''Śniadanie do łóżka''
*Cory*
- Lubię robić tu zakupy. - stwierdziłem.
- Bo jest tu wszystkiego po trochu i nie można wydziwiać? - zapytała.
- Czytasz mi w myślach. - mruknąłem.
Dziewczyna brała z półek wszystko, czego potrzebowała do zrobienia tortilli. Cały czas trzymałem się kawałek za nią... Czemu? Nie mogłem się nadziwić jak dziewczyna w jej wieku może poruszać się z taką gracją. Może tylko dla mnie jest to wyjątkowe? Może jest to wyjątkowe tylko dlatego, że to Emma? Tak, to by wszystko wyjaśniało. Nie wiem jak nazywa się to uczucie, ale jest ciekawe i fascynujące. Ciekawe, gdy zastanawiasz się, czemu zwykłe czynności stają się wyjątkowe tylko wtedy, gdy wykonuje je konkretna osoba. Fascynujące z kolei, gdy patrzysz jak ta osoba wykonuje te czynności. Dla mnie taką osobą jest...
- Cory! Nie śpij jeszcze! - powiedziała Emma.
- C-co? - wydukałem, próbując się skupić na tym, co mówi blondynka.
- Pytam co dodajemy do wrapów... - westchnęła.
- No nie wiem... co chcesz. - powiedziałem.
- Gadać z chłopakami o gotowaniu... - mruknęła pod nosem i zarzuciła włosami.
Chwila... widzieliście to?! To było cudowne! Niech zrobi tak jeszcze raz...
- Cory! - powiedziała z pretensją i szturchnęła mnie w ramię.
- Co? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Słuchasz mnie czy nie? - zapytała, unosząc brew.
- Wybacz... myślę o tym, jak pociągająco zarzucasz włosami.. - mruknąłem.
- Serio, Cory? Można w ogóle zarzucać włosami pociągająco? - zapytała, naciskając na słowo ''pociągająco''.
- Uwierz mi, można. - stwierdziłem.
Dziewczyna tylko prychnęła i zarzucając włosami ruszyła w kierunku kas.
- Ej! No tak nie można! - jęknąłem i ruszyłem za nią.
- Dobra, dodamy kukurydzę i pomidory. - postanowiła, gdy odeszliśmy od kasy.
- Mhm. - mruknąłem.
Wyszliśmy z marketu i ruszyliśmy w stronę domu Emmy. Błogą ciszę przerwał jedynie samochód, który wyjechał z parkingu marketu i przejechał obok nas.
- Jak myślisz, wyjdą nam? - zagadnęła.
- Jak ty zrobisz, to na pewno. - powiedziałem.
- Nie jestem aż tak dobra w kuchni. - powiedziała.
- Jesteś. - stwierdziłem. - Odpowiesz mi?
- Na co? - zapytała zdziwiona.
- No bo... przed sklepem coś Ci powiedziałem, nie? - zapytałem.
Blondynka kiwnęła głową.
- No, a ty powiedziałaś tylko ''wiem''... - mruknąłem.
- Hm.. odpowiem Ci, jak będziemy u mnie, ok? - zapytała.
- Dobra! - zgodziłem się ucieszony.
Mimo, że wymieniliśmy zaledwie kilka zdań, już byliśmy niedaleko domu dziewczyny. Spacer po zmroku jest zdecydowanie lepszym przeżyciem niż zwykła przechadzka. Podczas drogi do domu Emmy, zacząłem analizować wszystkie nasze rozmowy w ostatnim czasie... Chwileczkę!
- Kiedy spytasz mamę o tego kota? - wypaliłem.
- O, rany! Zupełnie wyleciało mi z głowy! - powiedziała. - Spytam zaraz.
- Twoja mam jest w domu? - zapytałem.
- Jest prawie 22, powinna już wrócić. - stwierdziła i otworzyła bramkę.
Ruszyłem za blondynką. Faktycznie, światła w jednym pomieszczeniu były zapalone. Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Zamknij drzwi na zamek. - rozkazała.
Wszedłem do środka i zgodnie z poleceniem zamknąłem drzwi.
- Mama? - zapytała głośno Emma, wchodząc w głąb domu. - Hej, mamo!
- Cześć, Em. - powiedziała, prawdopodobnie, rodzicielka blondynki.
- Cory!! Chodź tu! - krzyknęła blondynka.
- Słucham? - zapytałem, wchodząc do pomieszczenia. - Dzień dobry. - przywitałem się z kobietą.
Mama Emmy wyglądała na około czterdzieści lat. Tak jak córka była blondynką, jednakże jej włosy sięgały zaledwie ramion i były proste. Widać było, że kobieta ciężko pracuje. Długie godziny spędzone w pracy dały się we znaki poprzez zmarszczki. Emma była do niej bardzo podobna, a gdyby nie kolor włosów, stwierdziłbym, że razem z Jane są bardzo podobne.
- Dzień dobry. - powiedziała uprzejmie kobieta.
- Mamo, to jest Cory, mój... - mówiąc to, spojrzała na mnie. - Chłopak? Tak.
- Cześć, Cory. Miło Cię poznać, jestem Eva. - powiedziała.
- Mnie też miło, Cory Flautney. - kiwnąłem głową i podałem kobiecie rękę.
