sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 5

"Nie ma to jak kiepski start"


*Denis*


Powoli zaczynałem oswajać się z sytuacją. Z każdym krokiem stąpałem coraz pewniej przez miasto. Okazało się, że opanowanie podstaw bycia tym, czym byłem, nie było wcale takie proste. Mam nadzieję, że odnalezienie owego klubu odpowie mi na takie pytania, jak: ''co ja tutaj robię?'', ''kim się stałem?" i nie tylko.
Czemu tak właściwie uznałem ''Deltę'' za klub?
Łącząc takie fakty, jak na przykład ten, że nazwa "Delta" występuje tylko w rozmowie nastolatków oraz wyłącznie w akompaniamencie słowa ''impreza'', doszedłem do wniosku, że to po prostu klub.
Przypadkowo usłyszałem również cenną w wskazówkę. Jakiś chłopak ubrany w jaskrawą ortalionową kurtkę z nadrukiem poinformował kogoś przez telefon, że idzie do niejakiej Rachel, a stamtąd uda się do "Delty". "To przecież kawałek od sklepu na E Enid" - mruknął rozdrażniony rozmową chłopak.
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mi, że będę patrolował ulice Mesy jako niewidzialny zwiadowca, wyśmiałbym go. Tymczasem jestem tu, spoglądam na ludzi, którzy szybkim krokiem zmierzają w nieznanym mi kierunku. 
Przechodzę przez malowniczą Val Vista, wspominając pięcioletniego siebie, kiedy byłem tu z mamą i bawiłem się z beztrosko biegającymi kotami na podwórku pani Ney.  Z Val Vista skręciłem w brukową uliczkę, która prowadziła prosto do jednego z moich ulubionych miejsc w Mesie. Val Vista Greens było z pewnością jednym z najpiękniejszych osiedli w tym mieście. W tym miejscu byłem chyba ze sto razy. Masywne, stare kamienice otoczone były nie tylko pięknymi ogrodami mieszkańców, ale także uliczką, która tworzyła prawie idealny kwadrat wokół domów. Drzewa rosnące po obu stronach uliczki wydawały się zamykać osiedle, odcinać je od świata i spojrzeń innych. Kiedyś często przejeżdżałem z mamą przez osiedle Val Vista na S34. Za każdym razem słyszałem wtedy to samo. "Jak ja chciałabym tu mieszkać.". Byłem do tego tak przyzwyczajony, że powtarzałem zawsze równo z mamą jak mantrę, na co ona śmiała się donośnie.
Usiadłem na ławce i obserwowałem ludzi spacerujących po osiedlu.
Chcąc lub nie, musiałem skupić się na moim celu. Nie wiem kto ''zlecił'' mi odnalezienie "Delty", ale zgadywałem, że dowiem się tego już niedługo. O "Delcie" wiedziałem już wszystko, co było mi potrzebne do dotarcia tam. Musiałem jednak niedługo ruszyć w drogę, ponieważ godzina dwudziesta zbliżała się nieuchronnie, a ja nie chciałem, aby ominęło mnie cokolwiek w czym miałem wziąć udział.
Przez ostatnie kilka godzin, przechadzając się po ulicach Mesy, spotkałem wielu ludzi. Głównie były to staruszki, które spacerowały powolutku z torbami pełnymi zakupów. Zauważyłem nawet panią w grubym, skórzanym płaszczu, na widok którego zrobiło mi się jeszcze goręcej. Inna pani prowadziła na smyczy cztery koty. Ech, niektórzy chyba chcą się zapisać w księdze Guinnessa jako kuriozum Mesy.

