piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 9

"Cory w kuchni''

*Cory*


Cal City market wydaje się nie mieć końca. Półki sięgają prawie sufitu, a na różnorodność produktów nie ma co narzekać. Wzięliśmy duży koszyk i ruszyliśmy na pierwszy dział.
- Dobra, żeby to jakoś szybko poszło to bierzemy wszystko według listy, żeby potem nie martwić się czy jest wszystko. - zarządziła Kali. 
Zgodziliśmy się i ruszyliśmy w stronę pierwszego regału.
- Trzy kilogramy mąki, cukru oraz soli. - powiedziała Yah, a przedmioty po chwili trafiły do koszyka.
- Kaliyah! - usłyszeliśmy z daleka. Obróciliśmy się. Wysoki blondyn wołał naszą siostrę z drugiego końca działu.
- Kto to? - zapytał Jesse z przestrachem.
- Kolega z klasy. - odpowiedziała dziewczyna i ruszyła w stronę chłopaka. Poszliśmy za nią.
- Cześć Kali. - powiedział z uśmiechem chłopak.
- Cześć, Tom. Co u Ciebie? - zapytała dziewczyna.
- A, nic ciekawego. - odpowiedział.
- No widzisz, a ja robię zakupy z braćmi. - powiedziała wesoło.
- Obstawa po ostatniej akcji? - zaśmiał się chłopak.
- Jak widać. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Muszę lecieć, widzimy się w szkole? - zapytał.
- Pewnie. - odpowiedziała.

- Poczekam na Ciebie przy bramie, żebyś nie musiała spotkać kogoś, kogo nie powinnaś. To cześć, miłego weekendu! - powiedział i odszedł.

- Ej, Ty masz branie, siostra. - powiedział Jesse po chwili.

- A coś myślał. - prychnęła.
- Nie spuszczam Cię z oka, a na randki już nie chodzisz. - pogroził blondyn.
Ja wybuchnąłem śmiechem.
Kali odchrząknęła głośno i powiedziała:
- Paleta jaj, olej roślinny.
Włożyłem przedmioty do koszyka
- Gotowe. - odpowiedziałem.
- Dalej... - zaczęła.

Około pół godziny robiliśmy zakupy, a włożyliśmy do koszyka zaledwie połowę listy. Po chwili poczułem w kieszeni wibrację. Połączenie od Emmy.

- Halo? - odebrałem.
- Hej, mój kucharzu. - powiedziała.
Mój?! Aaaaaa, co jest?!
- Co tam u Ciebie? - zapytała.
- Właśnie robimy zakupy z siostrą. A tam? - zapytałem.
- Zmywam sobie naczynia i piję kawę. - oznajmiła.
- Heh, no to przyjemnie spędzasz czas. - powiedziałem.
- Sama ze sobą, ale jest nieźle. Robisz coś po zakupach? - zagadnęła.
- Śpię, lenię się i oglądam coś. - poinformowałem.
- Przyjdziesz? - zapytała.
Automatycznie się ożywiłem.
- Rozumiem, że dzisiaj odpowiesz mi? - zapytałem.
- A wiesz co powiedzieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Będę wiedział. O której? - zapytałem.
- Jestem cały czas w domu i czekam. - odpowiedziała.
- Okej. Będę. Pa. - wydukałem i rozłączyłem się.
Rozejrzałem się po dziale, mojego rodzeństwa nie było w zasięgu wzroku. Poszedłem na ich poszukiwania.

