''Oj tam faux pas...''
*Cory*
*Cory*
Następne dwie godziny spędziliśmy na opiekowaniu się Kotełem. Gdy Stephen go odebrał, Emma niechętnie zgodziła się na przekazaniu zwierzątka właścicielowi.
- Ale! - jęknęła dziewczyna. - Mu się u mnie podoba!
- Ale on woli mnie, zabiorę go do domu i dam karmę. - odpowiedział szatyn.
Emma prychnęła smutna.
- Zajmij się lepiej chłopakiem. - zaśmiał się Stephen.
- Eh.. no doooobra.. - powiedziała Emma z uśmiechem.
- Już sobie nagrabiłeś? - powiedział ze śmiechem szatyn.
- Ja nic nie wiem.. - uniosłem ręce w geście obronnym.
- Chodź, mój chłopaku. - powiedziała Emma. - Zajmę się Tobą.
- Biegnę! - zapeszyłem i wyszedłem z kuchni.
Blondynka ruszyła za mną i udaliśmy się na górę.
- Jeeej! Znowu u Ciebie w pokoju. - powiedziała ucieszona blondynka.
- To tylko pokój.. - zaśmiałem się.
- Wyjdź na miasto i znajdź mi chłopaka, który ma czysto w pokoju. - rzekła.
- Po co? - zapytałem zdezorientowany.
- I wtedy wróć i mi powiedz, że to ''tylko'' pokój. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów.
- Czyli jestem wyjątkowy? - zapytałem.
- Wyjątkowy i mój. - poprawiła mnie.
- Zajmiesz się mną? - zapytałem.
- A co rozumiesz przez ''zajmiesz się''? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- No wiesz.. myślałem, że zrobisz mi kolację, uśpisz i opowiesz jakąś bajkę? - zapytałem.
- Wiesz, że ja pytam poważnie? - zapytała, unosząc brew.
- No oczywiście, a myślisz, że przez ''zajmiesz się mną'' myślę co? - zapytałem z pretensją w głosie.
- No wiesz.. - zaczęła.
- Nie, chłopacy nie myślą tylko o jednym, wiesz? - zaoponowałem ze śmiechem.
- Ale ja wcale nie miałam tego na myśli! - zaczęła się tłumaczyć.
- Tylko winny się tłumaczy. - wytknąłem język w żartach i usiadłem na łóżku.
Dopiero teraz zorientowałem się, że przez ten cały czas staliśmy.
- Jak myślisz, mama zgodzi się na kota? - zapytała Emma.
- Na pewno. - zapewniłem.
- Robimy coś..? - zapytała Emma, a po chwili zapeszyła: - Ciekawego?
Zaśmiałem się w odpowiedzi.
- No co?! - zapytała z pretensją.
- Jakieś propozycje co możemy robić? - zapytałem, próbując zachować powagę.
- Możemy pójść na spacer albo.. położyć się wygodnie, porozmawiać... - zaczęła.
- Wybieram drugą opcję. - zapeszyłem. - O czym byś chciała porozmawiać?
- Najpierw pierwsza część rozmowy - bez słów. - powiedziała i położyła się wygodnie.
Gdy zrobiłem to samo, wtuliła się uroczo w moją pierś i już nic nie powiedziała. Nie wiem czemu, ale jedyne, czego w tej chwili potrzebowałem to właśnie Emmy. Jej obecność wystarczała mi w zupełności. Pomyśleć, że te kilka słów dzieliło mnie od wyciągnięcia na wierzch czegoś, co zagnieździło się we mnie i nie chciało wyjść. Przez jedną osobę, piękną blondynkę, odkryłem swój talent. Umiejętność oklepana, wszechobecna, a jednak.
Moje przemyślenia przerwało nagłe poruszenie się blondynki, która obróciła się i przytuliła moje przedramię niczym dziecko pluszowego misia. Tak, zasnęła.