Wstałem z ławki i ruszyłem w stronę E Enid Ave. Zastanawiałem się, co by było, gdyby ktoś ''usiadł na mnie''. Czy czułby się podobnie, jak dziewczyna na deskorolce, jednak przez cały czas? Nie wiem, ale było to bardzo intrygujące. Dawało mi to, mimo wszystko, jakiś znak, że jestem chociaż w jednej setnej procenta zmaterializowany na świecie.
Poszedłem w stronę bloków, między którymi była wąska, wydeptana ścieżka, którą odkryłem w śmiesznych okolicznościach, kiedy musiałem dogonić mamę, która odeszła daleko, a ja byłem zauroczony małym szczeniakiem w czyimś ogródku.
Po około pięciu minutach spaceru poczułem na sobie czyjś wzrok. Uczucie to było na tyle denerwujące, że rozejrzałem się szybko w celu znalezienia jego źródła, jednak nikogo, oprócz wcześniej widzianej przeze mnie dziewczyny w wełnianej czapce, nie zobaczyłem.
Byłem pewien, że ten ktoś mnie widział. Przecież dużo osób gapiło się ''przeze mnie'' na coś innego, a to mi nie przeszkadzało w drodze ani razu.
Zmieszany skręciłem na E Enid Ave i szybkim krokiem podążyłem w kierunku "Delty", która dawała o sobie znać dobrze widocznymi nawet z daleka neonami.
Po drodze minąłem mały sklepik, przed którym sprzedawczyni zamiatała kilka rozsypanych chipsów oraz inne śmieci na kupkę. Poprzez stopniowe zwężanie się ulicy, wysokie kamienice  wydawały się zbliżać do siebie. 
Do drzwi klubu prowadziło kilka schodków. Wejścia do ''Delty'' pilnowało dwóch, od stóp po szyję odzianych w czerń, rosłych mężczyzn. Kiedy stanąłem naprzeciwko drzwi do klubu, zdziwiłem się. Kolejka przed wejściem liczyła zaledwie trzy osoby, ale po chwili i oni zniknęli we wnętrzu budynku. 
Postanowiłem usiąść na murku po drugiej stronie ulicy i cierpliwie poczekać na rozwój sytuacji. Zaledwie chwilkę później zauważyłem czteroosobową grupę, zmierzającą do klubu. Gdy stanęli przed wejściem do ''Delty'' i rozpoczęli konwersację z ochroną, ja kolejny raz dzisiaj poczułem na sobie czyjś przeszywający wzrok. Rozejrzałem się szybko, jednak tym razem zauważyłem źródło wzroku. Po drugiej stronie ulicy, kilka metrów od nastolatków, którzy czekali na wejście do klubu, stał chłopak. Był mniej więcej w moim wieku, ubrany cały na biało. Emanował spokojem i jakąś dziwną, niezidentyfikowaną siłą. Tak bardzo byłem zapatrzony w miejsce, gdzie stał, że nawet nie zaskoczyłem, kiedy pojawił się obok mnie.
- Widzę, kolega po fachu - zagadnął tajemniczym tonem.
Odzyskałem troszeczkę rozsądku i, przyjmując uprzednio obojętną minę, odpowiedziałem:
- Żebym jeszcze wiedział o co ci chodzi..
- No, nie wmówisz mi, że twoim hobby jest podziwianie ludzi wchodzących na imprezę w tym klubie - zaśmiał się.
Z bliska chłopak wyglądał na weselszego. Płowe włosy były rozczochrane tak, jakby po wstaniu ich nie ruszał. Był mojego wzrostu.
- Przed chwilą stałeś tam.. - wydukałem, jakby dopiero zaskakując, co chłopak właśnie zrobił.
- Hmm... może jeszcze nie teraz, ale niedługo będziesz robił to samo - odpowiedział zagadkowo.
Nie lubię ludzi, którzy wypowiadają się poprzez zagadki czy zawiłe opowieści z domieszką konfabulacji. Ten chłopak zaliczał się właśnie do pierwszego typu ludzi.
- Czekaj, czekaj - chłopak poklepał mnie po ramieniu i rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając za sobą tylko lekką poświatę. Ta również po chwili rozpuściła się w ciemności.
Dowiedziałem się tyle, co nic. Co teraz? Mam czekać na zbawienie czy na to, że ktoś podejdzie, klepnie mnie w ramię i powie: "Hej! Odnalazłeś "Deltę", jesteś zbawiony!"? Tak, to bardzo ambitne.
"Nie nawiązujesz kontaktu z dziewczyną, możesz wpływać na ich świat i pomagać jej" - przypomniałem sobie słowa Rufusa, którymi odprawił mnie z nieba.
Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem? To jest już jakaś wskazówka... a lepiąc z pojedynczych faktów jako-tako logiczną całość... wychodzi na to, że moim celem jest dziewczyna...
Przerwałem moje rozmyślania, kierując wzrok na gwałtownie otwierające się drzwi klubu. Z budynku wypadły dwie dziewczyny. Zeszły po schodach i przeszły kilka metrów do najbliższej ławki. Obie usiadły, a jedna z nich, brunetka, odkręciła butelkę z napojem i napiła się z niej. Blondynka z kolei mówiła coś do koleżanki, żywo gestykulując rękoma. Były podobnego wzrostu, obie ubrane jak na imprezę, jednak troszkę zbyt wyzywająco. Brunetka miała na sobie dżinsowe szorty i bokserkę z ekstrawaganckim, cekinowym wzorem. Całość dopełniały rozpuszczone, lekko pofalowane włosy i lakierowane szpilki. Blondynka z kolei ubrała czarną, aksamitną spódniczkę ze skórzanymi łatami po bokach, białą bokserkę, którą przepasała szerokim paskiem w tym samym kolorze, co spódniczka. Na to zarzuciła krótką, czarną skórzaną kurtkę oraz wysokie szpilki na platformie. Jej włosy z kolei... delikatnie pofalowane złote loki były rozpuszczone i opadały kaskadami na ramiona dziewczyny. Kilka niesfornych kosmyków opadało jej na czoło, ale najwidoczniej nie przeszkadzało to ich właścicielce.
Chłopak, który wcześniej zniknął chwilę po wejściu nastolatków do klubu, teraz znikąd pojawił się obok.
- Oho, a kogo my tu mamy - zagadnął. Lekko podskoczyłem, reagując na to nagłe przerwanie ciszy.
- Zniechęconego, uśmierconego przez BMW chłopaka, który marzy tylko o tym, żeby chociaż po śmierci nie gonić za niczym - mruknąłem. 
- Marudzisz. Dobrze, że Sam stamtąd wyszła... straszny zgiełk - stwierdził.
- Ja widziałem tu łącznie może siedem osób, nic specjalnego - mruknąłem.
- Siedzisz naprzeciwko trzeciego wejścia, na dodatek dla personelu, brawo ty - zaśmiał się chłopak.
- Kim jest sam? - zapytałem zaciekawiony.
- To dziewczyna, którą kazali mi pilnować. Widzisz tamtą brunetkę? - zapytał.
W odpowiedzi pokiwałem głową.
- Jak tutaj trafiłeś? - zapytałem, próbując dociec genezy wydarzeń, które spotkały chłopaka po jego powrocie na ziemię. Dało mi to jakąś tam szansę na porównanie ich z tym, co mi się przytrafiło i docieknięcie tego, co mam dalej robić.
- Umarłem w tragicznych okolicznościach... ale z mojej winy, niestety - odpowiedział smutny, a ja ze względów grzecznościowych postanowiłem nie dociekać szczegółów. Po chwili kontynuował:
- Gdy trafiłem do nieba, myślałem, że oszaleję z nudów. Zafundowali mi wykład o tym, że nie doceniam daru jakim jest życie po życiu i odesłali mnie tutaj z jakąś krótką informacją o dziewczynie... i tyle. Sam odnalazłem w markecie, kiedy robiła zakupy... od kiedy się nią opiekuję, życie na ziemi stało się o wiele łatwiejsze. Nie włóczę się już po ulicach, ale robię wszystko, co mi się podoba, jednak możliwie jak najbliżej Sam - wytłumaczył.
- Mam podobnie... też powiedzieli mi o dziewczynie, a potem nagle poczułem potrzebę przyjścia dokładnie tutaj - powiedziałem.
- Rozumiem... a jak myślisz, dałbyś radę pomóc blondynce? - spytał, przenosząc wzrok ze mnie na dziewczynę, nadal siedzącą po drugiej stronie ulicy na ławce. Teraz dziewczyna przerwała akurat rozmowę z koleżanką i próbowała podnieść rzecz, która wpadła jej pod kratkę wejściową, z niezrozumiałego mi powodu ułożoną przed ławką. Może miała zastąpić popielniczkę? Nie wiem.