- Cory! Tu jesteś. - powiedziała Yah, klepiąc mnie w ramię. - Prawie kończymy zakupy - powiedziała.
Chwile się zamyśliłem. ''Mój kucharzu''... Nagle mnie olśniło.
- No, tu jestem. - zareagowałem.
- Ale zapłon. - pokręciła głową z dezaprobatą.
- Zaraz wrócę, idźcie już do kasy. - powiedziałem i pospieszyłem w stronę lodówek.
Gdy byłem na miejscu, odnalazłem zamrażarkę z lodami i wyjąłem z niej dwa pojemniki z lodami. Jedne o smaku owoców leśnych, drugie - gumy balonowej. Następnie chwyciłem z półki dwie bite śmietany w sprayu, cztery galaretki owocowe i sos truskawkowy, po czym pospieszyłem w stronę kasy.
Kaliyah i Jesse już tam byli. Kasjerka właśnie zaczęła kasować nasze produkty. Położyłem swoją część zakupów na taśmie i powiedziałem:
- Macie wszystko z listy?
- Tak i pytałam mamy czy to wszystko. Powiedziała, że tak. Ogólnie to tata i mama mają wolne cały weekend więc może gdzieś pojedziemy znowu wszyscy razem! - mówiła nakręcona Kaliyah.
- Macie coś w planach teraz co wymaga mojej obecności? - zapytałem.
- Yyy.. chyba nie. - powiedziała Yah. - Wychodzisz gdzieś? - poruszyła zabawnie brwiami.
- A myślisz po co te lody, galaretki i inne? - zapytał Jesse.
- Aaaaa... idzie do Emmy. - stwierdziła.
- Twoja dedukcja pozostawia wiele do życzenia, siostro. - powiedział Jesse.
Ja tylko się śmiałem.
- A o której wrócisz? - zapytała ciekawa.
- Żebym to ja wiedział.. - powiedziałem.
- 178,92. - powiedziała, wyraźnie znudzona, kasjerka.
Widzicie? One zawsze są takie! Czy to One Stop czy Cal City, bez różnicy.
- Dziękuję i zapraszamy ponownie. - powiedziała kasjerka.
Ja zapakowałem do siatki swoją część zakupów i powiedziałem:
- Ja pojadę autobusem. Może zamówicie taksówkę czy coś?
- O, taaaak! Jeśli będzie Toby to i tak nie weźmie kasy. - zapewniła.
- Dobra, to do zobaczenia. - pożegnałem się.
- Narazie. - powiedziała Kaliyah, a Jesse machnął ręką.
Ruszyłem w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

Dom na kolanku Kenniston - Xavier odznaczał się z daleka. Piękny ogród oraz żywy kolor ścian sprawiał, że budynek tętnił życiem podobnie jak jego mieszkanka. 





Zbliżając się do bramy nie zauważyłem żadnych szczególnych oznak obecności. Podszedłem do drzwi i już chciałem pukać, jednak wahanie wzięło górę.
Pierwszy raz będę w domu Emmy. Co będzie jeśli ma gościa - kolegę, koleżankę lub brata?
Wtedy zaliczę faux pas... Trudno. Pukam!
Zero odzewu. Jeszcze raz.
- Idę! - usłyszałem głos.
Po chwili drzwi stanęły otworem, a zza nich głowę wychyliła Emma.
- Cory! - powiedziała, szeroko się uśmiechając. - Myślałam, że nie przyjdziesz..
- Zły moment? - zapytałem niepewnie.
- Nie, nie, nie! Chodziło o to, że myślałam, że tylko tak mówiłeś z uprzejmości. Wejdziesz? Tak głupio trochę w drzwiach i ten... - powiedziała i otworzyła drzwi.
Zaśmiałem się i wszedłem do środka.

Dom Emmy urządzony był w stylu nowoczesnym. Widać, że mieszkańcy nie lubią przepychu - w domu nie było niepotrzebnych bibelotów, stały tu jedynie wazony, ramki na zdjęcia oraz haftowane serwetki, które dodawały uroku całości. Moją uwagę przyciągnęło jedno zdjęcie.
- To ty? - zapytałem dziewczyny.
Zdjęcie przedstawiało młodą blondynkę, która trzymając w ręce plecak uśmiechała się do obiektywu.
- Tak. - odpowiedziała blondynka, klucząc drzwi. - Pierwszy dzień w Junior High School.
- Aha. - powiedziałem zaciekawiony.
- Nie chcę nic mówić, ale chyba zaraz Ci się coś roztopi. - zaśmiała się cicho.
- Cholera! Zapomniałem z czym do Ciebie przyszedłem! - powiedziałem i ''strzeliłem'' tzw. Facepalm'a.
Dziewczyna tylko się zaśmiała i wzięła ode mnie siatkę. Udała się prawdopodobnie do kuchni. Ruszyłem za nią.

- Lody i bita do zamrażarki... - mówiła, chowając składniki mojego ''planu'' do lodówki.
- Sos też schłodzić? - zapytała, zwracając się do mnie.
- Możesz.. - powiedziałem zmieszany.
- Co jest? - zapytała i schowała sos do lodówki.
- No właściwie nie miałaś wiedzieć co to jest.. Miałem zrobić dla nas deser z lodów dodać jakiś sos, zrobić galaretkę i coś jeszcze, mieliśmy zjeść i w ogóle... - zacząłem.
- Stop! - zapeszyła. - Ja teraz wyjdę, a ty zrób co chciałeś. Nic nie widziałam. - rzekła, uśmiechając się szeroko po czym opuściła kuchnię.
Nie cierpiąc zwłoki zabrałem się do pracy.
Na pierwszy rzut poszła galaretka. Zalałem ją wrzątkiem i wsadziłem do zamrażarki. Co prawda w przepisie była lodówka, ale przecież Emma nie będzie tak długo czekała, prawda?
Następnie przeszukałem kilka szafek, aż wreszcie w moje ręce trafiły dwie salaterki.
Wyjąłem lody oraz galaretkę z zamrażarki oraz sos z lodówki.
Spojrzałem na przygotowane składniki i westchnąłem:
- Do roboty...

