niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 7

''Szczera rozmowa''

*Cory*

Emma ze śmiechem otarła mi kawę z twarzy chusteczką, którą wyjęła z torebki.
- Niezdara. - powiedziała Emma.
- Wszystko przez Ciebie. - obwiniłem ją ze śmiechem.
- No tak, tak Cory, tak. - zgasiła mnie.
- Muszę spytać, bo nie wyrobie. - wypaliłem. - Kim dla Ciebie jestem? Nie odpowiedziałaś.
Patrzyłem teraz jak blondynka upija łyk kawy. Na jest ustach została urocza obwódka z pianki.
- Pomyślmy.. - zrobiła minę myślicielki. - Kolegą byłeś. Przyjacielem chyba jesteś...
- Chyba? - przerwałem jej.
- Sprawdźmy.. przyjaciel pomógłby mi się pozbyć tej piany? - zapytała zaciekawiona.
- Nie mam chusteczki.. - odpowiedziałem, domyślając się na czym ma polegać ''sprawdzenie''.
- Poradzisz sobie. - puściła mi ''oczko''.
Takie rzeczy działy się tylko w mojej wyobraźni, od kiedy denerwująca katarynka stała się boską kobietą, jednak teraz stało się. Dodatkowo naprawdę... chyba. Bardzo powoli i skrupulatnie ''pomogłem'' dziewczynie pozbyć się piany z ust posługując się narzędziem, które leży nieużywane do właściwych celów chyba od zawsze... Ustami. Tak, zdecydowanie.
- Heh, dziękuję. - zaśmiała się blondynka, szczerząc się.
- Sąd? - zapytałem z miną 'zbitego psiaka.
- Nie jesteś kolegą ani przyjacielem. Jesteś chłopakiem... - zaczęła.
- Wiem, że jestem chłopakiem.. mam nawet dowody! - powiedziałem.
Blondynka się zaśmiała. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni. SMS od Brittany: ''Pierwszy pocałunek? Oooo, udało się! <3''. Odwróciłem się. Clarkowie stali za szybą i patrzyli na nas. Emma również się odwróciła i kiwnęła głową do Brittany. O co chodzi?!
Po chwili rodzeństwo nam pomachało i odeszli.
- O co chodzi? - zapytałem od razu Emmę.
Blondynka wybuchnęła śmiechem.
- No więc jak tak dzisiaj szłyśmy przed wami, rozmawiałyśmy o Tobie, Jessem i Patricku.
No i doszliśmy do wniosku, że ostatnio dziwnie się zachowujesz, Jessica dowiedziała się, że rozmawiałeś z bratem i dziewczynach no i dziewczyny mi powiedziały, że ostatnio jesteś kimś wyraźnie zainteresowany, oburzasz się na wzmiankę o tej osobie, ale prawdopodobnie cały czas Ci siedzi w głowie. - wytłumaczyła. Znowu się zaśmiała. - No i dzisiaj dowiedziałam się o kogo chodzi..
- A to zdradzieckie małpy.. - mruknąłem.
- Jesteś uroczy, Cory. Musisz tylko zdjąć maskę! ''You're acting all your live, what does it yield to you?''. - zanuciła słowa piosenki.
- Nie gram.. po prostu nie jestem taki głupi, żeby poddawać się każdemu zauroczeniu lub ślepej miłości. Spotkało mnie w życiu zbyt wiele rozczarowań, żeby czekać otwarcie na nowe. - powiedziałem stanowczo.
- Mam nadzieję, że kiedyś o tym porozmawiamy, jako przyjaciele. - powiedziała.
- A teraz! - kontynuowała rozluźniając atmosferę. Wstała i wzięła do ręki torebkę. - Chyba nie myślisz, że urwałam się z lekcji tylko na kawę? Mam plan, chodź. - pospiesznie wyszła z lokalu.
Ja zostałem sam. Dopiłem swoją kawę, wziąłem do ręki pustą szklankę Emmy i udałem się w stronę lady. Mimo, że mógłbym zostawić naczynia na stoliku, zawsze odnoszę je na zmywak. Po co Trev ma mieć dodatkową robotę? Gdy postawiłem naczynia na blacie koło zlewu, zauważyłem, że na podstawce pod szklankę leży jeszcze ciastko Emmy. Wziąłem je w usta i czym prędzej ruszyłem do wyjścia z kawiarni.
Emma zdążyła odejść zaledwie na kilka kroków.
- Jaki masz plan? - zapytałem, doganiając blondynkę.
- No więc postanowiłam, że jako przyjaciele musimy poznać to, co lubi drugie z nas. - oznajmiła.
- O, Boże. - powiedziałem, wznosząc oczy do nieba.
- Dokładnie, no więc ja dzisiaj zapalę papierosa, pomarudzę i posłucham muzyki, którą lubisz. - powiedziała stanowczo.
Ja się głośno zaśmiałem.
- Nie zapalisz. - stwierdziłem.
- Niby czemu? - zapytała zdziwiona.
- Yhm.. no więc pierwszy raz jest trudny.. a poza tym po co Ci to? - zapytałem.
- Chcę poznać to, co lubisz. - tupnęła nogą.
- Spokojnie. - zaśmiałem się głośno. - Możesz poznać to, co lubię bez nałogów. - sprostowałem.
- Kiedy ja chcę! - powiedziała.
- Dobra! - podniosłem ręce w geście poddania. - Zapalisz. - powiedziałem i znowu wybuchnąłem śmiechem.
- Idziemy do mnie? - zapytała.
- Do mnie bliżej. - stwierdziłem.
- Dobra! Challenge accepted. - powiedziała wyzywająco.