- Mamo, muszę Cię o coś spytać... - zaczęła Emma.
- Tak, chcę wnuka. - przerwała jej kobieta.
- To też. - zaśmiała się Emma. - Mogę mieć kota? - zapytała.
- Oj, nie wiem... - powiedziała kobieta i cmoknęła. - A dałabyś radę wygospodarować dla niego wystarczająco dużo czasu? - zapytała kobieta.
- No pewnie! - powiedziała uśmiechnięta Emma.
- Mhm.. no wstępnie ok, ale wiedz, że jakby coś było nie tak, to kot idzie do Kiki. - oznajmiła mama Emmy.
- Dobra. My idziemy do góry. - powiedziała Emma i położyła siatkę z zakupami na blacie.
Tak właśnie przebiegła rozmowa o kocie z mamą Emmy. Po tej krótkiej wymianie zdań stwierdziłem, że mama Emmy jest naprawdę miłą kobietą. Widać było, że nie traktowała dziewczyny jak dziecka, ale miała swoje zasady. Droga do pokoju blondynki była mi już znana.
- Kto to Kiki? - zapytałem zaciekawiony, gdy weszliśmy do pokoju dziewczyny.
- Ja mówię na nią stara wariatka. Wiem, że to nieładnie, ale gdybyś ją zobaczył, sam byś lepszego zdania o niej sobie nie wyrobił. - stwierdziła. - Ubiera się na kolorowo, mocno maluje, ma mnóstwo tatuaży i ciągle chodzi z wielkim cygarem. Ma kilkanaście kotów.
- O, Boże! Nie ma brudno w mieszkaniu od nich? - zapytałem zdziwiony.
- No właśnie nie! Jej koty mają lepiej od niej samej. Dziwne, nie? - zapytała.
- Dziwne. - przyznałem.
- No i ogólnie to przyjaciółka mamy. Mieszka tu już od dawna. - powiedziała.
- Ale dlaczego kot pójdzie do niej jak coś ''będzie nie tak''? - nakreśliłem w powietrzu cudzysłów.
- No bo ona nigdy nie pogardzi dwiema rzeczami: nowym kotem i cygarem. - stwierdziła.
- Aha. - mruknąłem.
Nie wiem czemu, ale nie chcę poznać tej kobiety. Może to dziwny pogląd, ale zawsze kojarzyłem ten typ kobiety jako wredną, starą plotkarę.
Dziewczyna skoczyła na łóżko i - dosłownie - zawinęła się w kołdrę i koc.
- Nie chce mi się iść pod prysznic, ale muuuuszę. - jęknęła.
- To idź. - powiedziałem.
Nigdy nie rozumiem problemów dziewczyn. Przeważnie ograniczają się one do stworzenia wielkiego dylematu z naprawdę banalnej i prostej sprawy. Może to po prostu pewien sposób zwrócenia na siebie uwagi? Nie wiem.
- No dzięki za pomoc. - mruknęła i wstała.
Podeszła do szafy i z niej wyciągnęła dwie złożone w kostkę rzeczy.
- Ładna? - zapytała i pokazała mi, już rozłożoną, piżamę, która składała się z różowej bluzki z długim rękawem i dresowych spodenek w tym samym kolorze. Obie części ubioru miały wzorek w słodycze.
- Słodka. - stwierdziłem.
- No wiem... dostałam kiedyś od kolegi. - powiedziała.
- Mhm. - mruknąłem.
- No nie mów, że jesteś zazdrosny! - zaśmiała się głośno. - Chodź, dam Ci jakieś dresy brata. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia. - Śmiało! - spojrzała przez ramię.
Ruszyłem za blondynką, która już wchodziła do pomieszczenia znajdującego się naprzeciwko jej pokoju. W pokoju panowała wszechogarniająca ciemność, co jednak uległo zmianie po włączeniu światła. Widać było, że właściciel pokoju uwielbia kolor brązowy. Dlaczego? Wszystko w tym pokoju - zaczynając od koloru ścian, a kończąc na ramkach na zdjęcia - było w kolorze brązowym.
- Co chcesz? Są tu długie dresy, krótkie spodenki... - mówiła. - O, mam!
Wstała i pokazała mi długie, szare dresowe spodnie.
- Ok. - powiedziałem, gdy podała mi spodnie.
- Teraz jakaś góra, chyba, że wolisz bez? - spojrzała na mnie.
- Przeważnie bez, ale tak trochę głupio. - stwierdziłem.
- No ok. - westchnęła i zaczęła czegoś szukać w kolejnej szafce.
- Czemu tak westchnęłaś? - zapytałem.
- Tak tylko. - powiedziała i zachichotała. - Proszę. - wstała i podała mi koszulkę z krótkim rękawem w kolorze czarnym. Na koszulce był sprany nadruk, przedstawiający prawdopodobnie jakiś slang.
- Może być? - zapytała.
- No jasne. - stwierdziłem.
- Dobra, idę pod prysznic. Idziesz? - zapytała, wymachując swoją piżamą.
- Nieee, poczekam. - odpowiedziałem.
- No dooooobra. - przewróciła oczami i opuściła pomieszczenie.
