sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 6

''Dziewczyny spiskują''

*Cory*

- UBIERZ TEN GORSET, KOBIETO! - głośny krzyk Brittany zaatakował moje uszy. Powoli otworzyłem oczy.
- NIE ROZUMIESZ, ŻE NIE DAM RADY!? - to niewątpliwie była Kaliyah.
- Musisz wyglądać jak kobieta, a nie uliczny dres! - powiedziała już spokojniej Brittany. W jej głosie wyraźnie czuć było wyrzut.
- Lubie dresy! - żachnęła się Yah.
Jeszcze w piżamie udałem się do pokoju Yah, bo to właśnie z niego dochodziły krzyki.
- No, nareszcie! - powiedziała dumna z siebie Brittany.
Stanąłem w progu pokoju.
- Wyglądam jak dziwka.. - jęknęła Yah.
- Masz na sobie mój gorset, mała! - powiedziała Britt.
Moja siostra wyglądała olśniewająco. Miała na sobie krótką spódniczkę, gorset Brittany i nadkolanówki. Na nogach miała szpilki. Pierwszy raz odkąd pamiętam wygląda porządnie i elegancko.
- Wow! - udało mi się wydukać. - Brittany, dobra robota!
- No jeszcze Patta tu zawołajcie może! - żachnęła się Yah.
- Po co, żeby zemdlał z wrażenia? - zapytałem unosząc brew.
Kali tylko prychnęła. Patrick to fajny, w miarę porządny chłopak, ale tylko trochę dziecinny.
- Tu masz torebkę, a zaraz zrobimy makijaż i włosy. Teraz chwila przerwy. - oznajmiła Brittany głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Chodź, Cory, masz śniadanie.
Udałem się za szatynką do kuchni. Na miejscu zastał mnie talerz pełen czegoś, co wyglądało jak naleśniki oraz plastikowy kubek z kawą.
- Ja dwie godziny robiłam naleśniki, a Stephen poszedł po kawę. Wiem, że nigdy to nie to samo co by zrobiła Janette, ale i tak myślę, że się najesz. Ja idę malować naszą modelkę. Dzisiaj w parku będzie Patrick, wypadną mu gały. - powiedziała Britt.
- Na pewno, heh dzięki. - powiedziałem z uśmiechem.
- Smacznego. - krzyknęła na wychodne.
Zabrałem się za jedzenie. Włączyłem sobie jakąś nudną grę na telefonie. Wciągnąłem się tak, że nawet nie słyszałem głośnej rozmowy Stephena i Jessego, którzy najwyraźniej dopiero weszli do domu.
- Wygodniej się prowadzi i jest większa opcja tuningu, tak że każdy może jeździć jak chce.
Nie podoba mi się tylko nowy design aut. - mówił z zapałem Jesse.