Kim jest Emma? Do tej pory nie wiem. Wiem, że jest piękna, dobra, miła, kochana i moja.
Jest w tej chwili moja i tylko to się liczy.
- Cory..? - zapytała zaspana Emma.
- Hm? - mruknąłem zaciekawiony.
- Przykryjesz mnie? - zapytała cicho.
- Zimno Ci? - palnąłem.
Gdybym spytał kogoś innego, czy jest mu zimno, gdy prosi o przykrycie, spodziewałbym się jakiejś złośliwej riposty. Nie, Emma po prostu przytaknęła. Uważając, żeby nie obudzić blondynki, wstałem i podszedłem do dużej, mahoniowej szafy i wyjąłem z niej koc, który kiedyś dostałem od Jane... od mamy. Przykryłem dziewczynę szczelnie kocem i patrzyłem, jak pięknie wygląda gdy śpi. Jeszcze trzy dni temu stuknąłbym się w czoło i zapytał samego siebie: Co jest z nią nie tak? Lecz teraz, gdy leży w moim pokoju i śpi, stwierdzam, że jest urocza i nie zmienię swojego zdania tak długo, aż będzie przy mnie.
Postanowiłem zejść na dół i dać się dziewczynie wyspać.
- Cześć, siostrzyczko. - powiedziałem, przekraczając próg kuchni.
Kaliyah siedziała przy stole, w ręce trzymała kubek.
- Cześć, Cory. - przywitała się.
Usiadłem naprzeciwko dziewczyny i spojrzałem na stół, na blacie leżała pojedyncza, czerwona róża.
- Śliczna róża. - powiedziałem.
- Dostałam od Toma. - powiedziała, a na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Jaki on jest? - zapytałem.
- Jest miły i opiekuńczy. Dużo rozmawialiśmy o tej sytuacji.. wiesz. - odpowiedziała.
- Mhm. - mruknąłem.
- Nie musisz się martwić, tym razem pomyślę dziesięć razy. - zapewniła.
- Tylko pamiętaj, żeby nie żyć tym wspomnieniem. - powiedziałem.
- Nie rozumiem. - stwierdziła, marszcząc brwi.
- Po prostu jak spotkasz chłopaka, który będzie Ci się wydawał idealny, nie trzymaj dystansu obawiając się czy nie będzie tego samego co z Patrickiem. - rzekłem.
- I mówi mi to mój opiekuńczy brat. - zdziwiła się.
- Nie oszalałem jeszcze. - stwierdziłem.
- Wiesz.. mam prośbę. - powiedziała.
- Jaką? - zapytałem.
- Będę do Was przychodziła z Tomem na przerwach. Powiecie mi co sądzicie o nim? Macie oko widzę.. - powiedziała.
- Pewnie, młoda. - zaśmiałem się.
- Dzięki. - powiedziała z uśmiechem. - Co u Emmy? - zagadnęła, zmieniając temat.
- Zasnęła. - stwierdziłem.
- Miła jest.. trzymaj ją u boku. - powiedziała i upiła łyk cieczy z kubka.
Już się nie odezwała. Co jakiś czas upijała łyk kawy, jednak nawet na chwilę nie spuściła z oka róży. Moja siostra jest naprawdę mądrą osobą. Zrobiłbym wszystko, żeby być wtedy na tej imprezie. Łzy Kaliyah nigdy nie powinny spłynąć po jej policzkach, chyba że ze szczęścia. Mam nadzieję, że Tom okaże się chłopakiem godnym uwagi. Mój wzrok ponownie wrócił na różę. Już kilka razy spotkałem się z sytuacją, w której to piękny kwiat wywołał uśmiech na twarzy kobiety.
- Lubicie, gdy dostajecie róże? - zapytałem.
- Heh, skąd to pytanie? - zapytała ze śmiechem.
- Chciałbym zobaczyć taki uśmiech na twarzy Emmy. - powiedziałem.