Ja zacząłem oglądać zdjęcia stojące na każdej półce. Widać, że brat Emmy cenił sobie wspomnienia. Większość zdjęć przedstawiała mamę Emmy, która trzymała na kolanach małą dziewczynkę. Widać było, że w perspektywie czasu Emma nie zmieniła się prawie wcale. Włosy dalej pozostawiała rozpuszczone, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nie wiem nawet, czemu dalej stałem w pokoju jej brata. Postanowiłem wrócić do pokoju dziewczyny. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, zauważyłem mamę Emmy, która właśnie wchodziła po schodach, trzymając w ręce dwa kubki.
- Emma śpi? - zapytała szeptem kobieta. Gdy pokiwałem przecząco głową, dodała:
- Zrobiłam Wam herbatę. - oznajmiła i spojrzała na ciuchy, które trzymałem. - Zostajesz na noc? - zapytała.
W jej głosie nie było ani krzty pogardy, zwątpienia, podejrzliwości lub obawy. Inna matka prawdopodobnie już wyrzuciłaby z domu chłopaka, który zamierza zostać na noc u jej córki... ale chwila, ja nic nie planowałem.
- Chyba tak. - powiedziałem niepewnie. - Emma kazała mi wziąć te ciuchy.
- Nie ma sprawy. - powiedziała uprzejmie. - Mam do Ciebie prośbę. - oznajmiła kobieta.
- W czym mogę pomóc? - zapytałem.
- Idę już spać, jutro wychodzę wcześniej do pracy. Przekażesz Emmie, że musi wstać rano i pilnować, ponieważ przyjedzie moja koleżanka z pracy i przekaże kilka papierów? - zapytała na jednym wydechu kobieta.
- No pewnie. - powiedziałem. - A o której ma wstać? - zapytałem.
- Wcześnie rano, o 6. - odpowiedziała kobieta.
- A sprawiłoby problem, gdybym ja odebrał te dokumenty? - zapytałem niepewnie. - To dosyć wcześniej, a Emma pójdzie późno spać, więc może lepiej, żeby się wyspała.
- Nie, nie sprawiłoby mi to problemu. Pytanie brzmi, czy Ci nie sprawi problemu, żeby wstać tak wcześnie. - zaśmiała się kobieta.
- Skądże. - machnąłem ręką.
- Dobra, to pewnie o wpół do 7 powinna być. - stwierdziła i cmoknęła. - No nic, to dobranoc życzę. - podała mi kubki i z uśmiechem udała się w stronę schodów.
Czym prędzej udałem się do pokoju dziewczyny. Nie powiem, noszenie kubków i ciuchów jednocześnie jest niezwykle niewygodne. Postawiłem naczynia na stole i usiadłem na łóżku Emmy.
- Jestem. - powiedziała dziewczyna, wchodząc do pokoju.
W ręce trzymała ręcznik i wycierała nim głowę. Muszę powiedzieć, że w tej piżamie wyglądała wręcz niemożliwie słodko.
- Chcesz... iść? - zapytała niepewnie, patrząc na mnie. - Cory!
- Tak? - zapytałem.
- Nie śpij! - powiedziała i dodała: - Jeszcze.
- Przepraszam, ale tak pięknie wyglądasz w tej piżamie, że nie da się na Ciebie nie patrzeć.
- Tak mi mów, Cory. Idź. - rozkazała.
Ja z ciężkim sercem wstałem, chwyciłem leżące na łóżku ''piżamy'' i udałem się do wyjścia z pokoju. Po chwili jednak wróciłem się.
- Gdzie jest łazienka? - zapytałem.
- Zostawiłam otwarte drzwi, żebyś trafił. - zaśmiała się głośno.
Wróciłem na korytarz. Faktycznie, drzwi od pomieszczenia, znajdującego się na końcu korytarza były szeroko otwarte. Wszedłem do łazienki i przystąpiłem do wykonywania wieczornej toalety.
Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i wróciłem do pokoju Emmy. Blondynka leżała na łóżku przykryta szczelnie kołdrą.
- Emma? - zapytałem cicho, w obawie, że śpi.
- Hm? - zapytała.
- Nic.. myślałem, że śpisz. - powiedziałem i usiadłem na kanapie. A może była to sofa?
- Dobranoc. - powiedziałem i położyłem się na kanapie.
- Ej! Gdzie ty jesteś? - zapytała.
- No.. tu. - powiedziałem.
- Nie bądź taki, chodź do mnie. - mruknęła.
- Mogę? - zapytałem głupio.
- No pewnie, głupolu. - stwierdziła.
Wstałem i podszedłem do łóżka. Położyłem się obok dziewczyny i przykryłem nas kołdrą.
- Teraz dobranoc. - stwierdziła.
- A co z herbatą? - zapytałem.
- Trudno, nie chce mi się już wstawać. - sprostowała.
- Jedziemy jutro po Twojego kota? - zapytałem.
- Mmm.. jeśli będę w stanie wstać z łóżka to tak. - odpowiedziała.
- Nie rozumiem. - przyznałem.
- Jesteś taki ciepły, że tylko spać i spać. - powtórzyła to samo, co mówiła o kocu od Jane.
