sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 10

"Wiedziałam, że będą razem''

*Cory*

Zdolność do logicznego myślenia odzyskałem dopiero kilka minut po całym zdarzeniu.
Usiadłem na kanapie i jeszcze przez chwilę patrzyłem na dziewczynę.
- Dobra, już możesz mnie budzić. - stwierdziłem.
- Nie, Cory. To nie sen. Jesteś nareszcie mój i się bój.. - zaśmiała się i usiadła obok.
- Nie no, rymujesz też? - zapytałem. - Boże, piękna, mądra i rymuje...
Dziewczyna znowu zaczęła się śmiać jak opętana.
- Weź mnie obudź, bo nie wierze. - powiedziałem.
- Co mam zrobić, żebyś uwierzył? - zapytała patrząc mi prosto w oczy.
- Jest dopiero 15, więc idealny spacer po zmroku odpada, ale nieidealny gdy widno nie został wykluczony. - stwierdziłem.
- To propozycja? - zapytała, unosząc brew.
Nic nie odpowiadając udałem się do wyjścia z pokoju, na parter, a następnie do drzwi.
Wyszedłem na zewnątrz i spojrzałem za siebie. Moja Emma właśnie zamykała drzwi na klucz i ruszyła do mnie.Splotła nasze palce i powolnym krokiem poszliśmy w nieznanym kierunku.



Muszę przyznać, że idąc z Emmą za rękę po ulicy, pierwszy raz spojrzałem na świat przez tzw. różowe okulary. Wszystko nabrało kolorów i sensu. Dlaczego? Tego nie wiem. Przechodząc obok zwykłego sklepu, patrzyłem na niego jak na wesołe miejsce, w którym sprzedawca z uśmiechem podaje klientom to, czego potrzebują. Mijając Junior High School nie widziałem dzieci, które jak na skazanie wchodzą do placówki, a wychodzą wykończone. We wszystkim co mijałem, widziałem tylko pozytywne strony. Powoli zaczynałem rozumieć to, co mówił Jesse. Kobiety mają na mężczyzn, bynajmniej z pierwszego rzutu okiem, zgubny wpływ. Zmiana, jaka następuje, po poznaniu kobiety Ci przeznaczonej, nie mieści się w głowie. Moje rozmyślania przerwała Emma.
- Cory.. nie paliłeś od rana. Rzuciłeś wreszcie? - zapytała dziewczyna.
- Widzisz? Z tego wszystkiego co działo się przez ostatnią godzinę zupełnie straciłem głowę. - powiedziałem i wyjąłem z kieszeni papierosy.
- A już myślałam... - uśmiechnęła się.
Usiedliśmy na ławce, a ja zapaliłem papierosa. Tak, tego mi brakowało...


Przez następne pięć minut siedziałem i przyglądałem się blondynce, która pobiegła do małej piekarni po ciastko.
Gdy wróciła, wzięła ode mnie wyrób tytoniowy i zaciągnęła się.
- Fuj.. i tak tego nie polubię. - stwierdziła.
- Muszę rzucić? - spytałem.
- Co? - zatrzymała się. - Czy ty mnie masz za dziewczynę, która układa życie swojego chłopaka? - zapytała z wyrzutem i ugryzła kawałek dużego ciastka.
- Nie.. ale wiesz.. dużo dziewczyn tak robi. - powiedziałem. - A skoro mówisz fuj, może będzie Ci to przeszkadzało, żeby dać im trochę frajdy. - wskazałem na swoje wargi.
- Daj spokój, Cory. Nie przeszkadzałoby mi nawet, gdybyś miał różowe włosy. Ważne jest to co masz tu. - wskazała na moją pierś.
- Weź, bo czuję się jak w komedii romantycznej. - zaśmiałem się i ugryzłem ciastko, które trzymała w dłoni.
- To chyba dobrze, nie? Lepiej niż horror. - zaśmiała się perliście. - Zróbmy coś głupiego.
- Oh, nie... - jęknąłem.
- Oh, tak. - poprawiła mnie. - Najpierw ty... - zamyśliła się.
Rozejrzałem się wokoło patrząc na wszystko, co może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla mojego honoru. Znajdowaliśmy się właśnie na California City Boulevard Square.
- Pocałuj ten pomnik. - wskazała na wykutą w marmurze kobietę, która w nieśmiałej pozie patrzyła na ludzi, przechodzących obok.
Westchnąłem głośno i udałem się w stronę pomnika. Gdyby poprosił mnie o to Stephen, Kali lub ktoś inny - odmówiłbym, ale spróbujcie spojrzeć w oczy Emmy i powiedzieć: Nie.
Nie da się, naprawdę! Próbowałem.
Dobra.. Będę miał już to za sobą.. i tak to jest łatwiejsze niż z prawdziwą kobietą.
Nachyliłem się i złożyłem błyskawiczny pocałunek na marmurowych ustach.


