałem, że rodzice blondynki właśnie wrócili do domu. Po chwili do domu weszły dwie osoby, tak przynajmniej wywnioskowałem po ilości głosów jakie słyszałem.
Twierdząc, że to nic takiego... poszedłem dalej spać.

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział, miło sie czytało :)
    Muszę się zmobilizować i napisać coś u mnie, bo obiecałam sobie, że napiszę w tym tygodniu dwa długie rozdziały. Yh, może mi się uda, nie wiem!
    Pozdrawiam i nie wiem co dalej mam napisać.
    Chyba najkrótszy rozdział u ciebie, K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pocieszaj mnie >.< jestem zirytowany... opóźniony, nie do końca sprawdzony i jeszcze krótki [*]

      Usuń
    2. Ej po co dałeś linka do mnie na stopce po co ja ciebie nawet nie mam możesz to usunąć już teraz zaraz nawet nie wiem po co dałeś to mnie tam po co

      Usuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)