- Róża to symbol sympatii. Oznacza to, że ktoś darzy Cię szczególnym uczuciem. Dzięki takim podarkom my, dziewczyny, wiemy, że o nas myślicie. - powiedziała.
- Czyli po mojemu... jeśli kupię jej różę, będzie to znaczyło, że coś do niej czuję? - zapytałem zdezorientowany.
- Po twojemu dobrze rozumiesz, Cory. Ale wiedz, że taki podarek będzie miał specjalne znaczenie tylko, jeśli kupisz go od serca, a nie ''bo tak''. - powiedziała.
- Rozumiem. - powiedziałem, wstając. - Jutrzejszy dzień będzie idealny.
W tej chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Po chwili do kuchni weszli mama i tata.
- Dzień dobry! - powiedziała Janette. Mike jej zawtórował.
- Hej, mamo, tato. - przywitałem.
- Cześć kochani. - powiedział tata.
- Nie miałaś wrócić jutro? - zdziwiła się Yah.
- Miałam, ale wróciłam dzisiaj. Akurat tata mógł szybciej się wyrwać z pracy i wróciliśmy razem. - oznajmiła.
Tata mógł się urwać szybciej? Przeważnie mógł wyjść z pracy o 20, a i tak zostawał po godzinach z własnej woli. Spojrzałem na zegarek w telefonie i zdziwiłem się. Wskazówki wskazywały 20:46. Tyle czasu leżałem z Emmą?
- Ktoś chce coś ciepłego do picia? - zapytał Mike.
Razem z Kaliyah pokiwaliśmy przecząco głowami.
- Ja proszę herbatę. - powiedziała Jane. - A co to za śliczna róża? - zagadnęła, wskazując na kwiat, który nadal leżał na stole.
- Dostałam od kolegi. - powiedziała. - Nie, nie od Patricka. - dodała, widząc zdziwione spojrzenie kobiety.
- Piękna. - stwierdziła.
- Cory, jesteś... - Emma weszła do kuchni i stanęła jak słup. - ...tu?
- Dzień dobry. - przywitała się rozpromieniona Jane.
- Jezus, przepraszam! Jestem nieogarnięta, spałam no i... - mówiła.
- Nie szkodzi, miło Cię znowu widzieć, Emmo. - powiedziała Janette.
- Panią też! Dzień dobry, panie Anderson. - powiedziała blondynka i podeszła do mnie.
- Dzień dobry. - odpowiedział spokojnie Mike.
- Może pójdziemy do góry? - zapytałem cicho blondynki.
- Jak chcesz. - stwierdziła i zaśmiała się.
- Jakby co będziemy u góry. - wydukałem i dałem się pociągnąć dziewczynie na piętro.
Gdy weszliśmy na piętro, Emma od razu zaatakowała łóżko.
- Masz bardzo wygodne łóżko. - stwierdziła. - A ten koc.. Boże! Tylko by spać i spać.
- Powiedz to Jane, od niej go dostałem. - zaśmiałem się i położyłem obok dziewczyny.
- Idziemy gdzieś? - zapytała.
- Na przykład...? - zapytałem.
- Może do mnie? Po tym faux pas wstydzę się u Ciebie spać. - zaśmiała się.
- Oj tam faux pas... - mruknąłem. - Nie było źle.
- Taa.. - powiedziała szeptem. - Idziemy?
- Gdzie? - zapytałem zdezorientowany.
- Ulice są puste.. wszędzie! Do mnie, do sklepu, do restauracji... - wymieniła.
- Twojego brata i mamy nie ma? - zapytałem zdziwiony.
- Brat wyjechał następnego dnia. Mówiłam Ci, że pojechał załatwić jakieś sprawy do Randsburga, nie? - zapytała. Skinąłem głową w odpowiedzi.