- Ogólnie nie jest źle, tylko mogły już być jednolite, bo te kolorowe znaczki są okropne. Wyglądają jak zabawki dla dzieci, a nie auta wyścigowe. - powiedział Stephen.
- Cześć Cory. - przywitał się Jesse, a Stephen mu zawtórował. - Smacznego.
- Dzięki. - odpowiedziałem.
Chwilę tak jadłem i słuchałem rozmowy chłopaków. Właśnie popijałem kawę, kiedy do kuchni weszły dziewczyny.
- No cześć. - powiedziała Yah, stając w wyćwiczonej zapewne pozie przed nami.
- Masz chłopaka? - wypalił Stephen.
Wszyscy się zaśmiali. 
- Jeszcze tak. - odpowiedziała zarumieniona.
- Podobasz się sobie, wygodnie Ci? - zapytała Britt.
- W sumie nie jest źle.. - powiedziała Yah.
- Wow, siostra. Pierwszy raz pokazujesz coś więcej niż twarz. - zaśmiał się Jesse.
- No dzięki. - powiedziała.
Britt ożywiła się:
- Jest już 11, o której będzie Patrick w parku? - zapytała.
- Około 12:30. - odpowiedziała Yah.
- Od dzisiaj jestem stylistką Waszej siostry. - oznajmiła nam Brittany.
Kali tylko wzniosła oczy do nieba i obie się oddaliły. Ja udałem się do góry, żeby się trochę ogarnąć. Jako jedyny byłem jeszcze w piżamie.
Po umyciu zębów i nałożeniu na twarz kremu, o którym tak często przypomina nam Jane, udałem się do pokoju. Ubrałem jedną z wielu par czarnych spodni, które miałem. Nie były to przegięte rurki, ale też nie jakieś worki. Do tego dobrałem jako-tako pasującą czarną koszulkę z długim rękawem i wróciłem na dół.
Po chwili do kuchni weszła Britt, która była już w pełni gotowa. Dzisiaj wyróżniał ją tylko wyjątkowo mocny czerwony kolor szminki i mocne coś naokoło oczu. Oprócz tego była ubrana w obcisłe skórzane spodnie, koszulkę oraz dziwny krótki sweterek. Naprawdę nie wiem po co ubierać rzeczy, które nie pełnią żadnej pożytecznej funkcji.
- Sweter Ci się chyba skurczył w praniu. - prychnął Jesse.
Britt tylko spojrzała na niego z miną w stylu ''Bitch, please.''.
- To bolerko, idioto. - sprostowała Brittany.
Po chwili zaatakowała naszą trójkę, psikając jakimś dezodorantem o bardzo ostrym zapachu. 
- Fuj, co to? - zapytałem krztusząc się.
- Dezodorant. Musicie chociaż pachnieć jak już musicie wyglądać jak miotły. - rzekła.
- Ale to nie my mamy randkę, tylko Yah! - żachnął się Stephen.
- Jesse spotyka się z Jessicą, Cory z Emmą, a ty jesteś moim bratem i musisz mnie podkreślać. - powiedziała dumnie Britt.
- Fajnie.. - powiedział Stephen.
- Nie spotykam się z Emmą! Idzie z nami po prostu. - powiedziałem.
- Dobra, dobra. Nie zaczynaj kochasiu. I tak mamy do pogadania. - odpowiedziała.
Wyszła z kuchni. My dalej musieliśmy czekać na dziewczyny. Z tego całego zgiełku zapomniałem dać znać Emmie co i jak z naszym wypadem. Wybrałem jej numer i napisałem: ''Cześć! Co do wypadu do parku, to będziemy na miejscu około 12:30. To niedaleko szkoły, zamiast na Raven Way skręcasz na Bolden.''.
Po chwili dostałem odpowiedź: ''Będziecie przechodzić przez Sally Ave?''.
''Tak, tamtędy będziemy szli''. ''Będę tam czekała, wole nie szukać sama bo jeszcze nie znam za bardzo okolicy.''. ''To do zobaczenia :) ''. Odpowiedzi już nie uzyskałem.
- Chłopaki, do wyjścia! - powiedziała Britt.
Posłusznie udaliśmy się w stronę drzwi.
- Cory, dałeś znać Emmie gdzie się spotkamy? - zapytała ''szefowa Britt''.
- Tak. - odpowiedziałem krótko.

Większość drogi pokonaliśmy w ciszy. My sobie spaliliśmy, a Yah cały czas pisała coś na telefonie, chwilami śmiejąc się pod nosem. Nie miała najmniejszych trudności z poruszaniem się na obcasach. Widać było, że ukrywała to swoje ''kobiece'' ja.
Zbliżaliśmy się właśnie do załamania Neuralia Rd na Sally Ave. Przez kilka pierwszych sekund nikogo nie widziałem, jednak po chwili zobaczyłem Emmę w całej okazałości, która przechadzała się koło sklepu w tą i z powrotem. Gdy się zbliżaliśmy do niej, Britt i Kali poszły do przodu, przez co nie miałem okazji nawet przywitać się z blondynką. Britt i Yah przytuliły się z Emmą i poszły przed nami. Przez chwilę cisnęły mi się na usta słowa ''przytul mnie'', ale stwierdziłem, że nie dam całej trójce tej satysfakcji. Przez resztę drogi mogłem tylko patrzeć na tył blondynki, która dzisiaj wdzięcznie poruszała się na prawdopodobnie szpilkach. Oprócz tego miała na sobie rurki i luźną koszulkę.




