"Macie tu domy?"
*Denis*
Północ - biało.
Południe - biało.
Zachód - biało.
Co na wschodzie? Nie zgadniecie... Biało!
Podniosłem się z kolan i rozejrzałem się wokół. To nie ma sensu... nic tu nie ma.
Przez następne pięć minut próbowałem jeszcze dostrzec gdzieś w oddali coś, co wskazywałoby na czyjąś obecność, jednak nie przynosiło to żadnego efektu.
Zaczynałem powoli odnosić wrażenie, że po śmierci jest najpierw jakaś kara...
Hmm.. może to jest bezdenna, mleczna kraina, znajdująca się w brzuchu kota? Bądź co bądź, właśnie tam trafiało moje mleko z obiadu. Bardzo ciekawa koncepcja!
A to na nic innego nie wygląda...
Przez następne pięć minut próbowałem jeszcze dostrzec gdzieś w oddali coś, co wskazywałoby na czyjąś obecność, jednak nie przynosiło to żadnego efektu.
Zaczynałem powoli odnosić wrażenie, że po śmierci jest najpierw jakaś kara...
Hmm.. może to jest bezdenna, mleczna kraina, znajdująca się w brzuchu kota? Bądź co bądź, właśnie tam trafiało moje mleko z obiadu. Bardzo ciekawa koncepcja!
A to na nic innego nie wygląda...
- Witam.
Cholera! O mało serce nie wyskoczyło mi z piersi, gdy skupiając się na pustce i wsłuchując się w nicość, usłyszałem gdzieś za sobą przywitanie.
Cholera! O mało serce nie wyskoczyło mi z piersi, gdy skupiając się na pustce i wsłuchując się w nicość, usłyszałem gdzieś za sobą przywitanie.
Obróciłem się powoli i za sobą zobaczyłem starszego mężczyznę, ubranego w elegancką koszulę i kamizelkę. Jego włosy były śnieżnobiałe, a twarz głęboko poorana zmarszczkami.
Ciemna karnacja dawała mu wygląd takiego bajeranckiego, bogatego staruszka.
Na pierwszy rzut oka nie był ani wysoki, ani komicznie niski, ale gdy się dokładniej przyjrzeć, dorównywał mi wzrostem. Emanował spokojem, a pomarszczone ręce splótł zupełnie tak, jakby się modlił.
Ciemna karnacja dawała mu wygląd takiego bajeranckiego, bogatego staruszka.
Na pierwszy rzut oka nie był ani wysoki, ani komicznie niski, ale gdy się dokładniej przyjrzeć, dorównywał mi wzrostem. Emanował spokojem, a pomarszczone ręce splótł zupełnie tak, jakby się modlił.
- Witam. - powtórzył z miłym uśmiechem staruszek.
Wydaje się miły jak na demo... no tak, światy mi się pomyliły. W każdym razie wydaje się miły jak na anioła. Mam nadzieję, że to nie zaledwie pozory.
Wydaje się miły jak na demo... no tak, światy mi się pomyliły. W każdym razie wydaje się miły jak na anioła. Mam nadzieję, że to nie zaledwie pozory.
- Witamy w niebie... - zaczął mężczyzna, rozkładając ręce niczym ten ludzik z Monopoly.
W sumie to brakuje mu tylko laski i wąsika.
- Zaczyna się ciekawie.. - mruknąłem zniecierpliwiony, oswajając się z obecnością mężczyzny, który stracił w moich oczach pozycję tajemniczej postaci, a wstąpił na jej miejsce obraz uprzejmej osoby, na którą zawsze można liczyć.
- Śmieszek się znalazł, widzę. No więc witamy w niebie! - znowu ten gest.. - Zapewne masz teraz bardzo dużo pytań! Może nie jestem ekspertem, ale słucham. - powiedział, uśmiechając się uprzejmie.
W sumie to brakuje mu tylko laski i wąsika.
- Zaczyna się ciekawie.. - mruknąłem zniecierpliwiony, oswajając się z obecnością mężczyzny, który stracił w moich oczach pozycję tajemniczej postaci, a wstąpił na jej miejsce obraz uprzejmej osoby, na którą zawsze można liczyć.
- Śmieszek się znalazł, widzę. No więc witamy w niebie! - znowu ten gest.. - Zapewne masz teraz bardzo dużo pytań! Może nie jestem ekspertem, ale słucham. - powiedział, uśmiechając się uprzejmie.