Ja się tylko zaśmiałem pod nosem i zamknąłem oczy. Oddech dziewczyny po chwili się wyrównał, a ona już się nie odezwała. Zastanawiałem się, jak ona to robi, że tak szybko zasypia. Ja lubię trochę pogłówkować o minionym dniu, a ona po prostu śpi. No właśnie. Tym razem moje nocne rozmyślania po raz kolejny dotyczyły Emmy. Zastanawiałem się, czemu myśląc lub mówiąc o Emmie, używam tylko tylko słów ''dziewczyna'', ''blondynka'' lub jej imienia. Jeszcze nie powiedziałem otwarcie nic w stylu ''moja dziewczyna''. Właściwie nie wiem czemu. ''Moja dziewczyna'' wydaje mi się być bardzo dziwnym określeniem. Dlaczego? Nie wiem. Może jest to spowodowane tytułem ''moja''? Bardzo możliwe. Dziewczyna nie jest rzeczą, więc określenie ją ''moją'' byłoby najmniej dziwne. Sądzę, że ''partnerka'' byłoby tu lepszym określeniem na Emmę. Tak, zdecydowanie ''partnerka'' jest ładniejszym, a także bardziej kulturalnym określeniem. Postanowiłem, że od jutra będę częściej, i przede wszystkim otwarcie mówił o Emmie jako mojej partnerce.
Z takimi myślami postanowiłem wreszcie spróbować zasnąć.
- Bo jest tu wszystkiego po trochu i nie można wydziwiać? - zapytała.
- Czytasz mi w myślach. - mruknąłem.
Dziewczyna brała z półek wszystko, czego potrzebowała do zrobienia tortilli. Cały czas trzymałem się kawałek za nią... Czemu? Nie mogłem się nadziwić jak dziewczyna w jej wieku może poruszać się z taką gracją. Może tylko dla mnie jest to wyjątkowe? Może jest to wyjątkowe tylko dlatego, że to Emma? Tak, to by wszystko wyjaśniało. Nie wiem jak nazywa się to uczucie, ale jest ciekawe i fascynujące. Ciekawe, gdy zastanawiasz się, czemu zwykłe czynności stają się wyjątkowe tylko wtedy, gdy wykonuje je konkretna osoba. Fascynujące z kolei, gdy patrzysz jak ta osoba wykonuje te czynności. Dla mnie taką osobą jest...
- Cory! Nie śpij jeszcze! - powiedziała Emma.
- C-co? - wydukałem, próbując się skupić na tym, co mówi blondynka.
- Pytam co dodajemy do wrapów... - westchnęła.
- No nie wiem... co chcesz. - powiedziałem.
- Gadać z chłopakami o gotowaniu... - mruknęła pod nosem i zarzuciła włosami.
Chwila... widzieliście to?! To było cudowne! Niech zrobi tak jeszcze raz...
- Cory! - powiedziała z pretensją i szturchnęła mnie w ramię.
- Co? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Słuchasz mnie czy nie? - zapytała, unosząc brew.
- Wybacz... myślę o tym, jak pociągająco zarzucasz włosami.. - mruknąłem.
- Serio, Cory? Można w ogóle zarzucać włosami pociągająco? - zapytała, naciskając na słowo ''pociągająco''.
- Uwierz mi, można. - stwierdziłem.
Dziewczyna tylko prychnęła i zarzucając włosami ruszyła w kierunku kas.
- Ej! No tak nie można! - jęknąłem i ruszyłem za nią.
- Dobra, dodamy kukurydzę i pomidory. - postanowiła, gdy odeszliśmy od kasy.
- Mhm. - mruknąłem.
Wyszliśmy z marketu i ruszyliśmy w stronę domu Emmy. Błogą ciszę przerwał jedynie samochód, który wyjechał z parkingu marketu i przejechał obok nas.
- Jak myślisz, wyjdą nam? - zagadnęła.
- Jak ty zrobisz, to na pewno. - powiedziałem.
- Nie jestem aż tak dobra w kuchni. - powiedziała.
- Jesteś. - stwierdziłem. - Odpowiesz mi?
- Na co? - zapytała zdziwiona.
- No bo... przed sklepem coś Ci powiedziałem, nie? - zapytałem.
Blondynka kiwnęła głową.
- No, a ty powiedziałaś tylko ''wiem''... - mruknąłem.
- Hm.. odpowiem Ci, jak będziemy u mnie, ok? - zapytała.
- Dobra! - zgodziłem się ucieszony.
Mimo, że wymieniliśmy zaledwie kilka zdań, już byliśmy niedaleko domu dziewczyny. Spacer po zmroku jest zdecydowanie lepszym przeżyciem niż zwykła przechadzka. Podczas drogi do domu Emmy, zacząłem analizować wszystkie nasze rozmowy w ostatnim czasie... Chwileczkę!
- Kiedy spytasz mamę o tego kota? - wypaliłem.
- O, rany! Zupełnie wyleciało mi z głowy! - powiedziała. - Spytam zaraz.
- Twoja mam jest w domu? - zapytałem.
- Jest prawie 22, powinna już wrócić. - stwierdziła i otworzyła bramkę.
Ruszyłem za blondynką. Faktycznie, światła w jednym pomieszczeniu były zapalone. Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Zamknij drzwi na zamek. - rozkazała.
Wszedłem do środka i zgodnie z poleceniem zamknąłem drzwi.
- Mama? - zapytała głośno Emma, wchodząc w głąb domu. - Hej, mamo!