- Cory, chcesz drugiego? - Stephen pomachał mi przed nosem paczką z papierosami, ja tylko odtrąciłem jego rękę, krótko odpowiadając:
- Nie.
- Zakochaniec. - prychnął Stephen.
- A ten zakochaniec weźmie. - powiedział Jesse, wskazując na siebie.
Po chwili chłopacy wznowili dyskusję o grach, a ja mogłem w spokoju iść wiedząc, że nikt nie będzie mi przeszkadzał w mojej kontemplacji.

W Połowie drogi dołączyła do nas Jessica. Po około 10 minutach doszliśmy wreszcie na koniec Bolden Dr. Znajduje się tu niewielki plac zabaw, kilka ławek i stołów. Jest to świetne miejsce na wagary lub okienka między zajęciami. Na jednej z ławek siedział Patrick, który ożywił się na nasz widok. 





Chłopak wstał i jedyne co robił, to patrzył z szeroko otwartymi oczami na swoją dziewczynę.
- No cześć. - powiedziała Yah, podchodząc do chłopaka i witając się z nim pocałunkiem.
Jesse głośno chrząknął. Jessica w odpowiedzi szturchnęła chłopaka w bok. Zaśmiałem się.
- Cześć wam! - powiedział Patrick do nas. Wszyscy skinęli głowami. - Idziemy? - zapytał ciszej Yah.
Siostra poszła za chłopakiem.
- Jakby co pisz SMS, siostra. - powiedział Jesse, patrząc groźnym wzrokiem na chłopaka.
- Dobra! - klasnęła w dłonie Brittany. - Ja idę ze Stephenem na zakupy.
Stephen się ożywił.
- Wstępujemy do Ogrodu Nędzy! - oznajmił od razu.
''Ogród Nędzy'' to ulubiona księgarnia Stephena i wiedział to każdy. Oryginalna nazwa tego miejsca to ''Ogród Wiedzy'', jednak przez kontrowersyjny, jakby post-apokaliptyczne wnętrze sklepu przyjęta została nazwa ''Ogród Nędzy''. Wygląd miał być przekazem wyższości wiedzy nad wyglądem.
- No dobra. - zgodziła się Britt. - To cześć, ludziki! - machnęła ręką.
Gdy odeszli, odezwał się Jesse:
- Kochanie, chcesz iść do jakiegoś kina czy coś? - zapytał. - Musimy dać chwilę samotności naszej parce. - zrobił serce z dłoni wiedząc, że to mnie zdenerwuje.
Jessica skinęła głową i zanim zdążyłem się odezwać, już ich nie było.
- Co robimy? - zagadnęła Emma.
Poddaj się, Cory!
- Nie wiem co byś chciała robić, mi wystarczy świetny widok. - powiedziałem.
- Ehm, to park, w którym walają się śmieci, a naokoło są tu tylko zepsute ważki. - spojrzała ma mnie zdziwiona.
Powiedz to wreszcie, idioto!
- Oraz olśniewająca blondynka.. - powiedziałem, patrząc na swoje buty.
- To miłe, Cory! - powiedziała. - Może pójdziemy na kawę? - zaproponowała.
- Bardzo chętnie. - powiedziałem.
Takim właśnie sposobem park opustoszał. Idąc bardzo blisko.. być może za blisko blondynki udaliśmy się przed siebie w stronę Olivo Rd, na której znajdowała się zdecydowanie najlepsza kawiarnia w California City.

Po kilku minutach drogi blondynka zatrzymała się. Spojrzałem na nią zdziwiony, ponieważ byliśmy dopiero w połowie drogi.
- Cory.. - zagadnęła blondynka.
- Hm? - zapytałem zaciekawiony.
- Chcę Ci podziękować za to, że pomogłeś obcej osobie poznać to miasto, pojechałeś ze mną na Muni, rozmawiałeś ze mną, wspierałeś mnie, nawet kiedy o tym nie wiedziałeś! To naprawdę dla mnie wiele znaczy! - mówiła. - Mogę coś dla Ciebie zrobić?
- Owszem. - powiedziałem. Odwagi, Cory, odwagi! - Nie mów aż tyle i nie bój się.
- Czego? - zapytała.
W tej samej chwili przyciągnąłem dziewczynę do siebie i przytuliłem najmocniej jak umiałem. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale nie umiałem inaczej. W jej towarzystwie nie da się inaczej.



