czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 27 cz.2 + zakończenie

Dzisiaj wyjątkowo notka ode mnie pojawi się na początku... ta część informacyjna :) 
No więc zapewne tytuł postu Wam już coś mówi, nie?
Do rzeczy... druga część dwudziestego siódmego rozdziału jest ostatnią częścią opowiadania Angel Undercover... jednak nie martwcie się! Wszystko wyjaśnię pod rozdziałem... a teraz zapraszam do czytania!

"Nie mów mi już o szkole!"


*Cory*


Gdy wszedłem na teren szkoły, automatycznie na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, związany z tym, co rzuciło mi się w oczy. Otóż przed budynkiem stały dwie osoby, ubrane w różowe stroje, które wyglądały jak coś na pograniczu stroju Daisy, a harcerki w zastępie Jednorożców. Nie musiałbym nawet podchodzić bliżej, żeby domyślić się, że to nie kto inny jak moja siostra i kochany braciszek. Jednak nim bliżej budynku byłem, tym bardziej chciało mi się śmiać. Kaliyah była uśmiechnięta i mówiła coś do co drugiej osoby, która wchodziła do szkoły. Jesse z kolei wyglądał jak siedem nieszczęść i niechętnie rozmawiał z uczniami na zmianę z Yah.
Gdy podszedłem do rodzeństwa, Ci prawie kończyli swoją robotę, ponieważ specjalnie zwolniłem, aby być ostatnim z wchodzących uczniów. Kali uśmiechnęła się szeroko do mnie, a następnie powiedziała:
- Cześć, Cory! Jesse, Twoja kolej.
- W życiu. - powiedział cicho blondyn.
- Ej! Bądź miły. - Yah spojrzała karcąco na brata.
- Miłego cukieraśnie spędzonego w szkole czasu i różowych tęcz gdzie okiem sięgnąć z okazji Dnia Kwiatów. - powiedział jak najciszej się dało Jesse.
Ja w odzewie zgiąłem się tylko wpół ze śmiechu, za co oberwałem czymś w plecy. 
Wyprostowałem się, a następnie spojrzałem na brata, ciągle się śmiejąc.



- Ej, co to było! Musisz być grzecznym strażnikiem różowych tęcz i cukierków. - zaśmiałem się i spojrzałem na przedmiot w dłoni blondyna, jakim był wielki, najprawdopodobniej plastikowy, lizak.
- Spadaj, zaraz kończymy to gówno i wtedy Ci kuź... - zaczął, ale przypomniał sobie o cukierkowym powołaniu. - kuź-cukierek walne!
- Dobra, ja idę bo był już dzwonek. Może spotkam na korytarzu różową tęczę! - pożegnałem się wesoło i wszedłem do budynku.
Klasa, w której mieliśmy pierwszą lekcję, znajdowała się niedaleko wejścia głównego, więc po chwili zauważyłem już całą ''paczkę'', która w świetnym humorze czekała na nauczyciela historii.
- Co was tak śmieszy? - zapytałem, podchodząc do grupy.
- Przerabiamy właśnie zdjęcie Jessego w różowym mundurze. Cześć, przystojniaku. - powiedziała Brittany, próbując zachować na chwilę powagę.
- Nie podrywaj mi murzyna, zacna Britanio. Hej, Cory.. - powiedziała Emma, na co Brittany wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Murzyna? Zacna Britanio? Cooo... - powiedziałem zdezorientowany, śmiejąc się cicho.
- Nie mój typ, spokojnie. Te włosy, weź.. - pokiwała głową, jakby rozczarowana, Britt.
- Ekhm, jestem tu. - pomachałem im przed twarzą ręką, na co dziewczyny zachichotały.
Przewróciłem oczami.
- Cześć, Cory! - powiedziała z szerokim uśmiechem Jessica. - O! Daj ten filtr czy co to tam jest ze spłaszczoną głową.
Brittany szybko kliknęła coś na telefonie, a po chwili wszyscy głośno się zaśmiali.
Ja pokręciłem głową ze śmiechem i obróciłem się, chcąc przywitać z resztą klasy chociaż kiwnięciem głowy. Przy okazji zauważyłem nauczyciela, który powoli zmierzał w naszym kierunku.