Wyszedłem z kuchni z dwoma deserami. Na moje oko nie było źle, ale to ja. Dla mnie kanapka z serem to arcydzieło więc..
Właściwie nie wiedziałem gdzie szukać blondynki.
- Emma? - zapytałem głośno.
Nie uzyskałem odpowiedzi. Udałem się na piętro i powtórzyłem pytanie:
- Em?
- Tutaj! - zawołała.
Skierowałem się do pokoju na końcu korytarza. Już chciałem wykonać skomplikowany manewr otwarcia drzwi z dwiema miskami w ręce, jednak dziewczyna mnie uprzedziła.
- Zapraszam. - powiedziała i otwarła drzwi na szerokość.
Pospiesznie wszedłem do środka i postawiłem miseczki na stoliku stojącym na środku pokoju.
- Wow! - powiedziała Emma z uznaniem wymalowanym na twarzy.
- Co wow? - zapytałem zdezorientowany.
- Lody wow, głuptasie. - odpowiedziała blondynka patrząc na mnie z politowaniem.
- No.. to takie jakby wiesz.. w zamian za to lasagne... - powiedziałem niepewnie.
Cały czas stojąc przede mną blondynka chwyciła miseczkę, wzięła trochę na łyżeczkę i posmakowała.
- Wyśmienite. - przyznała. - Mój kucharzu... - dodała po chwili i usiadła na kanapie.
Dosiadłem się i chwyciłem swój deser.
- No to co, wiesz już co mi powiedzieć? - zaśmiała się.
Przywołałem w pamięci słowa Jessego.
- Chyba tak... - powiedziałem.
Ona tylko zjadła trochę lodów i zmieniła temat:
- Dobra! Przyjaciele mówią sobie wszystko, no nie? - zapytała.
- Nie. - powiedziałem, za co oberwałem w ramię.
- No to powiedz mi wszystko o mnie co pomyślałeś lub co zrobiłeś odkąd się znamy.
- Muszę? - zapytałem i odłożyłem na stół miseczkę, w której została połowa zawartości.
- Oczywiście. - stwierdziła. - Nie wiem właściwie co o mnie myślisz.
- W poprzedni piątek, gdy poszłaś za Brittany odwróciłem się dopiero, gdy zniknęłaś za drzwiami. Na początku denerwowałaś mnie zarażającym entuzjazmem i pytaniami, ale potem urzekła mnie Twoja ciekawość świata i radość. Stwierdziłem, że jesteś cudowną, piękną, mądrą i wartościową dziewczyną. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Cudowna? Piękna? Tak mi mów.. - zaśmiała się uroczo.
- Heh... o mnie coś ciekawego masz? - zapytałem.
- Z całej Waszej czwórki, którą spotkałam w piątek przed szkołą, moje oko zawisło głównie na Tobie. Przez pierwsze dwie minuty śmiertelnie bałam się Brittany i Stephena. Podoba mi się Twój charakter i włosy. - mówiąc to, poczochrała mnie po włosach. - Jesteś stoikiem na medal, opiekuńczym bratem i doskonałym partnerem dla przyszłej dziewczyny. - powiedziała.
Czemu nie może powiedzieć: ''doskonałym partnerem dla mnie''?!
Nie ukrywam, że czuję się ostatnio jakby mnie kusiła i podpuszczała do czegoś.
- Tak mówisz.. - zaśmiałem się.
- Co planujesz robić w święta? - zapytała.
Ta dziewczyna to mistrz zmieniania tematów.
- Nie wiem.. - odpowiedziałem zaskoczony. - Jeszcze dużo czasu.
- Racja. Pyszny deser. - stwierdziła i odłożyła pustą salaterkę na stolik. - Dziękuję...
- Podobasz mi się? - zapytałem jakby sam siebie z wahaniem.
Ale.. czemu ja to powiedziałem?
- Cooo...? - zapytała ze śmiechem.
- To chciałaś usłyszeć? - zapytałem z przestrachem.
- Oj, Coryyyy. To było słodkie. Tak, to chciałam usłyszeć. - rzekła.
- Dla tych czterech słów trzymałaś mnie w takich napięciu i czekałaś aż Ci coś powiem? Chciałaś, żebym umarł ze strachu czy co? - zapytałem z wyrzutem.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Ja mówię poważnie i wyznaję ważną rzecz, a ona się śmieje. - złapałem się za głowę i wstałem, nerwowo krążąc po pomieszczeniu.
- Przepraszam, Cory. - próbowała zachować powagę.