- Cześć, Em. - powiedziała, prawdopodobnie, rodzicielka blondynki.
- Cory!! Chodź tu! - krzyknęła blondynka.
- Słucham? - zapytałem, wchodząc do pomieszczenia. - Dzień dobry. - przywitałem się z kobietą.
Mama Emmy wyglądała na około czterdzieści lat. Tak jak córka była blondynką, jednakże jej włosy sięgały zaledwie ramion i były proste. Widać było, że kobieta ciężko pracuje. Długie godziny spędzone w pracy dały się we znaki poprzez zmarszczki. Emma była do niej bardzo podobna, a gdyby nie kolor włosów, stwierdziłbym, że razem z Jane są bardzo podobne.
- Dzień dobry. - powiedziała uprzejmie kobieta.
- Mamo, to jest Cory, mój... - mówiąc to, spojrzała na mnie. - Chłopak? Tak.
- Cześć, Cory. Miło Cię poznać, jestem Eva. - powiedziała.
- Mnie też miło, Cory Flautney. - kiwnąłem głową i podałem kobiecie rękę.
- Mamo, muszę Cię o coś spytać... - zaczęła Emma.
- Tak, chcę wnuka. - przerwała jej kobieta.
- To też. - zaśmiała się Emma. - Mogę mieć kota? - zapytała.
- Oj, nie wiem... - powiedziała kobieta i cmoknęła. - A dałabyś radę wygospodarować dla niego wystarczająco dużo czasu? - zapytała kobieta.
- No pewnie! - powiedziała uśmiechnięta Emma.
- Mhm.. no wstępnie ok, ale wiedz, że jakby coś było nie tak, to kot idzie do Kiki. - oznajmiła mama Emmy.
- Dobra. My idziemy do góry. - powiedziała Emma i położyła siatkę z zakupami na blacie.
Tak właśnie przebiegła rozmowa o kocie z mamą Emmy. Po tej krótkiej wymianie zdań stwierdziłem, że mama Emmy jest naprawdę miłą kobietą. Widać było, że nie traktowała dziewczyny jak dziecka, ale miała swoje zasady. Droga do pokoju blondynki była mi już znana.
- Kto to Kiki? - zapytałem zaciekawiony, gdy weszliśmy do pokoju dziewczyny.
- Ja mówię na nią stara wariatka. Wiem, że to nieładnie, ale gdybyś ją zobaczył, sam byś lepszego zdania o niej sobie nie wyrobił. - stwierdziła. - Ubiera się na kolorowo, mocno maluje, ma mnóstwo tatuaży i ciągle chodzi z wielkim cygarem. Ma kilkanaście kotów.
- O, Boże! Nie ma brudno w mieszkaniu od nich? - zapytałem zdziwiony.
- No właśnie nie! Jej koty mają lepiej od niej samej. Dziwne, nie? - zapytała.
- Dziwne. - przyznałem.
- No i ogólnie to przyjaciółka mamy. Mieszka tu już od dawna. - powiedziała.
- Ale dlaczego kot pójdzie do niej jak coś ''będzie nie tak''? - nakreśliłem w powietrzu cudzysłów.
- No bo ona nigdy nie pogardzi dwiema rzeczami: nowym kotem i cygarem. - stwierdziła.
- Aha. - mruknąłem.
Nie wiem czemu, ale nie chcę poznać tej kobiety. Może to dziwny pogląd, ale zawsze kojarzyłem ten typ kobiety jako wredną, starą plotkarę.
Dziewczyna skoczyła na łóżko i - dosłownie - zawinęła się w kołdrę i koc.
- Nie chce mi się iść pod prysznic, ale muuuuszę. - jęknęła.
- To idź. - powiedziałem.
Nigdy nie rozumiem problemów dziewczyn. Przeważnie ograniczają się one do stworzenia wielkiego dylematu z naprawdę banalnej i prostej sprawy. Może to po prostu pewien sposób zwrócenia na siebie uwagi? Nie wiem.
- No dzięki za pomoc. - mruknęła i wstała.
Podeszła do szafy i z niej wyciągnęła dwie złożone w kostkę rzeczy.
- Ładna? - zapytała i pokazała mi, już rozłożoną, piżamę, która składała się z różowej bluzki z długim rękawem i dresowych spodenek w tym samym kolorze. Obie części ubioru miały wzorek w słodycze.
- Słodka. - stwierdziłem.
- No wiem... dostałam kiedyś od kolegi. - powiedziała.
- Mhm. - mruknąłem.
- No nie mów, że jesteś zazdrosny! - zaśmiała się głośno. - Chodź, dam Ci jakieś dresy brata. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia. - Śmiało! - spojrzała przez ramię.
Ruszyłem za blondynką, która już wchodziła do pomieszczenia znajdującego się naprzeciwko jej pokoju. W pokoju panowała wszechogarniająca ciemność, co jednak uległo zmianie po włączeniu światła. Widać było, że właściciel pokoju uwielbia kolor brązowy. Dlaczego? Wszystko w tym pokoju - zaczynając od koloru ścian, a kończąc na ramkach na zdjęcia - było w kolorze brązowym.
- Co chcesz? Są tu długie dresy, krótkie spodenki... - mówiła. - O, mam!