- Brittany, cicho. Sprawdziłem wszystkie te głupie poprawki semestru. A głupie ponieważ się rozpisaliście jakby od tego zależało wasze życie i ominął mnie maraton wersji reżyserskiej ''Gotowych na wszystko''. - westchnął mężczyzna. - Najlepiej napisali Tom i Cory, reszcie też jakoś poszło. Ważne, że wszyscy zdali, nie? - zwrócił się w naszą stronę profesor.
Ja bardzo się ucieszyłem, wiedząc, że mam już wszystko zdane. Dzięki temu mogłem wreszcie troszeczkę odpocząć i wiem, że w tym semestrze nie mogę już dopuścić do tak karygodnego zaniedbania.

***




Po szkole wszyscy udaliśmy się do Molly, aby uczcić... koniec lekcji... nic innego nie wpada mi do głowy. Po prostu poszliśmy.
Jesse z Yah niestety musieli zostać jeszcze w szkole, żeby podsumować ten Dzień Kwiatów
czy to to tam było. Jessica, chcąc być solidarną dla swojego chłopaka, została w szkole razem z nimi. Ja z kolei byłem pewien, że zrobiła to tylko po to, żeby zrobić z ukrycia kilka zdjęć Jessemu, a potem je przerobić, ale jak kto uważa, no nie?
Gdy wraz ze Stephenem weszliśmy do restauracji, ponieważ oboje szanowaliśmy surowy stosunek Daisy do palenia, zastaliśmy tam stół pełny przeróżnych dań z domieszką różu... Uhm, taa, zapowiada się smacznie w każdym razie.
- Czasami się zastanawiam, czy w tej restauracji sprzedają coś, w czym nie ma chociażby różowego lukru. - rzekł Stephen, po czym spojrzał znacząco na swój strój, który ja o wiele bardziej chętnie nazwałbym kostiumem, jakby chciał przekazać nam, że po prostu tu nie pasuje.
Ja na to zaśmiałem się głośno. Bo w sumie tak dokładnie było. On i Brittany byli dokładnym przeciwieństwem wszystkiego, co można było spotkać u Molly. Mimo tego byli tu stałymi i najlepszymi zapewne klientami...
- Oj, nie przesadzaj, braciszku.
- Dobra, nieważne. Ale pamiętaj, żeby wreszcie iść do tego okulisty, mama obiecała znaleźć trochę czasu, żeby Cię zapisać. - prychnął Stephen.
- A spadaj. - żachnęła się szatynka. - Jedyne, co nie pasuje od niczego w tej restauracji, to włosy Cory'ego.
- Ej! Mam się obrazić? Co masz do moich włosów? - zapytałem zirytowany... już drugi raz, no!
- Nic, nic... - mruknęła Britt.
- Wiem, kiedy kłamiesz, zacna Britanio. - prychnąłem.
- Będziesz coś chciał, dystyngowany Coreyu. - powiedziała szatynka. - Wcinamy!
- Już rzygam tęczą... - zapowiedział Stephen. - A było w szkole taaak fajnie.
- Stephen, przyjacielu.. - zacząłem.
- Już się boję. - stwierdził szatyn.
- Nie. Mów. Mi. Już. O. Szkole. - powiedziałem. - Jest po lekcjach i to temat tabu!
- Taaa... smacznej tęczy, kolego. - powiedział Stephen, po czym chwycił różowe do bólu ciastko.