Zauważyłem, że szliśmy w stronę Irene Ave, co oznaczało, że dzieliły nas tylko dwa załamania od mojego domu. W czasie drogi wysłałem dwa SMSy, jeden do Jessego, drugi do Kali z pytaniem, czy któreś z nich jest w domu. Zarówno siostra jak i brat przysłali przeczącą odpowiedź. Mimo, że chciałem, aby cały świat zobaczył mnie w towarzystwie Emmy, nie chciałem żeby znów gadali.
Odległość do domu Andersonów pokonaliśmy w 10 minut. Wyjąłem z kieszeni klucze i po chwili drzwi stały otworem.
- Zapraszam do środka. - powiedziałem oficjalnym tonem.
Emma weszła do środka i zdjęła buty.
- Gdzie jest Twój pokój? - zapytała.
- Chodź za mną. - powiedziałem.
Poszliśmy na piętro i weszliśmy do pokoju.
- Wow! Jaki porządek. - pochwaliła mnie blondynka.
- Dziękuję? - odpowiedziałem ze śmiechem.
- Palisz w pokoju? - zapytała.
- Nie, nie pale ogólnie w domu, ale jak już to robię to siadam sobie na oknie. Wolę, żeby nie śmierdziało dymem. - poinformowałem.
- Okej. - powiedziała i usiadła na łóżku.
Wyjąłem z kieszeni bluzy paczkę papierosów i podałem dziewczynie. Następnie otworzyłem okno szeroko i podałem jej zapalniczkę.
- Ekhm.. uwaga. - podpaliła papierosa i zaciągnęła się.
W pierwszej chwili się zakrztusiła, jednak po chwili się przyzwyczaiła. Pokiwała głową z aprobatą.
- Dobre, ale i tak tego nie polubię. Będę paliła z Tobą co jakiś czas, żebyś nie czuł się smutny. - oznajmiła.
Sam zapaliłem papierosa. Siedzieliśmy tak na łóżku przy oknie i paliliśmy. Ta sytuacja miała w sobie coś magicznego, tylko jeszcze nie wiem co.



Po jakichś pięciu minutach blondynka skończyła palić i patrzyła na mnie niepewnie. Zauważyłem, że nie wie co zrobić z niedopałkiem. Nic nie powiedziałem, tylko wyrzuciłem niedopałek za okno. Blondynka zrobiła to samo.
- Okej, teraz coś ugotujemy. - powiedziała. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- No co? Zrobiłam coś, co ty lubisz. Teraz będzie coś, co ja lubię. - postanowiła.
Udaliśmy się w stronę kuchni. Blondynka zatrzymała mnie w połowie schodów.
- Czekaj, nie wiem, czy możemy użyć składników Twojej mamy? - zapytała niepewnie.
- Janette wraca w sobotę, jutro pewnie i tak wyśle mnie na zakupy. - stwierdziłem.
- Lubisz zakupy? - zapytała.
- Tak, często robimy je z Jessem. - powiedziałem.
Blondynka skinęła głową i kontynuowała drogę do kuchni.
- Lubisz lasagne z mięsem mielonym? - zapytała.
Pokiwałem twierdząco głową.
- To zrobimy lasagne. - postanowiła. Ubrała fartuszek Jane, w którym wyglądała uroczo.
- Dobrze, Corey. - powiedziała. Nikt jeszcze nigdy do mnie tak nie powiedział.
- Wiesz, że to dwa różne imiona? - zapytałem.
- Wiem, ale wyglądasz słodko taki zdezorientowany. - stwierdziła.