Wstała i pokazała mi długie, szare dresowe spodnie.
- Ok. - powiedziałem, gdy podała mi spodnie.
- Teraz jakaś góra, chyba, że wolisz bez? - spojrzała na mnie.
- Przeważnie bez, ale tak trochę głupio. - stwierdziłem.
- No ok. - westchnęła i zaczęła czegoś szukać w kolejnej szafce.
- Czemu tak westchnęłaś? - zapytałem.
- Tak tylko. - powiedziała i zachichotała. - Proszę. - wstała i podała mi koszulkę z krótkim rękawem w kolorze czarnym. Na koszulce był sprany nadruk, przedstawiający prawdopodobnie jakiś slang.
- Może być? - zapytała.
- No jasne. - stwierdziłem.
- Dobra, idę pod prysznic. Idziesz? - zapytała, wymachując swoją piżamą.
- Nieee, poczekam. - odpowiedziałem.
- No dooooobra. - przewróciła oczami i opuściła pomieszczenie.
Ja zacząłem oglądać zdjęcia stojące na każdej półce. Widać, że brat Emmy cenił sobie wspomnienia. Większość zdjęć przedstawiała mamę Emmy, która trzymała na kolanach małą dziewczynkę. Widać było, że w perspektywie czasu Emma nie zmieniła się prawie wcale. Włosy dalej pozostawiała rozpuszczone, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nie wiem nawet, czemu dalej stałem w pokoju jej brata. Postanowiłem wrócić do pokoju dziewczyny. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, zauważyłem mamę Emmy, która właśnie wchodziła po schodach, trzymając w ręce dwa kubki.
- Emma śpi? - zapytała szeptem kobieta. Gdy pokiwałem przecząco głową, dodała:
- Zrobiłam Wam herbatę. - oznajmiła i spojrzała na ciuchy, które trzymałem. - Zostajesz na noc? - zapytała.
W jej głosie nie było ani krzty pogardy, zwątpienia, podejrzliwości lub obawy. Inna matka prawdopodobnie już wyrzuciłaby z domu chłopaka, który zamierza zostać na noc u jej córki... ale chwila, ja nic nie planowałem.
- Chyba tak. - powiedziałem niepewnie. - Emma kazała mi wziąć te ciuchy.
- Nie ma sprawy. - powiedziała uprzejmie. - Mam do Ciebie prośbę. - oznajmiła kobieta.
- W czym mogę pomóc? - zapytałem.
- Idę już spać, jutro wychodzę wcześniej do pracy. Przekażesz Emmie, że musi wstać rano i pilnować, ponieważ przyjedzie moja koleżanka z pracy i przekaże kilka papierów? - zapytała na jednym wydechu kobieta.
- No pewnie. - powiedziałem. - A o której ma wstać? - zapytałem.
- Wcześnie rano, o 6. - odpowiedziała kobieta.
- A sprawiłoby problem, gdybym ja odebrał te dokumenty? - zapytałem niepewnie. - To dosyć wcześniej, a Emma pójdzie późno spać, więc może lepiej, żeby się wyspała.
- Nie, nie sprawiłoby mi to problemu. Pytanie brzmi, czy Ci nie sprawi problemu, żeby wstać tak wcześnie. - zaśmiała się kobieta.
- Skądże. - machnąłem ręką.
- Dobra, to pewnie o wpół do 7 powinna być. - stwierdziła i cmoknęła. - No nic, to dobranoc życzę. - podała mi kubki i z uśmiechem udała się w stronę schodów.
Czym prędzej udałem się do pokoju dziewczyny. Nie powiem, noszenie kubków i ciuchów jednocześnie jest niezwykle niewygodne. Postawiłem naczynia na stole i usiadłem na łóżku Emmy.
- Jestem. - powiedziała dziewczyna, wchodząc do pokoju.
W ręce trzymała ręcznik i wycierała nim głowę. Muszę powiedzieć, że w tej piżamie wyglądała wręcz niemożliwie słodko.
- Chcesz... iść? - zapytała niepewnie, patrząc na mnie. - Cory!
- Tak? - zapytałem.
- Nie śpij! - powiedziała i dodała: - Jeszcze.
- Przepraszam, ale tak pięknie wyglądasz w tej piżamie, że nie da się na Ciebie nie patrzeć.
- Tak mi mów, Cory. Idź. - rozkazała.
Ja z ciężkim sercem wstałem, chwyciłem leżące na łóżku ''piżamy'' i udałem się do wyjścia z pokoju. Po chwili jednak wróciłem się.
- Gdzie jest łazienka? - zapytałem.
- Zostawiłam otwarte drzwi, żebyś trafił. - zaśmiała się głośno.
Wróciłem na korytarz. Faktycznie, drzwi od pomieszczenia, znajdującego się na końcu korytarza były szeroko otwarte. Wszedłem do łazienki i przystąpiłem do wykonywania wieczornej toalety.
Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i wróciłem do pokoju Emmy. Blondynka leżała na łóżku przykryta szczelnie kołdrą.
- Emma? - zapytałem cicho, w obawie, że śpi.
- Hm? - zapytała.
- Nic.. myślałem, że śpisz. - powiedziałem i usiadłem na kanapie. A może była to sofa?