Szybko odszedłem od pomnika, mając nadzieję, że nikt tego nie widział. Podszedłem do dziewczyny, która próbowała powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
- Chciałabyś coś dodać? - zapytałem, unosząc brew.
Dziewczyna tylko wybuchnęła śmiechem i pociągnęła mnie za rękę, ruszając dalej.

- Nie masz dla mnie żadnych zadań? - zapytała, unosząc brew.
- To propozycja czy raczej prowokacja? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Pomyśl jak chcesz. - stwierdziła.
Rozejrzałem się po całej ulicy. Niedaleko przejścia dla pieszych zauważyłem chłopaka przebranego smerfa. Już kilka razy wcześniej widziałem osoby przebrane za postacie z bajek. Może była to kampania, która miała na celu uratowanie dzieci, które w dobie komputerów zapominają o tradycyjnych ''dobranockach''? Tego nie wiem.
Spojrzałem na Emmę, która prawdopodobnie wyczuła mój plan, ponieważ teraz patrzyła na mnie z uniesioną brwią.
- Przytulisz smerfa, a ja zrobię Ci śliczne zdjęcie. - stwierdziłem.
Dziewczyna nie wyglądała na zniechęconą - przeciwnie, sprawiała wrażenie zadowolonej z pomysłu. Podbiegła do przebranego chłopaka i zaczęła rozmowę. Niestety nic nie słyszałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i patrzyłem, jak blondynka wskazuje ręką na mnie.
Po chwili wielka, niebieska pluszowa ręka objęła Emmę i obydwoje skierowali się w moją stronę. Przebieraniec uniósł rękę w geście przywitania, a ja zrobiłem kilkanaście zdjęć. Schowałem telefon do kieszeni i czekałem, aż blondynka wróci.
- I co, masz swoje zdjęcia? - zapytała,
- A mam i jestem zadowolony. - odpowiedziałem.
- Lepsze to niż całowanie posągu. - prychnęła i wybuchnęła śmiechem.
- Idziemy do mnie? - zagadnąłem.
- Bardzo chętnie, może będzie Stephen z Kotełem. - powiedziała, uśmiechając się uroczo.
- Ja Ci nie wystarczam? - żachnąłem się dla żartu.
- Wybacz, kochanie. Kocham koty. - powiedziała. - Oj, nie obrażaj się. - szturchnęła mnie w ramię.
- Mhm.. - mruknąłem.
Splotłem nasze palce i ruszyliśmy w kierunku Neuralia Road.

- Za każdym razem, gdy tu przechodzę, nie mogę się nadziwić jaki macie piękny dom. Ładny ogródek, pewnie Twoja mama dużo czasu w nim spędza? - zagadnęła blondynka.
- Przeciwnie... Mama pracuje do późna, a teraz nareszcie jest na urlopie. - oznajmiłem.
- Więc kto dba o ogród? - zapytała zaciekawiona.
- Co jakiś czas zagląda do niego Brittany, a Yah pomaga. - powiedziałem.
- To miłe.. no wiesz, że Britt tak pomaga. - rzekła.
- Racja. Czasami się dziwie, skąd bierze na to wszystko czas. - zaśmiałem się.
Przeszliśmy przez bramę i udaliśmy się w stronę drzwi. Chwyciłem za klamkę, drzwi były otwarte. 