- No więc, gdy tam był, dostał wiadomość, że musi pilnie wracać. - kontynuowała. - Obiecał pisać, dzwonić często i zapewnił nas, że będzie przyjeżdżał w każde wolne.
- Aha. - powiedziałem.
- To idziemy? - zapytała i podniosła się.
- Masz jakiś plan, no nie? - zapytałem, unosząc brew.
- Nie! Czemu od razu tak myślisz?! - żachnęła się i wybuchnęła śmiechem.
- Zawsze, jak masz jakieś dziwne myśli, zagryzasz wargę i śmiejesz się jak opętana. - powiedziałem.
- Wcale nie! - powiedziała. - Idziemy!
Wstała i wyszła z pokoju. Ja niechętnie zrobiłem to samo i wyszedłem za blondynką z pokoju. Dziewczyna już schodziła po schodach.
- Wychodzicie? - zapytała uprzejmie Janette, gdy zobaczyła nas, zmierzających w kierunku drzwi.
- Taki mamy zamiar, możemy? - zapytała Emma, uśmiechając się uroczo.
- Pewnie, młoda godzina. - powiedziała Jane.
- Dziękuję i dobranoc. - powiedziała z uśmiechem Emma i ruszyła w stronę drzwi.
- Kocham oddychać zimnym, świeżym powietrzem. - powiedziała dziewczyna.
- Gdzie idziemy? - zapytałem.
- Na finale postanowiłam, że pójdziemy do mnie, ale po drodze wpadniemy do sklepu. Co ty na to, panie Flautney? - zapytała blondynka.
- Zgadzam się, panno Jensen. - powiedziałem i ucałowałem dłoń blondynki.
- Wow, gentleman. - powiedziała z uznaniem.
Ruszyliśmy w drogę. Dziewczyna miała rację, ulice były prawie puste. Jedynym sklepem, do którego mogliśmy zajść w drodze do domu blondynki, był One Stop. Szliśmy w dobrym kierunku, ponieważ wystarczyło tylko skręcić z Neuralia na CC Boulevard i już byliśmy na miejscu.
- Po co właściwie chcesz wejść do sklepu? - zapytałem.
- Naszła mnie ochota na tortillę. - stwierdziła i oblizała górną wargę. - Uwielbiam!
- Nie rób tak.. - powiedziałem.
- Czemu? - zapytała ze słodką minką.
- Bo od razu mam ochotę na to... - powiedziałem i złączyłem nasze usta.
Nie było ważne nic, nawet to, że stoimy przed sklepem, a osoby, które robiły nocne zakupy, zatrzymywały się i patrzyły na naszą dwójkę jak na idiotów.
- Jesteś kochany.. - powiedziała, gdy wreszcie się odsunęła.
- Ty też... Kocham Cię, wiesz? - zapytałem.
- Teraz już wiem. - odpowiedziała i weszła do sklepu.
Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem za blondynką.
____________________________________________________________________
W nocy, ale jest. Trochę krótszy niż zazwyczaj, ale bardziej konkretny.
Dziękuję za miłe komentarze, mamy już 7 Ukrytych Miśków!
Dobranoc!
- Ale! - jęknęła dziewczyna. - Mu się u mnie podoba!
- Ale on woli mnie, zabiorę go do domu i dam karmę. - odpowiedział szatyn.
Emma prychnęła smutna.
- Zajmij się lepiej chłopakiem. - zaśmiał się Stephen.
- Eh.. no doooobra.. - powiedziała Emma z uśmiechem.
- Już sobie nagrabiłeś? - powiedział ze śmiechem szatyn.
- Ja nic nie wiem.. - uniosłem ręce w geście obronnym.
- Chodź, mój chłopaku. - powiedziała Emma. - Zajmę się Tobą.
- Biegnę! - zapeszyłem i wyszedłem z kuchni.
Blondynka ruszyła za mną i udaliśmy się na górę.
- Jeeej! Znowu u Ciebie w pokoju. - powiedziała ucieszona blondynka.