- No więc.. - kontynuowała, lecz po chwili znowu wybuchnęła śmiechem.
- No weź! - powiedziałem zdenerwowany.
- Cory.. - usiadła prosto i kontynuowała z powagą. - Wtorku widzę, że nie patrzysz na mnie jak na wariatkę, często się uśmiechasz, pytasz mnie co z Tobą robię... No więc postanowiłam sprawdzić czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć, ale z jakichś powodów nie możesz. - powiedziała.
- No a... reakcja na to co powiedziałem...? - zapytałem nie tracąc dystansu do dziewczyny.
- A powiedziałeś to na próbę czy poważnie? - zapytała wyraźnie zaciekawiona.

- Nie wiem! Podobasz mi się! Cholernie mi się podobasz, ciągle myślę o wszystkim co robisz, co piszesz, co mówisz, ale dodaję tam siebie. Chcę, żebyś mnie więcej tuliła, żebyś spędzała ze mną więcej czasu... - powiedziałem.
Gdyby przy tym była Kaliyah, Jesse, mama lub tata.. mogliby potwierdzić.
Cory jeszcze nigdy nie stracił kontroli nad własnymi słowami...
Teraz patrzyłem na dziewczynę, błagając w myślach, żeby wreszcie odpowiedziała. Czułem się jak w jakiejś ukrytej kamerze.. Czułem się, jakby dziewczyna zaraz miała wybuchnąć śmiechem, a z szafy wyjdzie jej chłopak i będą się śmiali razem.
- Podobasz mi się Cory. - stwierdziła.
- Ale.. tak tylko czy że tak inaczej, a może tak podobasz, podobasz? - plątał mi się język.
- Podobasz mi się jak chłopak. - rzekła ledwo powstrzymując śmiech.
- Ale znowu chłopak czy.. chłopak? - zapytałem.
- Jako partner. - poprawiła mnie.
- Czyli to znaczy...? - zapytałem.
Muszę przyznać, że celowo nie dokończyłem myśli.
- Tak, możesz. - powiedziała.
- Na pewno? - zapytałem z wahaniem.
- Ba, powinieneś. - powiedziała z co raz szerszym uśmiechem.
- Nie masz nic przeciwko? - zapytałem.
- Nie. - wstała z kanapy.
- To dobrze. - powiedziałem.
- Okej.. - stwierdziła.
- Ok. - rzekłem.
Czemu się nie boję? Czemu się nie waham? Co jest?
Nie, nie, nie! Znowu ta okropna lawina uczuć. Gdzie jest TEN Cory?

Podszedłem do dziewczyny i najzwyczajniej w świecie pocałowałem ją.




Zaraz... co? Tak! Zrobiłem to! Zrobiłem coś, na co nie tylko czekał.. zrobiłem coś, czego pragnąłem od kiedy pierwszy raz zobaczyłem Emmę. Mimo, że znam tą dziewczynę od tygodnia, czuję, jakbym znał ją co najmniej kilka lat. Czemu? Nie wiem. Ważne jest tylko to, że jest tutaj. Że jesteśmy tutaj, razem.
- Cory.. - powiedziała z uśmiechem Emma, gdy tylko dałem jej spokój i oderwałem się od niej.
- Hm? - zapytałem.
- Całujesz, jakbyś miał w tym wprawę. - przyznała.
- Dziwne.. - stwierdziłem.
- Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
- Ponieważ to pierwszy raz.. - powiedziałem i, już śmielej, pocałowałem dziewczynę w nos.
W zamian otrzymałem to samo.



- Mój chłopak.. - powiedziała Emma i wtuliła się w mój tors.

Nic więcej się nie liczyło, tylko to, że tu staliśmy teraz.

Nazywam się Cory Flautney i mam swoją Mrs. Flautney. Brittany Clark - wygrałaś.

___________________________________________________________________

Mimo, że bohaterowie naszego opowiadania będą przeżywać święta dopiero za kilka rozdziałów, świąteczny już im się udzielił, a Cory i Emma spędzają czas pod niewidzialną jemiołą.
Co sądzicie?