Ja spojrzałem zdziwiony najpierw na chłopaka, później ponownie na dziewczynę. Bardzo chciałem, żeby wydostała swoją rzecz z kratki, ponieważ wiedziałem, że chce jeszcze wrócić na imprezę, w końcu spędziła w środku może dziesięć minut.
- Spróbuj ją podnieść - mruknąłem, zirytowany nieefektywnymi działaniami dziewczyny. Ta zaniechała prób wyjęcia rzeczy i pociągnęła za kratkę. Ta nie ustępowała.
- Mocniej - zaśmiałem się. - Ach, te dziewczyny. Ze względu na to, że dziewczyna kucała nad kratką, a akurat ''posłuchała'' mnie i mocno szarpnęła kratkę, ta uderzyła ją w kolano, co dziewczyna podkreśliła głośnym "Au!".
- O, Boże! - przestraszyłem się, patrząc jak dziewczyna wyjmuje swoją własność, a potem odkłada niezgrabnie kratkę, i masuje kolano, siadając z powrotem na ławce.
- Nie ma to jak kiepski start... przynajmniej już wiesz, że dziewczyna słucha twoich podszeptów... nie sądzisz, że to coś znaczy?
Pokiwałem powoli głową, wpatrując się w dziewczynę, która na ponów śmiała się z koleżanką. Po chwili obie wstały i wróciły do budynku.