- To tylko pokój.. - zaśmiałem się.
- Wyjdź na miasto i znajdź mi chłopaka, który ma czysto w pokoju. - rzekła.
- Po co? - zapytałem zdezorientowany.
- I wtedy wróć i mi powiedz, że to ''tylko'' pokój. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów.
- Czyli jestem wyjątkowy? - zapytałem.
- Wyjątkowy i mój. - poprawiła mnie.
- Zajmiesz się mną? - zapytałem.
- A co rozumiesz przez ''zajmiesz się''? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- No wiesz.. myślałem, że zrobisz mi kolację, uśpisz i opowiesz jakąś bajkę? - zapytałem.
- Wiesz, że ja pytam poważnie? - zapytała, unosząc brew.
- No oczywiście, a myślisz, że przez ''zajmiesz się mną'' myślę co? - zapytałem z pretensją w głosie.
- No wiesz.. - zaczęła.
- Nie, chłopacy nie myślą tylko o jednym, wiesz? - zaoponowałem ze śmiechem.
- Ale ja wcale nie miałam tego na myśli! - zaczęła się tłumaczyć.
- Tylko winny się tłumaczy. - wytknąłem język w żartach i usiadłem na łóżku.
Dopiero teraz zorientowałem się, że przez ten cały czas staliśmy.
- Jak myślisz, mama zgodzi się na kota? - zapytała Emma.
- Na pewno. - zapewniłem.
- Robimy coś..? - zapytała Emma, a po chwili zapeszyła: - Ciekawego?
Zaśmiałem się w odpowiedzi.
- No co?! - zapytała z pretensją.
- Jakieś propozycje co możemy robić? - zapytałem, próbując zachować powagę.
- Możemy pójść na spacer albo.. położyć się wygodnie, porozmawiać... - zaczęła.
- Wybieram drugą opcję. - zapeszyłem. - O czym byś chciała porozmawiać?
- Najpierw pierwsza część rozmowy - bez słów. - powiedziała i położyła się wygodnie.
Gdy zrobiłem to samo, wtuliła się uroczo w moją pierś i już nic nie powiedziała. Nie wiem czemu, ale jedyne, czego w tej chwili potrzebowałem to właśnie Emmy. Jej obecność wystarczała mi w zupełności. Pomyśleć, że te kilka słów dzieliło mnie od wyciągnięcia na wierzch czegoś, co zagnieździło się we mnie i nie chciało wyjść. Przez jedną osobę, piękną blondynkę, odkryłem swój talent. Umiejętność oklepana, wszechobecna, a jednak.
Moje przemyślenia przerwało nagłe poruszenie się blondynki, która obróciła się i przytuliła moje przedramię niczym dziecko pluszowego misia. Tak, zasnęła.
Kim jest Emma? Do tej pory nie wiem. Wiem, że jest piękna, dobra, miła, kochana i moja.
Jest w tej chwili moja i tylko to się liczy.
- Cory..? - zapytała zaspana Emma.
- Hm? - mruknąłem zaciekawiony.
- Przykryjesz mnie? - zapytała cicho.
- Zimno Ci? - palnąłem.
Gdybym spytał kogoś innego, czy jest mu zimno, gdy prosi o przykrycie, spodziewałbym się jakiejś złośliwej riposty. Nie, Emma po prostu przytaknęła. Uważając, żeby nie obudzić blondynki, wstałem i podszedłem do dużej, mahoniowej szafy i wyjąłem z niej koc, który kiedyś dostałem od Jane... od mamy. Przykryłem dziewczynę szczelnie kocem i patrzyłem, jak pięknie wygląda gdy śpi. Jeszcze trzy dni temu stuknąłbym się w czoło i zapytał samego siebie: Co jest z nią nie tak? Lecz teraz, gdy leży w moim pokoju i śpi, stwierdzam, że jest urocza i nie zmienię swojego zdania tak długo, aż będzie przy mnie.