- Nazywam się Denis, a swoją tyradę zacznę wyrażeniem zirytowania tym walącym po oczach, białym światłem. - zwróciłem się do mężczyzny.
- Witaj, Denis. Nazywam się Rufus i także niedawno tutaj trafiłem - przyznał.
- Rufus? - wybuchnąłem śmiechem.
Staruszek spojrzał na mnie wymownie i powiedział:
- Miałem sześćdziesiąt dziewięć lat... trendy na imiona trochę się zmieniły. - oznajmił spokojnie.. - Ile ty masz właściwie lat? - zapytał, nie ukrywając zaskoczenia moim zachowaniem. Jednak za nic nie mogłem dojrzeć w jego oczach dezaprobaty.
- Siedemnaście. Uprzedzając kolejne pytanie, potrącił mnie samochód - oznajmiłem, wywracając oczami.
Staruszek zrobił tylko współczującą minę i prawdopodobnie próbował uczcić moją pamięć minutą ciszy czy coś w tym stylu, ponieważ podniósł wyżej splecione dłonie i pochylił głowę.
- To... co to za miejsce? - zapytałem, przerywając irytującą ciszę.
Rufus ożywił się i zastanowił się chwilę.
- Przedsionek nieba. Stąd musimy się udać do Czyśćca. - oznajmił w końcu. Wydawał się w ogóle nie zaskoczony sytuacją.. jakby nie był w niebie i nie umarł kilka godzin temu.
- Okej... - odpowiedziałem bezpiecznie.
Lepiej uważać na takich... kto wie, czy śmierć nie wywołała w nich jakiejś traumy i może wyobrażają sobie teraz jakiś idylliczny, własny świat...
- Nie wydajesz się zbyt przejęty śmiercią - zagadnął Rufus.
- Ty też - stwierdziłem krótko.
Nie będę otwierał się za bardzo na tak świeże znajomości.
- Byłem przygotowany - powiedział, najwidoczniej sięgając gdzieś daleko pamięcią.
Skąd to wiem? Może stąd, że Rufus jakby odpłynął.
Taa...
Pokiwałem głową, wyrażając tym głęboką dezaprobatę zachowaniem starszych ludzi.
Wiecznie z głową w chmurach!
- No więc, profesorze Niebo - zagadnął nareszcie, przerywając ciszę. Rufus wywrócił oczami, budząc się z głębokiej zadumy. - Co musimy zrobić teraz?
- Musisz zrobić taki mały rachunek sumienia - oznajmił, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Przecież co sekundę umieramy, a następnie przechodzimy przez skomplikowane procedury dostania się do nieba. Pikuś!
- A po mojemu? - zapytałem.
Staruszek spojrzał na mnie wymownie i powiedział:
- Miałem sześćdziesiąt dziewięć lat... trendy na imiona trochę się zmieniły. - oznajmił spokojnie.. - Ile ty masz właściwie lat? - zapytał, nie ukrywając zaskoczenia moim zachowaniem. Jednak za nic nie mogłem dojrzeć w jego oczach dezaprobaty.
- Siedemnaście. Uprzedzając kolejne pytanie, potrącił mnie samochód - oznajmiłem, wywracając oczami.
Staruszek zrobił tylko współczującą minę i prawdopodobnie próbował uczcić moją pamięć minutą ciszy czy coś w tym stylu, ponieważ podniósł wyżej splecione dłonie i pochylił głowę.
- To... co to za miejsce? - zapytałem, przerywając irytującą ciszę.
Rufus ożywił się i zastanowił się chwilę.
- Przedsionek nieba. Stąd musimy się udać do Czyśćca. - oznajmił w końcu. Wydawał się w ogóle nie zaskoczony sytuacją.. jakby nie był w niebie i nie umarł kilka godzin temu.
- Okej... - odpowiedziałem bezpiecznie.
Lepiej uważać na takich... kto wie, czy śmierć nie wywołała w nich jakiejś traumy i może wyobrażają sobie teraz jakiś idylliczny, własny świat...
- Nie wydajesz się zbyt przejęty śmiercią - zagadnął Rufus.
- Ty też - stwierdziłem krótko.
Nie będę otwierał się za bardzo na tak świeże znajomości.
- Byłem przygotowany - powiedział, najwidoczniej sięgając gdzieś daleko pamięcią.
Skąd to wiem? Może stąd, że Rufus jakby odpłynął.
Taa...
Pokiwałem głową, wyrażając tym głęboką dezaprobatę zachowaniem starszych ludzi.
Wiecznie z głową w chmurach!