***

*4 miesiące później*

*Cory*

Dzisiaj od rana słońce prażyło niemiłosiernie. Było bardzo gorąco, a efekt tych upałów dopełniał fakt, że, ze względu na budowę nowego boiska, zakończenie roku klas drugich, zapewne innych także, ale skupmy się na nas, musiało odbyć się w środku. Nasza hala gimnastyczna nie należała do najmniejszych, ale przy czterech licznych grupach, gronie pedagogicznym i rodzicach, którzy musieli się popisać i robić ''obciach'' swoim dzieciom, dając nauczycielom kwiaty i przemawiając - okazała się być mniej pojemna niż się wydaje.
Na szczęście wśród występujących rodziców nie znaleźli się nasi. My za to, po wejściu na halę, znaleźliśmy sobie miejsca mniej więcej w środku. Raz, żeby chociaż coś widzieć i słyszeć, dwa, żeby, znowu, nie zostać wyrzuceni do przodu, ponieważ ''nie słuchamy i chcemy pierwsi wyjść''.
Równo z podsumowaniem całego roku szkolnego przez dyrekcję, ja też zrobiłem sobie małe podsumowanie z serii ''Przemyślenia Cory'ego''. Swoją drogą zobaczycie, to jeszcze będzie, znany na całym świecie, serial!
No więc, na niewerbalną prośbę zacnej Britanii, zmieniłem styl uczesania... czego ja bym mianem zmiany nie określił, gdyż bym to wyolbrzymił. Po prostu poprosiłem fryzjera o ścinanie moich włosów mniej o pół centymetra i... nie czesałem ich rano. Nie wiem czemu, ale to się podobało Britt. Co do samej zacnej Britanii, ona wstawiła zdjęcie Jessego w różowym mundurze, ze spłaszczoną głową i rumieńcami na Facebook'a, co bardzo nie podobało się Jessemu do czasu, kiedy dostał więcej ''Like it'' niż zdjęcia profilowe tej o zacnym przezwisku. Swoją drogą, aż do teraz nie dowiedziałem się, skąd ta zacna ksywka...
Dwa dni temu mama Emmy, moja i Clarków wyjechały na miesięczną wycieczkę gdzieś do Montany. Z niewiadomych przyczyn tata cieszył się jak nigdy do czasu, kiedy mama powiedziała, że codziennie chce widzieć zdjęcie pozmywanych naczyń i pomieszczeń w jak najlepszym porządku.
My nasze wakacje mieliśmy spędzić między innymi w Phoenix. Tata obiecał pojechać z nami, żeby wreszcie, pierwszy raz od kilku lat, spędzić z nami więcej czasu niż dwadzieścia minut kolacji.
Stephen wraz ze swoją dziewczyną postanowili sprawdzić umiejętności Stephena w dobieraniu kolorów i wyszło na to, że aktualnie nasz już-nie-szatyn ma włosy koloru ''wiosennej trawy''... no, wiecie, o co chodzi, po prostu zielone...
Style Brittany i Emmy stały się bardzo podobne, z tą różnicą, że Emma została moją blondynką, i w dalszym ciągu używa innych kolorów niż tylko czarny. A wszystko za sprawą Jessiki, która, jak się okazało, chce zostać projektantką mody... co więcej, jest w tym świetna i już dostała się, wybrana między setkami kandydatek, na jakiś letni staż.
Erick postanowił zrobić sobie roczną przerwę przed wyjazdem na studia, żeby móc więcej czasu spędzić na miejscu ze swoją partnerką. Jednak, jak to określił, nie zamierza próżnować, i będzie zarabiał jako korepetytor. Nie wątpię, że mu się to uda. Jak na moje on i Brittany mogą już być wykładowcami jakieś cholernego literaturoznawstwa.
Kaliyah jest co raz lepsza w swoich ''skater hopsach'' i teraz podejmuje nieudolne próby zarażenia swoją pasją Toma. Mimo, że to syzyfowa praca, Kaliyah się nie poddaje. 
Nie wiem czemu, ale w życiu nie spodziewałbym się lepszego zakończenia tego roku szkolnego. Wszystko jest neutralne. Zero zmartwień, problemów... Elegancko, prawda?
Swojego przemyślenia zakończyłem z chwilą, gdy dyrektor powiedział:
- Miłych wakacji, młodzieży.




______________________________________________________________________

Okej, kontynuując notkę z początku... muszę się Wam przyznać do kilku błędów, które popełniłem, pisząc to opowiadanie. Jest to ważne, ponieważ te błędy wyjaśnią Wam przyczynę tak małej ilości rozdziałów w tym opowiadaniu.