Postanowiłem zejść na dół i dać się dziewczynie wyspać.
- Cześć, siostrzyczko. - powiedziałem, przekraczając próg kuchni.
Kaliyah siedziała przy stole, w ręce trzymała kubek.
- Cześć, Cory. - przywitała się.
Usiadłem naprzeciwko dziewczyny i spojrzałem na stół, na blacie leżała pojedyncza, czerwona róża.
- Śliczna róża. - powiedziałem.
- Dostałam od Toma. - powiedziała, a na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Jaki on jest? - zapytałem.
- Jest miły i opiekuńczy. Dużo rozmawialiśmy o tej sytuacji.. wiesz. - odpowiedziała.
- Mhm. - mruknąłem.
- Nie musisz się martwić, tym razem pomyślę dziesięć razy. - zapewniła.
- Tylko pamiętaj, żeby nie żyć tym wspomnieniem. - powiedziałem.
- Nie rozumiem. - stwierdziła, marszcząc brwi.
- Po prostu jak spotkasz chłopaka, który będzie Ci się wydawał idealny, nie trzymaj dystansu obawiając się czy nie będzie tego samego co z Patrickiem. - rzekłem.
- I mówi mi to mój opiekuńczy brat. - zdziwiła się.
- Nie oszalałem jeszcze. - stwierdziłem.
- Wiesz.. mam prośbę. - powiedziała.
- Jaką? - zapytałem.
- Będę do Was przychodziła z Tomem na przerwach. Powiecie mi co sądzicie o nim? Macie oko widzę.. - powiedziała.
- Pewnie, młoda. - zaśmiałem się.
- Dzięki. - powiedziała z uśmiechem. - Co u Emmy? - zagadnęła, zmieniając temat.
- Zasnęła. - stwierdziłem.
- Miła jest.. trzymaj ją u boku. - powiedziała i upiła łyk cieczy z kubka.
Już się nie odezwała. Co jakiś czas upijała łyk kawy, jednak nawet na chwilę nie spuściła z oka róży. Moja siostra jest naprawdę mądrą osobą. Zrobiłbym wszystko, żeby być wtedy na tej imprezie. Łzy Kaliyah nigdy nie powinny spłynąć po jej policzkach, chyba że ze szczęścia. Mam nadzieję, że Tom okaże się chłopakiem godnym uwagi. Mój wzrok ponownie wrócił na różę. Już kilka razy spotkałem się z sytuacją, w której to piękny kwiat wywołał uśmiech na twarzy kobiety.
- Lubicie, gdy dostajecie róże? - zapytałem.
- Heh, skąd to pytanie? - zapytała ze śmiechem.
- Chciałbym zobaczyć taki uśmiech na twarzy Emmy. - powiedziałem.
- Róża to symbol sympatii. Oznacza to, że ktoś darzy Cię szczególnym uczuciem. Dzięki takim podarkom my, dziewczyny, wiemy, że o nas myślicie. - powiedziała.
- Czyli po mojemu... jeśli kupię jej różę, będzie to znaczyło, że coś do niej czuję? - zapytałem zdezorientowany.
- Po twojemu dobrze rozumiesz, Cory. Ale wiedz, że taki podarek będzie miał specjalne znaczenie tylko, jeśli kupisz go od serca, a nie ''bo tak''. - powiedziała.
- Rozumiem. - powiedziałem, wstając. - Jutrzejszy dzień będzie idealny.
W tej chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Po chwili do kuchni weszli mama i tata.
- Dzień dobry! - powiedziała Janette. Mike jej zawtórował.
- Hej, mamo, tato. - przywitałem.
- Cześć kochani. - powiedział tata.
- Nie miałaś wrócić jutro? - zdziwiła się Yah.
- Miałam, ale wróciłam dzisiaj. Akurat tata mógł szybciej się wyrwać z pracy i wróciliśmy razem. - oznajmiła.