Ja poczułem na ciele niezidentyfikowane ciepło. Po chwili całe moje ciało zaczęło iskrzyć się na biało. Poczułem się nagle czysty i lekki, zupełnie tak, jakbym nigdy nie wyszedł z domu po dżem.

_______________________________________________________________________

Woohoo! Jest pierwszy rozdział pod patronatem boskiej Kuroneko AmbitneNazwisko!
Wy też widzicie ogromną różnicę między poprzednim a tym rozdziałem? Bo ja ogromną :)
Dajcie znać w komentarzach co sądzicie, a tymczasem ogłoszenia parafialne:

Zapraszam Was serdecznie do Kuroneko na bloga Nigrum Cor!


>>>>>>>> Nigrum Cor <<<<<<<<

Oprócz tego zapraszam do zakładki ''Bohaterowie'', w której usunąłem niepotrzebną postać epizodyczną, na jej miejsce wstawiłem inną, a także podmieniłem zdjęcie Denisa na inne :)

Miłego wieczoru i do przeczytania!









5 komentarzy:

  1. Jakbym nie czytała twojego rozdziału.. Hm, troszkę mi to przeszkadza, bo podoba mi się w jaki sposób piszesz, ale teraz jest bardziej dopracowane :)

    Jak to ja, nędzna dziewczyna nie rozumiałam niektórych słów, m.in. "domieszka konfabulacji" ł-o-t?
    Pewnie większość ludzi, wie co to znaczy, ale ja musiałam co chwilę sprawdzać w google'u co to za słowo xd Ale nie przejmuj się, często mi się to zdarza!
    ''Tymczasem jestem tu, spoglądam na ludzi, którzy szybkim krokiem zmierzają w nieznanym mi kierunku.
    Przechodzę przez malowniczą Val Vista, wspominając pięcioletniego siebie'' - Wydaje mi się, że piszesz w czasie przeszłym, nie? Więc czasowniki powinny być w czasie przeszłym... chyba xd
    ''Inna pani prowadziła na smyczy cztery koty. '' - tutaj powtórzenie: zamiast pani, może być kobieta.
    No i to tyle. Cieszę się, że masz nową 'panią redaktor', tak trzymaj!
    I KuronekoAmbitnenazwisko - Dobra Robota ;)
    Pozdrawiam
    BookGirl
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/
    http://stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konfabulacja - dopowiadanie, zmyślanie ;)

      Uhm... nową tak, ale zacznijmy od tego, że pierwszą haha :D
      Moja pani od WOKu kiedyś czytała to opowiadanie i powiedziała, że robię chwilami zaledwie błędy stylistyczne, więc Kuroneko z nieba mi spadła i postaram się to podciągnąć ;) Wiem, że łatwiej się czyta lekki, prosty tekst, ale wolę moje widzieć w oprawie poprawności ;c
      W przytoczonym przez Ciebie zdaniu nie ma powtórzenia :P A jeśli chodzi o zdanie jakieś wyżej, to to samo słowo w dwóch różnych zdaniach nie jest powtórzeniem ;)

      Jak zawszę dziękuję za świetny komentarz ;D

      Usuń
    2. Hmm no widzisz na te czasowniki to nie zwróciłem uwagi... i w sumie nie wiem, więc skorzystam z opcji, którą doradza nam moja pani z angielskiego jako ostateczność.
      "Tymczasem byłem tu, spoglądałem na ludzi, którzy szybkim krokiem zmierzali w nieznanym mi kierunku. Przechodziłem przez malowniczą Val Vista, wspominając pięcioletniego siebie''- nie pasuje mi to jakoś.. ;D Ale sprawdzę i w razie ''W'' poprawię - dziękuję za spostrzegawczość :D

      Usuń
  2. Aha, i jeszcze jedna sprawa: zdjęcie Denisa wg mnie lepsze było tamte :) Ale jeżeli podoba ci się to, to okej. To tylko taka moja #opinion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz o co tu chodzi? Mitch Hewer (poprzednie zdjęcie), jest specyficznym aktorem i trudno znaleźć z nim grafikę, gdzie wyraża emocje mi potrzebne ;d Denis jest pewny siebie, uśmiecha się kpiąco itp., a on jest smutny i ma taki przygnębiony wyraz twarzy właśnie;) Po prostu nie odzwierciedlał Denisa, rozumiesz?^.^

      Usuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)