- Cześć! - zawołałem, zamykając drzwi za dziewczyną.
- W kuchni! - krzynęła Kaliyah.
Udaliśmy się do pomieszczenia, a tam zastaliśmy wesołą gromadkę składającą się z naszych przyjaciół. Brittany siedziała obok Stephena, który trzymał na kolanach Koteła, Jessica zajęła honorowe miejsce na kolanach swojego chłopaka, a Yah siedziała sama trzymając w rękach kubek.
- No witam, witam. - powiedziała Brittany z dziwną miną, a reszta jej zawtórowała.
- Hej! - powiedziała Em i podeszła do Stephena, aby pogłaskać Koteła.
Ja tylko kiwnąłem ręką w geście przywitania i zająłem miejsce obok siostry.
- Gdzie byłeś tak długo? - zapytała podejrzliwie Yah.
- U Emmy. - stwierdziłem krótko.
- Co robiliście? - zapytała Jessica.
- To przesłuchanie? - zaśmiałem się.
- Tak. - powiedziały chórem dziewczyny.
- Widziałem zdjęcia Emmy, jedliśmy lody, rozmawialiśmy, całowaliśmy się, wygłupialiśmy... - zacząłem wymieniać czynności w tak szybkim tempie, że prawdopodobnie nikt nic nie zrozumiał. Emma zaśmiała się głośno podchodząc do mnie i usiadła obok.
- Stop. Wróć. Powtórz przedostatnie. - powiedział powoli Stephen.
- Oj, dajcie mu spokój! - powiedziała Emma, nachyliła się nade mną i złożyła na moich ustach szybki, pojedynczy pocałunek.
- Uuuu... - zawyła Yah.
- Wiedziałam, że będą razem! - powiedziała zwycięsko Britt.
Kaliyah wstała i ruszyła w stronę wyjścia z kuchni.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Jesse.
- Drogi detektywie Jesse, zaraz przychodzi do mnie kolega i będziemy oglądali film i jedli pizzę, więc muszę się przyszykować, no nie? - powiedziała z pretensją.
- Taa.. tylko nie zjedźcie siebie.. - mruknął Jesse.
Yah tylko prychnęła i opuściła pomieszczenie.
- Szybka jest. - powiedział Stephen z dezaprobatą.
- Eudajmonizm. - stwierdziła krótko Brittany.
Brittany jest osobą, która posiada wyższy poziom wtajemniczenia w język. Podziękowałem w duchu profesor Collins - jej lekcje wiedzy o kulturze chociaż raz przydały mi się do czegoś.
- A po naszemu się da? - zapytał Jesse, unosząc brew.
- Brittany stwierdziła, że nasza siostra kieruje się poglądem etycznym, który zakłada, że jedynym celem w życiu człowieka jest poszukiwanie szczęścia. Ma rację. - wytłumaczyłem.
Britt pokiwała głową z uznaniem.
- Od kiedy słuchasz na lekcjach? - zdziwił się Jesse.
Ja się tylko zaśmiałem.
- Muszę pójść do Trevora po samochód. - oznajmił Stephen i spojrzał na Koteła. - Nie będę go nosił przez całą drogę, chce ktoś przygarnąć kota na dwie godziny? - zapytał.
Jessica już chciała coś powiedzieć, jednak Em ją uprzedziła:
- My go weźmiemy. - powiedziała i wstała. Wzięła futrzaka na ręce i wróciła do mnie.
Stephen podziękował i wstał.
- Dobra, ja będę leciał. Dzięki za kawę, Jesse. - powiedział.
- Idę z Tobą. - poinformowała brata Britt.
- Po co? - stęknął szatyn.
- Masz coś przeciwko? Spotkam się z Trevorem. - oznajmiła.
Wyszli rozmawiając głośno.
- A my idziemy spędzić trochę czasu w moim pokoju, prawda kochanie? - zapytał Jesse blondynkę.
- Nie. - stwierdziła. - Myślałam, że siedzimy z naszymi znajomymi.
Jesse westchnął ciężko i spojrzał na nas.
- I jak braciszku, już wiesz o czym mówiłem? - zapytał wyszczerzony blondyn.
- Aż za bardzo. - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Kotku.. - zwróciłem się do blondynki.
- Hm? - zapytała, nie odrywając spojrzenia od zwierzątka.
- Chcesz kawę? - zapytałem. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - A wy?
- Kawę. - powiedziała Jessica.
- Kakao. - wypalił Jesse.
Jessica wybuchnęła śmiechem. 
- Kawę, kawę... Eh. - westchnął smutny Jesse.
- Ależ nikt Ci nie odmawia kakaa, skarbie. - powiedziała Jessica.
- Decyzja? - zapytałem.
- Kawa. - mruknął chłopak.
Ja zabrałem się zabrałem się za przygotowywanie napojów.
- Chcesz mleczka, Koteł? - zapytała uroczo Emma, głaszcząc kota za uchem.
Położyła kota na krześle obok i już chciała wstać, jednak przysiadła jeszcze na rancie krzesła.
Boże! Czy ona musi być idealna nawet przy zwykłym siedzeniu?
Chwila! Nie.. znowu to samo! Musisz mniej myśleć o niej.