Tata mógł się urwać szybciej? Przeważnie mógł wyjść z pracy o 20, a i tak zostawał po godzinach z własnej woli. Spojrzałem na zegarek w telefonie i zdziwiłem się. Wskazówki wskazywały 20:46. Tyle czasu leżałem z Emmą?
- Ktoś chce coś ciepłego do picia? - zapytał Mike.
Razem z Kaliyah pokiwaliśmy przecząco głowami.
- Ja proszę herbatę. - powiedziała Jane. - A co to za śliczna róża? - zagadnęła, wskazując na kwiat, który nadal leżał na stole.
- Dostałam od kolegi. - powiedziała. - Nie, nie od Patricka. - dodała, widząc zdziwione spojrzenie kobiety.
- Piękna. - stwierdziła.
- Cory, jesteś... - Emma weszła do kuchni i stanęła jak słup. - ...tu?
- Dzień dobry. - przywitała się rozpromieniona Jane.
- Jezus, przepraszam! Jestem nieogarnięta, spałam no i... - mówiła.
- Nie szkodzi, miło Cię znowu widzieć, Emmo. - powiedziała Janette.
- Panią też! Dzień dobry, panie Anderson. - powiedziała blondynka i podeszła do mnie.
- Dzień dobry. - odpowiedział spokojnie Mike.
- Może pójdziemy do góry? - zapytałem cicho blondynki.
- Jak chcesz. - stwierdziła i zaśmiała się.
- Jakby co będziemy u góry. - wydukałem i dałem się pociągnąć dziewczynie na piętro.
Gdy weszliśmy na piętro, Emma od razu zaatakowała łóżko.
- Masz bardzo wygodne łóżko. - stwierdziła. - A ten koc.. Boże! Tylko by spać i spać.
- Powiedz to Jane, od niej go dostałem. - zaśmiałem się i położyłem obok dziewczyny.
- Idziemy gdzieś? - zapytała.
- Na przykład...? - zapytałem.
- Może do mnie? Po tym faux pas wstydzę się u Ciebie spać. - zaśmiała się.
- Oj tam faux pas... - mruknąłem. - Nie było źle.
- Taa.. - powiedziała szeptem. - Idziemy?
- Gdzie? - zapytałem zdezorientowany.
- Ulice są puste.. wszędzie! Do mnie, do sklepu, do restauracji... - wymieniła.
- Twojego brata i mamy nie ma? - zapytałem zdziwiony.
- Brat wyjechał następnego dnia. Mówiłam Ci, że pojechał załatwić jakieś sprawy do Randsburga, nie? - zapytała. Skinąłem głową w odpowiedzi.
- No więc, gdy tam był, dostał wiadomość, że musi pilnie wracać. - kontynuowała. - Obiecał pisać, dzwonić często i zapewnił nas, że będzie przyjeżdżał w każde wolne.
- Aha. - powiedziałem.
- To idziemy? - zapytała i podniosła się.
- Masz jakiś plan, no nie? - zapytałem, unosząc brew.
- Nie! Czemu od razu tak myślisz?! - żachnęła się i wybuchnęła śmiechem.
- Zawsze, jak masz jakieś dziwne myśli, zagryzasz wargę i śmiejesz się jak opętana. - powiedziałem.
- Wcale nie! - powiedziała. - Idziemy!
Wstała i wyszła z pokoju. Ja niechętnie zrobiłem to samo i wyszedłem za blondynką z pokoju. Dziewczyna już schodziła po schodach.
- Wychodzicie? - zapytała uprzejmie Janette, gdy zobaczyła nas, zmierzających w kierunku drzwi.
- Taki mamy zamiar, możemy? - zapytała Emma, uśmiechając się uroczo.
- Pewnie, młoda godzina. - powiedziała Jane.