- No więc, profesorze Niebo - zagadnął nareszcie, przerywając ciszę. Rufus wywrócił oczami, budząc się z głębokiej zadumy. - Co musimy zrobić teraz?
- Musisz zrobić taki mały rachunek sumienia - oznajmił, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Przecież co sekundę umieramy, a następnie przechodzimy przez skomplikowane procedury dostania się do nieba. Pikuś!
- A po mojemu? - zapytałem.
- Całe Twoje życie musi Ci stanąć przed oczami, jaśniej się nie da, młodzieńcze. - powiedział, wzdychając.
- Okej, co mam robić? - zapytałem, próbując udawać, że wszystko jest w porządku.
NIE JEST! Umarłem, do cholery, a moim mentorem czy kimś jest dziwny staruszek o dziwnym imieniu. Lepiej być nie mogło!
Wziąłem głęboki wdech, aby uspokoić się trochę.
NIE JEST! Umarłem, do cholery, a moim mentorem czy kimś jest dziwny staruszek o dziwnym imieniu. Lepiej być nie mogło!
Wziąłem głęboki wdech, aby uspokoić się trochę.
- Zamknij oczy. - poinstruował mnie. staruszek i sam zamknął oczy z błogim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Wykonałem jego polecenie i po chwili z głębi mojego małego oceanu wspomnień wydobył się na powierzchnię obraz małego Denisa, leżącego w wózku. Następnie powoli każdy rok mojego życia, każde miłe wspomnienie oraz kilka tych nieprzyjemnych.
- O, malutki Di, normalnie zwracam tęczą. - mówiłem. - Pierwsza jazda na rowerku, no pięknie. Sześć lat... O, kurwa! Szkoła. Ha! 10 lat i już jestem znudzony życiem... Gimnazjum i beka z nastolatków. O... ładna! No i wreszcie to cholerne boom... i mnie nie ma. Fanfary, proszę!
Otworzyłem oczy i spojrzałem na staruszka, który już ''skończył'' i skupił swoją uwagę na mnie.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na staruszka, który już ''skończył'' i skupił swoją uwagę na mnie.
- Wiesz, że nic nie widziałem? - zapytał uprzejmie starzec.
- Yyy... aha. - odparłem zakłopotany.
- O! Uwaga! - powiedział staruszek, splatając ze sobą dłonie.
Popatrzałem na niego zdziwiony, lecz po chwili sam poczułem silny wiatr, wiejący gdzieś z zachodu.
Po chwili miejsce, w którym się znajdowaliśmy, otuliły ramiona bezkresnej ciemności, a my sami utknęliśmy w jakimś stanie niebytu.
Po chwili miejsce, w którym się znajdowaliśmy, otuliły ramiona bezkresnej ciemności, a my sami utknęliśmy w jakimś stanie niebytu.
- Witamy w Czyśćcu! - krzyknął staruszek, pojawiając się przede mną.
Dopiero po kilku sekundach odzyskałem władzę w nogach, nie mówiąc już o sprawności zmysłu wzroku i słuchu.
Rozejrzałem się wokół... Cywilizacja! Może taka trochę wymarła... dosłownie. Ale jest!
Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, byli ludzie. Obracałem się niczym pies, goniący bez przerwy za swoim ogonem.
Główną ''atrakcją'' okazała się długa kolejka, sięgająca aż po jakieś nieznane mi miejsce.
- Uhu, kolejka do Czyśćca. - powiedział mężczyzna, zacierając ręce.
Spojrzałem na niego zakłopotany. Muszę przyznać, że troszeczkę się pogubiłem.
- Przed chwilą powiedziałeś, że to jest Czyściec. - żachnąłem się.
- No tak, tak. Ale tak tu mówimy na całe to miejsce. - machnął ręką staruszek, bagatelizując wcześniejsze stwierdzenie.
- Musimy się ustawić w tamtej kolejce. Gdy nas wezmą, będziemy przez wiele godzin stawiani przed naszymi winami. Będziemy się musieli do nich przyznać. Po tym: BOOM! Jesteśmy w niebie. - staruszek żywo zamachał rękami, co mnie zawsze śmieszyło u starszych osób.
Zaśmiałem się pod nosem.
- Taaa... bo o nic więcej nie proszę, tylko po śmierci przechodzić przez wszystkie idiotyczne rzeczy, które zrobiłem. - powiedziałem, po czym parsknąłem śmiechem.
- Co? Ale musisz! - powiedział przejęty staruszek.