- Mogę mleko? - zapytała niepewnie patrząc to na mnie, to na Jessego.
- Pewnie. - zaśmiał się blondyn.
- Dziękujemy! - powiedziała śmiesznym głosem.
Przeszła koło mnie i zamiauczała.
- Kocica? O w mordę.. - powiedziałem z uśmiechem.
Dziewczyna wyjęła z lodówki mleko i chwyciła kubeczek leżący na wysepce. Ja zalałem napoje wrzątkiem i wymieszałem każdy po kolei. Zaniosłem łyżeczkę do zlewu i w drodze powrotnej stanąłem za dziewczyną, która właśnie zakręcała karton mleka.
- Moja opiekuńcza dziewczyna... Musisz mieć własnego kota.. - powiedziałem, chwytając dziewczynę w talii. Oparłem głowę na jej ramieniu i mruknąłem cicho:
- Chodź tu, bo znowu zaczyna mi odbijać.. - stwierdziłem i obróciłem dziewczynę do siebie.
Przytuliłem ją mocno i lekko uniosłem do góry.
- Wooow.. - zaśmiała się.
- Nie moja wina, że ciągle mam Ciebie za mało.. - oburzyłem się.


- Dzisiaj jestem cała Twoja. - stwierdziła.
- Mamy Was zostawić samych? - zaśmiała się Jessica, patrząc na scenkę.
- Nieee! - zapeszyła Emma, śmiejąc się głośno.
Gdy wreszcie zdobyłem się na to, by puścić dziewczynę, zaniosłem każdemu jego kubek. Usiadłem na swoim miejscu i patrzyłem, jak Emma daje Kotełowi mleko.
- Masz rację, dzisiaj zapytam mamy, czy mogę przygarnąć ze schroniska kotka. On będzie miał prezent na święta i ja też. - poinformowała nas Emma.
- Myślałem, że kupisz czy coś. - powiedziałem.
- Koty w hodowlach i domach mają wystarczająco jedzenia, sprzątają im i takie tam, a zwierzęta w schronisku nie. Jeśli mama mi pozwoli, pójdę po kota i przy okazji zaniosę jakieś gadżety dla nich. - powiedziała na wydechu.
- Okeeej, nie bij. - powiedziałem.
Nastała cisza. Emma zajęła się głaskaniem Koteła, a ja na nią patrzyłem. Nasze Jessy zajęły się sobą.