- Dziękuję i dobranoc. - powiedziała z uśmiechem Emma i ruszyła w stronę drzwi.
- Kocham oddychać zimnym, świeżym powietrzem. - powiedziała dziewczyna.
- Gdzie idziemy? - zapytałem.
- Na finale postanowiłam, że pójdziemy do mnie, ale po drodze wpadniemy do sklepu. Co ty na to, panie Flautney? - zapytała blondynka.
- Zgadzam się, panno Jensen. - powiedziałem i ucałowałem dłoń blondynki.
- Wow, gentleman. - powiedziała z uznaniem.
Ruszyliśmy w drogę. Dziewczyna miała rację, ulice były prawie puste. Jedynym sklepem, do którego mogliśmy zajść w drodze do domu blondynki, był One Stop. Szliśmy w dobrym kierunku, ponieważ wystarczyło tylko skręcić z Neuralia na CC Boulevard i już byliśmy na miejscu.
- Po co właściwie chcesz wejść do sklepu? - zapytałem.
- Naszła mnie ochota na tortillę. - stwierdziła i oblizała górną wargę. - Uwielbiam!
- Nie rób tak.. - powiedziałem.
- Czemu? - zapytała ze słodką minką.
- Bo od razu mam ochotę na to... - powiedziałem i złączyłem nasze usta.
Nie było ważne nic, nawet to, że stoimy przed sklepem, a osoby, które robiły nocne zakupy, zatrzymywały się i patrzyły na naszą dwójkę jak na idiotów.
- Jesteś kochany.. - powiedziała, gdy wreszcie się odsunęła.
- Ty też... Kocham Cię, wiesz? - zapytałem.
- Teraz już wiem. - odpowiedziała i weszła do sklepu.
Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem za blondynką.
____________________________________________________________________
W nocy, ale jest. Trochę krótszy niż zazwyczaj, ale bardziej konkretny.
Dziękuję za miłe komentarze, mamy już 7 Ukrytych Miśków!
Dobranoc!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO, rany! Serio czekasz na to coś? Haha :) To nie mam wyboru, nowy jutro. :)
UsuńDziękuję za komentarz! :)
Tak tu zawitałem z nudów i nawet mi się spodobało :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze opisane uczucia i myśli bohaterów. Łatwo się wciągnąłem i nawet nie zauważyłem, kiedy się skończyło.
Jednak lepiej by było zmniejszyć ilość dialogów, a wprowadzić więcej opisów rozmyślań, sytuacji, uczuć itp.
Miki
http://historiezzapomnianychkart.blogspot.com/
Na pewno zastosuję radę przy pisaniu następnych rozdziałów! :)
UsuńDziękuję za komentarz i wbijam do Ciebie!
Wciągnęłam się po pierwszych pięciu linijkach! Ogólnie nie lubię blogów na których są rozdziały i długie teksty bez swoich zdjęć. Ale zaraz idę do początku tej "historii" :). A nie zastanowiłaś się żeby faktycznie napisać książkę i wysłać ją do jakiegoś mniejszego wydawnictwa???
OdpowiedzUsuńZawsze jest jakiś cień pewności że ktoś zechce ją wydać... :)
http://threek3k.blogspot.com
Powiem szczerze, że nie zastanawiałEM się nad tym ;) Wolę sobie póki co pisać tutaj ^.^
Usuństrasznie długi dialog - za mało opisów..., ale całość ciekawa :)
OdpowiedzUsuńhttp://songuraita.blogspot.com/
Zapewniam, że rozdział 12, który pojawi się za pół godziny, będzie bogatszy w opisy! :)
UsuńDziękuję za komentarz!
- Miła jest.. trzymaj ją u boku. - powiedziała i upiła łyk cieczy z kubka.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ale zrozumiałam to tak jakby piła siki xdxd
Weź mnie nie strasz, że nie wiem o tak ważnym zboczeniu mojej głównej bohaterki :D
Usuń