- Mimo, że nie zdajesz sobie z tego sprawy, masz nade mną władzę bez dwóch zdań! Robisz ze mną coś, czego nikt jeszcze nie robił! Znam Cię od siedmiu dni, a ty mnie zmieniasz z każdym słowem, które mówisz i każdym gestem, który wykonujesz. Wiem, że teraz uważasz mnie za idiotę, ale nie mogę tego tyle czasu tłumić. - mówiłem jak najęty, jakby wstąpił we mnie jakiś duch.
Mimo wszystko, było mi o wiele lepiej wiedząc, że blondynka zdaje sobie sprawę z tego, co robi z chłopakiem, którego zna od tygodnia.
- Nie wiem, czy na kogoś też, ale na mnie działasz jak neodym.. Powiedz coś. - rzekłem.
Emma tylko zachichotała. Ja tu wyznaję jej coś, co nigdy nie powiedziałbym nikomu, a ona się śmieje. Ta dziewczyna jest niemożliwa.
- To słodkie, Cory! Ale mógłbyś mnie już puścić. - znów zachichotała.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że cały czas trzymam blondynkę w objęciach.
W trybie natychmiastowym puściłem dziewczynę. Nie mogłem siebie teraz zobaczyć, ale mogłem się założyć, że moja twarz przybrała postać dorodnego buraka, ewentualnie piwonii z ogródka Jane.
- Idziemy. - stwierdziłem i ruszyłem. Po chwili zachichotałem z własnej głupoty.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała, doganiając mnie.
- Jestem chwilami głupi. - stwierdziłem znowu wybuchając śmiechem.
- Odpowiedziałabym Ci szczerze na Twoje wyznanie, ale ostatnio kotłuje się we mnie zbyt dużo emocji związanych z przeprowadzką, stratą starych przyjaciół, tym, że bardzo mało widuje mamę, z przyjazdem brata.. jest tego tyle, że jakbym powiedziała Ci szczerze, co myślę o Tobie.. to by było za dużo. Może kiedyś... - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Ej! Nie możesz tak, no! - oburzyłem się, biegnąc za dziewczyną, która poszła przed siebie.
- Cierpliwość przede wszystkim. - powiedziała Em. - To tu? - spytała, wskazując ręką na drzwi z wielkim logiem Tommy's Coffee.
- Tak. - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi, wpuszczając dziewczynę przodem.
- Dżentelmen.. - zagadnęła wiedząc, że teraz tym bardziej ma nade mną władzę.
- Gdzie siadamy? - zapytała gdy zamknąłem za nami drzwi.
- Może na kanapie pod ścianą? - zaproponowałem. Nie mogę dopuścić, żeby dzielił nas blat stolika!
- Dobrze. - uśmiechnęła się.
- Idź usiądź, ja zamówię. Co byś chciała? - zapytałem.
Zrobiła uroczą minę myślicielki, która sprawiła, że na ułamek sekundy straciłem władzę w nogach.
Cory, ogarnij się do cholery!
- Waniliową Latte z puszystą pianką. Do tego może ciasteczko? - uśmiechnęła się szeroko.
- Jedno Ci nie wystarczy? - zapytałem, unosząc brew.
- Obiecuję, że schrupie kiedyś! - zapewniła i odeszła.
Podszedłem do lady. Tak się składa, że kelnera w tej kawiarni znam od dwóch lat. Często rozmawiamy jak tu przychodzę sam.
- Cześć Cory, w czym mogę służyć dzisiaj? Widzę, że z kimś jesteś! - powiedział wesoło.
- Siema, Trev! - przywitałem się. - No, dzisiaj nie sam, ale bądź taki miły i nie pytaj. Tydzień znajomości, dwa opowiadania.
- Heh, spoko. Co podać?
- Dla mnie mocną czarną, dla tej ślicznotki tam waniliową latte z puszystą pianką i ciasteczkiem. - wydukałem z pamięci zamówienie Emmy.
- Za pięć minut przyniosę. - zapewnił Trevor i odszedł.
Ja poszedłem w stronę blondynki, która siedziała na skórzanej kanapie z nogą na nogę i patrzyła na mnie. Usiadłem obok niej i zagadnąłem:
- Czemu urwałaś się z nami? Nie myślałem, że wagarujesz.
- Kuszącej propozycji nie można odmówić. - wyznała.
Po chwili Trevor przyniósł nasze kawy.
- Smacznego. - powiedział.
- Dzięki, Trev. - odpowiedziałem. - Jesteśmy przyjaciółmi, sama tak powiedziałaś. - kontynuowałem, gdy Trevor odszedł. - No więc.. Za przyjaźń? - upiłem łyk kawy.
- Czy aby na pewno dla Ciebie tylko przyjaciółka? - zapytała z kpiącym uśmiechem.
W odpowiedzi kawa, którą upiłem, teraz znajdowała się na mojej koszulce i brodzie.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