Błąd #1 - za mała ilość niewyjaśnionych spraw.
Błąd #2 - za duża ilość bohaterów przy małym stężeniu akcji.

No więc tak... oba te błędy łączą się ze sobą. Zrobiłem jeden duży błąd, ciągle wplątując w akcję nowych bohaterów, ale nie wiążąc ich z żadnym wątkiem. Jakby nie patrzeć jedynym wątkiem w opowiadaniu są rodzice Cory'ego i Emma, która namawia głównego bohatera do ich odnalezienia.

Podsumowując stwierdzam, że dopiero teraz, patrząc na zakończone opowiadanie, zauważam, ile rażących błędów popełniłem, pisząc. Są to błędy nie tylko związane ze sposobem i stylem pisania, ale także z budową akcji. Mimo, że jeszcze kilka miesięcy temu nie dałbym się w życiu namówić na zaczęcie publikowania moich wypocin publicznie, teraz jestem wręcz wniebowzięty statystykami, jakie osiągnęliście na blogu :)

- 6 550 wyświetleń

- 141 komentarzy

- 15 obserwatorów


Zakańczając, czy ktoś zauważył wielką, czarną kropkę przy grafice kończącej? Dopóki nie postawię kropki i nie zobaczycie notki bez zwrotu ''do przeczytania!'' - do tego czasu będziecie widzieć kolejne rozdziały w moim wykonaniu. A kolejny już nie długo... inni bohaterowie, inny czas i miejsce...
Hmmm... nie wiem jak wy, ale ja muszę kupić naszym bohaterom bilety na samolot do Phoenix.

A tymczasem...

Dziękuję bardzo i liczę na podobne statystyki (może nawet lepsze? :D) na tym, z czym zawitam od was niedługo :) A teraz...

Do przeczytania!!


8 komentarzy:

  1. Klap* Klask* Klap* Klask*
    Brawo! Koniec książki i to w jakim stylu! Brawo :)
    Dla mnie to była jedna z najlepszych opowiadań-blogów w moim otoczeniu xD
    Dziękuję za piękną historię i za wszystko, co tu pisałeś!
    Gratuluję i życzę dalszych sukcesów!
    Twoja czytelniczka, BookGirl :)))
    Do przeczytania!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, fakt - jesteś moją (najaktywniejszą) czytelniczką :D
      Czytając niektóre blogi zauważyłem, że motyw zakończenia... może lepiej ujmę to ''zwieńczenia'' całej akcji często się powtarza, ponieważ nie ma nic do dopowiedzenia i nie czego rozgrzebywać w losach bohaterów :)
      Dziękuję za wszystkie komentarze, które dodałaś w Angel Undercover i mam nadzieję, że zainteresuję Cię opowiadaniem, które zapowiedziałem (swoją drogą pierwsza poznajesz jego tytuł - ''Między młotem a Kayleigh'' ale ciii bo się wyda ^.^) oraz jednocześnie informuję, że nie zmieniam w tym celu bloga ani nic - jedynie tytuł i może link, żeby bardziej pasował... tym razem już poinformuję! Ha ha :)
      Jeszcze raz dziękuję !!!!:)))))))))))))

      Usuń
    2. Jej, już się nie mogę doczekać! :)

      Usuń
  2. Świetne, gratulacje dla ciebie za ten cały blog, za włożoną pracę!
    Deklaruję się, że będę czytać twoje następne opowiadanie!
    Pozdrawiam!
    FotoReporterka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, na ostatek już odpuszczę ci te moje wypociny, ale lecę już oglądać siatkówkę w Rio, ale chyba się już skończyła ;-; Nwm, lmao, yolo, swag coś tam ble?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ja Ci powinienem odpuścić moje, czytałaś TO COŚ dwa razy XD

      Usuń
    2. Eee tam, zawsze warto wrócić na stare śmieci :D Ale fajnie się czytało, miło coś tam ble. Taka luźna książeczka ^^ Zdeydowanie tak oł jea

      Usuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)