- Macie tu domy? - zapytałem.
- Tak, tam. - staruszek wskazał ręką za siebie.
- A szkołę?
- Niestety nie. - powiedział załamany mężczyzna, kręcąc głową.
- To nie spieszy mi się. - powiedziałem.
Kurcze, śmierć nie jest taka zła. Co prawda nie spodziewałem się życia po życiu, no ale lepsze to niż jakaś świadomość bezkresnej otchłani lub reinkarnacja w ciele psa...
Moje świetne rozmyślania przerwał żałosny szloch wyraźnie utrapionej czymś kobiety, która powoli minęła nas i poszła w stronę kolejki, mrucząc:
- Chcę do rodziny! Czemu ja?! Czemu teeeeeeraz?!
- Oj, biedaczka. Czasami tak mają. - powiedział cicho Rufus, po czym spojrzał na mnie. - nie radzą sobie z opuszczeniem rodziny. - dodał, a następnie spojrzał na mnie zdziwiony.
Czując na sobie jego wzrok, zapytałem:
- Co?
- Nico. Nie współczujesz biedaczce? - zapytał.
- Mam uczulenie na egzaltację. - mruknąłem niewzruszony.
Staruszek pokiwał głową z dezaprobatą i zapytał:
- Pokazać Ci domy?
Kiwnąłem twierdząco głową, a następnie ruszyłem za Rufusem.
_______________________________________________________________________
Pierwszy rozdział... Hmm.. powiem szczerze, że pierwszy raz tak długo siedziałem nad rozdziałem. No ale obiecałem sobie, że to opowiadanie będzie dopięte na ostatni guzik, więc tak będzie.
Próbna długość rozdziału... za krótki, stanowczo za krótki... chyba... nie wiem.
Dajcie znać w komentarzach.
Do przeczytania!
Świetny jak zawsze ;) Rozdział ma dobrą długość, ale mógłby być troszeczkę dłuższy.
OdpowiedzUsuńCzytałam te 15 komentarzy - twoją konwersację z ''Kuroneko AmbitneNazwisko''
Myślę, że trochę ostro cię ocenił/a. Ja nawet na takie szczegóły nie zwracałam uwagi ;)
Ale jedną rzecz zauważyłam dzięki niej/mu. Otóż czasami po wypowiedzi bohatera stawiasz kropkę, a potem w wypowiedzi narratora zaczynasz zdanie małą literą. Albo czasami jak jest taka sytuacja: 'wypowiedź bohatera 1 - narrator - wypowiedź bohatera 2 ', to wypowiedź bohatera 2 jest zaczęta małą literą, chociaż po wypowiedzi bohatera 1 i po wypowiedzi narratora była kropka. [...]
Nie wiem, czy to jest źle, ale chyba PO wypowiedzi bohatera stawia się kropkę tylko wtedy, gdy w wypowiedzi narratora NIE ma słów np. powiedziała, odrzekła etc. a jak jest np. jakaś czynność, to wtedy dajemy kropkę?
No nie wiem, ale zawsze jak czytałam książki to właśnie tak było ;) Możesz jeszcze w necie sprawdzić, jak poprawnie się pisze, ale mam wrażenie, że po prostu dajesz 'za dużo kropek' xD
Oczywiście nie potraktuj tego koma jako hejt, ale po prostu chciałam ci to powiedzieć ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! :)
BookGirl
Powiem szczerze, że w mojej głowie już się utrwaliła taka klarowność dialogu - łatwiej ktoś może odróżnić kwestię bohatera od wypowiedzi narratora, ale może faktycznie? Muszę to sprawdzić, tak nie może być! :D
UsuńDziękuję za komentarz i już nadrabiam u Ciebie :)
Oł kej ;) :D
UsuńBardzo fajny rozdział :) Tematyka całkiem okej :) Przyznam, że ja cały czas zastanawiam się, co dzieje się z nami po śmierci. Czy idziemy do nieba? A może reinkarnacja? Nie wiem. Przyznam, że imię Rufus jest całkiem... ładne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
you-give-me-breath.blogspot.com
Nowe opowiadanie! yay!
OdpowiedzUsuńTematyka zachęca... Na pewno będę czytać ;)
Rozdział fajnie napisany, a Rufus to nie takie złe imię :D Mi się podoba!
Pozdrawiam :)
http://zdjeciapelneinspiracji.blogspot.com/
Mi również to imię się podoba, ale musiałem utrzymywać lekki stosunek Denisa do życia :))
UsuńPozdrawiam