- Dobranoc. - powiedziałem i położyłem się na kanapie.
- Ej! Gdzie ty jesteś? - zapytała.
- No.. tu. - powiedziałem.
- Nie bądź taki, chodź do mnie. - mruknęła.
- Mogę? - zapytałem głupio.
- No pewnie, głupolu. - stwierdziła.
Wstałem i podszedłem do łóżka. Położyłem się obok dziewczyny i przykryłem nas kołdrą.
- Teraz dobranoc. - stwierdziła.
- A co z herbatą? - zapytałem.
- Trudno, nie chce mi się już wstawać. - sprostowała.
- Jedziemy jutro po Twojego kota? - zapytałem.
- Mmm.. jeśli będę w stanie wstać z łóżka to tak. - odpowiedziała.
- Nie rozumiem. - przyznałem.
- Jesteś taki ciepły, że tylko spać i spać. - powtórzyła to samo, co mówiła o kocu od Jane.
Ja się tylko zaśmiałem pod nosem i zamknąłem oczy. Oddech dziewczyny po chwili się wyrównał, a ona już się nie odezwała. Zastanawiałem się, jak ona to robi, że tak szybko zasypia. Ja lubię trochę pogłówkować o minionym dniu, a ona po prostu śpi. No właśnie. Tym razem moje nocne rozmyślania po raz kolejny dotyczyły Emmy. Zastanawiałem się, czemu myśląc lub mówiąc o Emmie, używam tylko tylko słów ''dziewczyna'', ''blondynka'' lub jej imienia. Jeszcze nie powiedziałem otwarcie nic w stylu ''moja dziewczyna''. Właściwie nie wiem czemu. ''Moja dziewczyna'' wydaje mi się być bardzo dziwnym określeniem. Dlaczego? Nie wiem. Może jest to spowodowane tytułem ''moja''? Bardzo możliwe. Dziewczyna nie jest rzeczą, więc określenie ją ''moją'' byłoby najmniej dziwne. Sądzę, że ''partnerka'' byłoby tu lepszym określeniem na Emmę. Tak, zdecydowanie ''partnerka'' jest ładniejszym, a także bardziej kulturalnym określeniem. Postanowiłem, że od jutra będę częściej, i przede wszystkim otwarcie mówił o Emmie jako mojej partnerce.
Z takimi myślami postanowiłem wreszcie spróbować zasnąć.
***
- Corey! Corey! - skądś dochodził głośny, natarczywy szept.
Otworzyłem oczy i w miarę możliwości, ponieważ nie chciałem obudzić blondynki, która oparła swoją głowę na mojej klatce piersiowej, skutecznie uniemożliwiając mi ruchy,
rozejrzałem się po pokoju. Mama Emmy wychylała głowę zza drzwi.
- Dzień dobry. - powiedziałem cicho.
- Wychodzę do pracy. Zejdziesz za pół godziny, ok? Alice może się trochę spóźnić. - powiedziała kobieta.
- Nie ma sprawy. - powiedziałem uprzejmie.
Gdy kobieta opuściła pomieszczenie, ja podjąłem nieudolną próbę ''wydostania się'' spod blondynki. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać bardzo zabawnie. Gdy wreszcie udało mi się położyć bezpiecznie głowę blondynki na poduszce, wstałem z zamiarem przebrania się w swoje ciuchy. Gdy chwyciłem spodnie z krzesła, blondynka poruszyła się i wydała z siebie bliżej nieokreślony pomruk. Z trudem powstrzymałem się, aby nie zaśmiać się pod nosem.
Gdy wreszcie udało mi się ubrać swoje ubrania, przy okazji zachowując się w miarę cicho, opuściłem pokój. Schodząc po schodach, wyczułem telefon, spoczywający na dnie kieszeni spodni. Wyjąłem urządzenie i spojrzałem na ekran, który wskazywał godzinę 6:03. Mimo wczesnej godziny, czułem się wyspany. Wszystko zapewne było zasługą Emmy, która wyśpi się za nas dwoje. Postanowiłem, że poczekam na koleżankę mamy Emmy w kuchni. Usiadłem przy stole i patrzyłem bez większego sensu w okno, które wychodziło na ogród.
Postanowiłem, że zrobię Emmie kawę i śniadanie. Chwilę sprzeczałem się sam ze sobą, czy użycie produktów Emmy i jej mamy będzie właściwym posunięciem, jednak po chwili stwierdziłem, że jeśli będzie trzeba, odkupię wszystko. Wstałem i podszedłem do blatu, na którym jeszcze leżała siatka z zakupami Emmy. Popatrzyłem głupio na szafki, po czym postanowiłem otworzyć tą, która wisiała nad czajnikiem elektrycznym i ekspresem do kawy.
Bingo! W szafce była kawa oraz cukier. Nie wiedziałem, jaką pije Emma, więc chwyciłem słoik z kawą rozpuszczalną i postawiłem na blacie. Z szafeczki wyjąłem także cukier, który znajdował się w ładnym, szklanym naczyniu. Dobra, teraz chyba jakiś kubek... chyba.