___________________________________________________________________

Szósty rozdział! Coś się wreszcie dzieje.
Tytuł rozdziału zostanie wyjaśniony w następnym epizodzie.
Czekam na opinie i komentarze :)

6 komentarzy:

  1. Już czuję, że co raz to bliżej tego momentu kulminacyjnego :) Zakończenie spodobało mi się chyba najbardziej - świetna pointa, zaskakująca, żartobliwa :) I wielki plus dla Ciebie, za moją kochaną Brittany - ona nigdy mnie nie zawodzi. Serio - uwielbiam ją za to szaleństwo, radość, pozytywną energię. Kiedy tylko czytam rozdziały, wyłapuję każdy fragment z nią :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiem, że jak teraz czytam to zakończenie, to nawet zabawne - fakt :)
      Dziękuję za kolejny, cudny komentarz! :)

      Usuń
  2. mocne coś naokoło oczu
    Oh, drogi Koreju, to się nazywa EYELINER
    Nie musisz dziękować 8)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano widzisz to już znam dwie kolorowe mazie na twarz: szminka i ajlajner:)):D

      Usuń
  3. "Smacznego. - krzyknęła na wychodne" - *Odchodne :D


    "- Fuj, co to? - zapytałem krztusząc się.
    - Dezodorant. Musicie chociaż pachnieć jak już musicie wyglądać jak miotły. - rzekła." - Wygrałeś! To jest tekst życia hahah xD

    "Zbliżaliśmy się właśnie do załamania Neuralia Rd na Sally Ave." - Rd jest skrótem:D W opowiadaniu powinieneś napisać "Neuralia Road" :D

    A więc... Świetny rozdział 😍 Początek - scena z gorsetem była fenomenalna. Rozumiem Yah - ja też wolę nosić jeansy i trampki, nkż spódniczkę i gorset :) Co prawda zastanawia mnie to, czy gorset jest elegancki, ale nieważne heh...
    Kocówka rozdziału to totalne mistrzostwo ❤ Szkoda jedynie, że on się postarał i w ogóle a ona nie:'( W końcu znają się dopiero tydzień więc ją rozumiem :D
    Przepraszam za nieobecność ale sam rozumiesz - szkoła:/
    Ode mnie to na razie tyle :D Byłoby miło gdybyś znalazł chwilę i wpadł tutaj-> stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Rebel Queen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huh, kobieto, a widziałaś moją nieobecność na blogu? Od października pracuję, dzisiaj w bibliotece byłem to 12 dni zaległości :(
      Na wychodne oficjalnie też jest formą poprawną, ale sam bym napisał na odchodne więc nie wiem skąd to się tam wzięło ;) W czasach rozdziału szóstego pisałem dwa rozdziały dziennie :O Co do Rd Road to wiesz ja taki normik biorę to z map google haha :D

      Idąc tropem gorsetu to Britt to trochę taka emo-got czy jak to się tam mówi, a w stylu gotów gorset często się spotyka (chyba, nie wiem, kobiety wiedzą lepiej haha)

      Dziękuję za miły komentarz :)

      Usuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)