14 komentarzy:

  1. Sądzę, że to jest po prostu CU-DO-WNE! Świetnie piszesz, przyznam, że nie chciało mi się wierzyć, że jesteś przedstawicielem płci męskiej :')
    Jedyne, czego nie rozumiem (ale tak nie rozumiem nie rozumiem (lubisz się tak wyrażać, zauważyłam XD, to nie hejt), to zdanie
    ''Cory jeszcze nigdy nie stracił kontroli nad swoimi słowami''. Wnioskuję, że to ty jesteś Cory, więc czemu zawdzięczamy powyższe zdanie? XD Naprawdę nie wiem, nie to że hejtuję, tylko najzwyczajniej w świecie nie rozumiem (zdarza się człekowi)

    Jak już wspomniałam, cudownie piszesz i masz ogromny talent. Liczę na książke! XD

    Jeśli masz czas i chęć zajrzyj do mnie: uczuleniowiecaki.blogspot.com

    Pozdrawiam i życzę weny i sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jejku o.O Aż coś we mnie ruszył taki komentarz :) Na początku podziękuję ślicznie za taką konstruktywną opinię! :)

      Jeśli chodzi o zdanie ''Cory jeszcze nigdy nie stracił panowania nad swoimi słowami'' - już tłumaczę. Chodzi o to, że Cory jest stoikiem, nigdy nie spuszczał ze smyczy swoich emocji, nie mówiąc już o słowach. Emma wywołała w nim tak mocne emocje, że przestał nad sobą panować i dostał słowotoku niczym Emma na początku :)
      Mam nadzieję, że teraz trochę jaśniej spojrzysz na rozdział! :) Jeśli pojawi się więcej problemów z interpretacją - poprawię rozdział tak, aby łatwiej się czytało! :)
      Jeszcze raz dziękuję (x1000) za komentarz i pozdrawiam.
      Za sekundkę wbijam na bloga :)

      Usuń
  2. Bardzo przyjemnie się czyta.
    Jedyne, co mi nie odpowiadało to ,, czemu ". Zdaje mi się, że to potoczna mowa, ,, dlaczego " - lepiej tu pasuje.
    http://naotos-game.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz :)
      Jeśli chodzi o ''czemu'' jako części potocznej mowy - masz rację. :) Zauważ, że są to tylko dialogi - resztę informacji na ten temat zamieściłem w notatce pod rozdziałem piątym. :)
      http://ukryty-aniol.blogspot.com/2015/12/rozdzia-5.html
      Poczytaj, jeśli chcesz :)
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz!
      P.S. Czekam na #2 rozdział na Naoto's! :)

      Usuń
  3. CU-DO Pięknie piszesz! Nie ma się do czego przyczepić!
    Proszę zmień tło, bo trudno się czyta ;-; i dodaj obserwatorów!!!!
    Czekam na nowy rozdział (ma być szybko)

    Pozdrówka xoxo.
    http://cantbreakmycrown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, dziękuję! Rozdział #10 już wieczorem, teraz nadrabiam rozdziały na wszystkich blogach, które obserwuję! :)

      Usuń
  4. Jakie cudo! Te gify jak najbardziej trafione :) Zagoszczę tu na dłużej i obserwuję :)
    Zapraszam http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Staram się dobierać GIFy i zdjęcia tak, aby idealnie oddawały nastrój chwili. Jest to trudne, ponieważ to nie FanFiction i nie ma tu żadnych sław, ale widzę, że daję radę :)
      Dziękuję za komentarz i wbijam do Ciebie :)

      Usuń
  5. KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, takie gwałtowne reakcje na moje rozdziały to tylko w snach... ale chwila, to naprawdę! Bardzo dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz jak mi miło! :)

      Usuń
  6. Stop! Koniec czytania. W ciągu dnia miałam małą przerwę od twojego opowiadania, a teraz jak muszę już iść spać to się wciągnęłam. Niech ktoś mi wyłączy internet, bo nie wstanę do szkoły! ;)

    emma-red.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i banan na twarzy :D Dziękuję za komentarz, w pierwszych trzech słowach przestraszyłem się, że Ci się nie podoba, UFF! :)

      Usuń
  7. - Paleta jaj, olej roślinny.
    Nie wiem dlaczego przeczytałam to jako: Paczaj, jajka, do cholery. Olejna patelnia
    wtf?
    - Zmywam sobie naczynia i piję kawę. - oznajmiła.
    Ta, Emma. Świetny moment żeby zadzwonić do chłopaka. Mogłaś powiedzieć coś w stylu: A nic, golę sobie nogi i oglądam Spongeboba. Boże ;-;

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)