Proszę, niech on będzie w tej szafce! Niestety, moja prośba poszła na marne. Kubki i szklanki znajdowały się w szafce, którą otworzyłem w następnej kolejności. Muszę przyznać, ze grzebanie w czyichś rzeczach było niezwykle krępujące. Kubek, kawa i cukier, coś jeszcze? Mleko, ale to na końcu. Wstawiłem wodę w czajniku elektrycznym, po czym zabrałem się za przygotowywanie kawy. Kompletnie nie wiedziałem, ile czego Emma dodaje przy przygotowywaniu kawy, więc wsypałem wszystkiego ''na oko''. Dobra! Teraz śniadanie!
Gdy tylko czajnik postanowił ''pstryknąć'', zalałem kawę i zabrałem się za przygotowywanie jedzenia. Znalezienie chleba chwilkę mi zajęło, ale z resztą składników poradziłem sobie bez problemów. Tak oto śniadanie Emmy, czyli kanapki z serem i pomidorem znajdowały się na talerzu. Gotowe kanapki posypałem szczyptą soli i położyłem wszystko na stole. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 6.37. Koleżanka mamy Emmy jeszcze nie przyjechała. Podszedłem do drugiego okna w kuchni, przez które widać było bramę i ujrzałem auto, z którego właśnie wychodziła ubrana elegancko kobieta z teczką w ręku. Żeby uniknąć pukania, które, mimo że rozległoby się na parterze, mogło obudzić Emmę, udałem się do drzwi i je otworzyłem. Młoda kobieta wyglądała na zdziwioną, gdy mnie zobaczyła, ale nic nie powiedziała.
- Witam serdecznie. - uścisnęła mi rękę. - Eva przekazała, że przywiozę dokumenty?
- Tak, tak, oczywiście. - powiedziałem. - Miała je odebrać Emma, wiem, ale śpi.
- Mhm. - mruknęła kobieta. - Proszę, tylko niech nic się nie zgubi, to bardzo ważna sprawa. Proszę nie zdradzić tajemnicy, ale jeśli Eva da radę wykonać to w szybkim terminie, może dostanie awans! - powiedziała, wyraźnie podekscytowana, kobieta.
- Nie pisnę ani słówka. - zaśmiałem się.
- Muszę lecieć do pracy. Miłego dnia życzę! - powiedziała kobieta i odwróciła się.
- Miłego dnia i pracy! - powiedziałem i zamknąłem drzwi.
Położyłem teczkę na kredensie w korytarzu i wróciłem do kuchni. Stwierdziłem, że bardziej ''romantycznie'' będzie, jeśli Emma zje swoje śniadanie w łóżku.
Chwila! Znowu się zaczyna! Chociaż... niech trwa. Teraz myślenie o Emmie stało się normalne. Przez to, że wreszcie to denerwujące uczucie ze mną wygrało... nie mam z czym walczyć. Sprawienie Emmie przyjemności poprzez głupie śniadanie do łóżka - sprawi przyjemność i mi.
Wziąłem ze stołu talerz z kanapkami i kawę, a następnie udałem się na górę.
- Emma? - szepnąłem, wchodząc do pokoju.
- Hm? Cory? - zapytała cicho blondynka. Przed chwilą musiała się obudzić.
- Tak. - powiedziałem.
- Gdzie cię wywiało? - zapytała smutna.
- Robiłem Ci śniadanie. - odpowiedziałem.
- Tak? - zapytała zdziwiona i spojrzała na mnie. - Coooooory, to urocze! - powiedziała i podniosła się do pozycji siedzącej.
Położyłem śniadanie na stole i delikatnie przysunąłem go do łóżka. Dziewczyna chwyciła kubek w obie ręce i z zamkniętymi oczami upiła łyk.
- Mmmmm... pyszna! - powiedziała. - Umiesz robić kawę. - stwierdziła.
- Wydaje Ci się. Smacznego. - powiedziałem.
- Dziękuję. - powiedziała i... dała mi ''całusa'' w policzek? Co?
_____________________________________________________________________
Dwunasty! Przy pisaniu tego rozdziału zastosowałem się wreszcie do Waszych rad i sprawiłem, że opisy przeważają nad dialogami. Mam nadzieję, że się spodoba!
Dziękuję za mnóstwo miłych komentarzy i (już) dziesięć obserwatorów!
Cory romantyk :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Weny życzę ;)
xoxo.
cantbreakmycrown.blogspot.com
Dzięki! :D
UsuńNastępny rozdział! Nie mogłam się już doczekać ;) Bardzo fajny, ja u siebie tez muszę dodać więcej opisów ;)
OdpowiedzUsuńEj! Jak wydasz swoją książkę (xD) to powiedz mi, a ja od razu wykupię milion sztuk i będę je czytać po 100 razy w kółko :D
Pozdrawiam! BookGirl
Obiecałem, że będzie wczoraj i był! :) Co do książek to miłe, haha! :) Po studiach może się coś pomyśli :)
UsuńOo nowy rozdział! Już czekam na następny, bo na prawdę ten jest świetny :))) pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńzdjeciapelneinspiraji.blogspot.com
- Zamknij drzwi na zamek. - rozkazała.
OdpowiedzUsuń- O tak, pani - ukłoniłem się.
- Chodź, dam Ci jakieś dresy brata. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
- Gitara, siema.
Co mi się dzisiaj dzieje?
Hhahahahahaa nie wiem, ale poprawiasz mi humor :D
Usuń