- Kurwa, ukrop! - wrzasnął Jesse, gdy upił łyk kawy.
- Jesse, jak ty się wyrażasz?! - zapytała Jessica, patrząc karcąco na chłopaka i wstała.
- Przepraszam, ale to gorące. - stwierdził smutno.
- To Ciebie nie usprawiedliwia. - osądziła Jessica. - Kto pije ledwo zalaną wrzątkiem kawę?
- Przepraszam. - powiedział jeszcze raz.
- Przeproś Koteła, bo pewnie go przestraszyłem. - powiedziała już spokojniej dziewczyna, ponownie siadając na kolanach blondyna.
Miała rację, kot z szeroko otwartymi oczami, skierował głowę w stronę źródła wrzasku.
Kojący dotyk Emmy go uspokoił i po chwili znowu zapadła cisza.
- Nici z sam na sam w pokoju. - powiedziała kpiąco Jessica.
- Ej, no! Co!? - żachnął się Jesse.
- To. - sprostowała blondynka.
Brat zrobił minę zbitego psa i spojrzał błagalnie na swoją dziewczynę.
- Oj, żartuję, głupku. - powiedziała wesoło blondynka.
Jesse się rozpromienił i upił łyk, już prawdopodobnie ostudzonej kawy. Emma spojrzała na mnie ze śmiechem cisnącym się na usta. Uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny.
- To idziemy! - postanowił Jesse i chwycił swój kubek.
- Idziemy. - westchnęła blondynka. - Nie da posiedzieć z przyjaciółmi. Dziękuję za rozmowę, kawę i miło spędzony czas. - powiedziała, zwracając się do nas.
Dziewczyna wstała i udała się w stronę wyjścia z pomieszczenia. W ślad za nią ruszył Jesse.

My zostaliśmy sami ze zwierzątkiem. Patrzyłem, jak Emma starannie głaszcze kota. Koteł w odpowiedzi machał łapkami w stronę dziewczyny. Tak, moja Emma musi mieć swojego kota, stanowczo.


_____________________________________________________________________

Rozdział 10! *Fanfary proszę!*

No więc zdążyłem z #10! :) Wiem, miał być wieczorem, ale wyszło, że jest w nocy.
Chociaż właściwie dla mnie to wieczór, ale właściwie to noc. *Pogrążasz się, przestań!*.
Podoba Wam się? Dużo gifów i mało akcji, ale wszystko powoli! :)
Dziękuję, za wszystkie komentarze! Mamy już 4 obserwatorów!

9 komentarzy:

  1. Ale się wkręciłam...zaczęłam od 10 a przeczytałam wszystkie! nie mogę się doczekać następnego <3

    http://pphilosophyofp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe! Na Twoim blogu już pojawił się komentarz, jestem także jednym z obserwatorów! :)

      Usuń
  2. Imię Cory kojarzy mi się z Boy meets world (taki serial). I nie mogę sobie wyobrazić tego Cory'ego jako chłopaka ze zdjęć.
    Jest kilka błędów (np. ,,ja mówię"- nie ,,ja mówie"). Więcej nie wyłapałam, bo sama je robię, a przecinki stawiam na wyczucie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewykluczone, że mogłem popełnić jakieś błędy - przepraszam :) Niezwłocznie przeanalizuję rozdział i przepraszam za tak haniebne niedociągnięcie! ^^
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  3. AAAA ale suuuper :D KOcham! Jedne z najlepszych opowiadań jakie czytałam! o boże, to jest świetne :D Kibicuję C&E :D

    konieckropka-bookgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW. Nie spodziewałam się, że chłopak jest w stanie pisać romans. I to jaki! Taki, sama się sobie dziwię, bo na ogół nie przepadam za tym gatunkiem, miły romans. Na prawdę. W XXI wieku to rzadkość. A jeśli chłopcu wchodzą kiedykolwiek w pisanie romansów, to zazwyczaj spotykałam się bardziej z erotycznymi opisami. Także na prawdę jestem pod wrażeniem!
    I wygląd... cudo! *.*

    Zapraszam do siebie: http://wyczytane-z-obrazu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogę bloga zmieniłem dopiero w czasie pisania pierwszego rozdziału. Bez bicia się przyznam, że wstępnym założeniem było pisanie dramatu. :) Wyszło, co wyszło i mi się bardzo podoba. Cieszę się niezmiernie, że Ci też!
      Dziękuję za miły komentarz!

      Usuń
  5. - Ważne jest to co masz tu. - wskazała na moją pierś.
    - Cycki?

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)