Zdziwiłem się jeszcze bardziej. Dziewczyna wyjęła z lodówki cebulę, czosnek, marchewki i pomidory.
- Ty posiekaj to na drobno, ja zmiksuję pomidory. - rozkazała.
- Dobrze, pani Jensen. - powiedziałem w żartach.
- Grzeczny Cory. - powiedziała ze śmiechem.
Obrałem podane mi warzywa i przystąpiłem do siekania. W tle usłyszałem szum wody, co mogło oznaczać, że Emma właśnie parzy pomidory. Nie korzystaliśmy z wyspy, więc jedyne, na co mogłem patrzeć to jasno-brązowa ściana przede mną.
Po chwili usłyszałem dźwięki miksera. Czosnek, cebula i marchewka były już posiekane. Odwróciłem się i patrzyłem na Emmę, która właśnie wyłączała mikser i odstawiała dzbanek z pomidorowym ''koktajlem''.
- Możesz odpocząć, ja teraz przysmażę cebulę i czosnek. - oznajmiła. - Podaj mi olej roślinny.
Wyjąłem owy olej z lodówki i podałem dziewczynie. Nasze palce się zetknęły, jednakże niestety tylko na sekundę.
Emma wylała trochę oleju na patelnie i wysypała na nią czosnek i cebulę. Olej zaskwierczał, a po chwili w powietrzu uniósł się ostry zapach smażonych warzyw. Blondynka ze skupieniem mieszała warzywa drewnianą łopatką.
- Podaj mi marchewkę, proszę. - poprosiła. Podałem posiekane warzywo. - Dzięki.
Gdy dodała do całości marchewkę, podszedłem do niej i od tyłu przytuliłem dziewczynę, patrząc uważnie na jej ruchy. Mimo, że zaledwie dwie godziny temu tuliłem ją przez cały swój szczery monolog, już mi tego brakowało.



- Ale misiej z Ciebie. - powiedziała i odłożyła łopatkę. Odwróciła się i spojrzała na mnie.
- Musisz mi obiecać, że codziennie przez dwadzieścia minut mogę Cię tulić. - rzekłem.
- Obiecuję, Cory. Możesz mnie tulić ile chcesz. - powiedziała.
Spojrzałem na nią z wdzięcznością i odsunąłem się. Dziewczyna wyjęła z lodówki dwie paczki hermetycznie zamkniętego mięsa mielonego i otworzyła opakowania. Całość dodała do smażących się warzyw.
- Okej, teraz mamy dwadzieścia wolnych minut zanim mięso zmięknie. - oznajmiła.
- Chcesz kawę lub herbatę? - zapytałem.
- Mogę prosić herbatkę? - zapytała z uroczą minką.
- Robi się. - powiedziałem i nastawiłem wodę.

Po chwili przed dziewczyną pojawił się kubek z parującą herbatą.
- Dziękuję. - powiedziała.
Ja z kolei nalałem sobie w szklankę pierwszy lepszy napój, który wyjąłem z szafki. Wypadło na colę. W kuchni panowała cisza, przerywało ją jedynie skwierczenie oleju na patelni.
- Lubisz gotować? - zagadnęła.
- Nigdy nie próbowałem. - powiedziałem. - Kuchnia to świątynia Jane.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Czemu mówisz do mamy po imieniu? - zapytała zaciekawiona. 
Mój humor automatycznie uleciał. Już kiedyś spławiłem ten temat, czemu musiał wrócić tak szybko?!
- Już zauważyłaś, że mam inne nazwisko niż Jesse czy Kali. - blondynka skinęła głową.
- Nie trudno zauważyć, że Andersonowie to moja rodzina zastępcza. Co do Twojego pytania to.. Wiem, że to niewłaściwe. Ostatnio nawet kilka razy powiedziałem ''mamo'', jednak nie zdążyłem tym określeniem nazwać Janette, ponieważ pojechała gdzieś z ciocią. - powiedziałem. - Chciałabyś wiedzieć coś jeszcze? - zapytałem.
- A czy znasz.. no wiesz? - zapytała.
- Nie i obawiam się, że nie chce znać. - odpowiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Rozumiem. - powiedziała. W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. - Pyszna herbata, Cory. Jednak umiesz gotować...
- Wodę na herbatę. - zaśmiałem się idiotycznie. Po chwili zawtórowała mi blondynka.
- Ojej! Mięso gotowe! - wstała od stołu i podeszła do kuchenki, szturchając mnie w bok. - Zagadałeś mnie!
- Tak sobie wmawiaj. -  zaśmiałem się ponownie.
- Pomidory. - zarządziła. Po chwili dzbanek znalazł się w jej ręce.
Blondynka chwilę podsmażyła całość, następnie przełożyła sos mięsny do miski i umyła patelnie.
- Podaj mi masło, proszę. - powiedziała.
Podałem, o co prosiła.
- Mąka i mleko. - powiedziała.
Ja wyszczerzony w reakcji na jej ton, podałem składniki. Dziewczyna dodała je do roztopionego masła i mieszała, aż powstała zaprawka. Następnie podeszła do przypraw i szukała czegoś. Gdy odeszła od półki, ciągle patrzyłem na nią zdziwiony.
- No co? Gałka muszkatołowa i czosnek do smaku. - wytłumaczyła, unosząc brew.
- Dobra, dobra. Nic nie mówię. - zaśmiałem się.
- Zetrzyj na tarce ser i parmezan. - rozkazała. - Ja przygotuję makaron. - poinformowała.
Zabrałem się za wykonywanie nakazanej czynności. Po chwili dziewczyna przygotowała makaron.
- Świetnie! Twoja mama ma gotowy biały sos, tylko podgrzeję. - jak powiedziała, tak zrobiła.
Nastawiła sos w małym garnuszku, po czym chwyciła misę z mięsem i wlała warstwę na wcześniej przygotowany makaron. Tym razem użyłem do tarcia wysepki, aby nie tracić widoku. Dziewczyna klasnęła w ręce.
- Sos gotowy! - powiedziała zadowolona, po czym zaaplikowała biały sos na całość.
- Masz ten ser? - zapytała, patrząc na mnie przeszywająco.
Skinąłem głową i podałem jej miskę z tartym serem. Dziewczyna posypała ser na wierzch.
Blondynka położyła starannie na nasz, jeszcze nie gotowy posiłek, arkusze lasagne i po raz kolejny wylała sos mięsny na całość. Znowu biały sos, potem ser. Jak ona to wszystko ogarnia?
- Podaj mi trzy arkusze. - powiedziała, wskazując palcem na leżące koło mnie płaty.
Podałem jej, a ona drugi raz zaaplikowała je na całość.
- Biały sosik. - mówiła, wylewając resztę sosu na naszą lasagne. - I pieczemy. - rzekła, wstawiając misę do piekarnika.
Mnie znowu napadł atak śmiechu.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała, bijąc mnie ścierką.
- Jesteś taka zabawna w kuchni. - stwierdziłem.
- Ja powiedziałabym, że słodka, ale jak kto lubi. Słaby podryw, Cory. - powiedziała.
Piąty raz w tym dniu moje oczy powędrowały do nieba.
- Co robimy przez 45 minut? - zagadnęła.
- No nie wiem, ja idę zapalić. - oznajmiłem.
- Znowu? Cooooryyyy. - powiedziała, przeciągając sylaby.
Ja udałem się do drzwi. Usiadłem na ganku. To tu zawsze pali Mery jak przyjeżdża. Zapaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Po chwili dołączyła do blondynka. Już nie miała na sobie tego fartuszka.
- Pomyślisz, że jest już 17? - zapytała. - Spędzając czas z Tobą, czuję jakbyśmy dopiero chwilę temu wyszli z parku. - wyznała.
- No widzisz, wagary czasem są fajne. - stwierdziłem.
- Teraz mamy trzy dni wolne. - oznajmiła. - Możemy spędzić je razem.
- Trzy? - zapytałem zdziwiony.
-  Dyrektor wykorzystał przysługujący dzień wolny. - oznajmiła.
- Ale czemu? - zapytałem jeszcze bardziej zdziwiony.
- Nie wiem, może jest jakaś rada pedagogiczna. Dziwię się, że Brittany, najlepsza uczennica matematyki jeśli chodzi o dni wolne od szkoły, jeszcze Ci o tym nie powiedziała. - zaśmiała się perliście.
- Bardzo dziwne. - powiedziałem.
Dziewczyna podciągnęła nogi do góry i, już drugi raz, oparła głowę o moje ramię.
- Jesteś cudowną osobą, Cory. Musisz tylko otworzyć się na szczęśliwe doznania i zauważyć, że wszystko, czego pragniesz, masz w zasięgu ręki. - powiedziała spokojnie.
- Niestety to, czego chcę, jest jak narkotyk. Muszę go dawkować, w przeciwnym razie się uzależnię i narażę na kolejne rozczarowanie. - powiedziałem.
- Pomogę Ci doznać szczęśliwych rzeczy i obiecuję, że się nie rozczarujesz. Pokazałeś mi dzisiaj swoje wnętrze, wiesz.. przed kawiarnią! - powiedziała.
- Ale co jeśli zrobię sobie nadzieję, a po chwili wszystko zniknie? Możesz wyjechać, coś może się stać.. i zostanę sam z kolejnym rozczarowaniem. - złamałem się.
- Choćby domy się burzyły, a mosty za nami paliły, nie zostawię Cię dopóki na Twoich ustach nie wykwitnie szczery uśmiech. - powiedziała poważnie.
- Dziękuję. - powiedziałem, poddając się wpływowi blondynki.
- Nie masz za co, Cory. - odpowiedziała i wstała. - A teraz idziemy słuchać Twojej muzyki. - postanowiła.
Westchnąłem ciężko i poszedłem za dziewczyną do mojego pokoju.

Widziałem usta blondynki, ruszające się niemo prawdopodobnie w słowach oburzenia.
Gdy playlista uruchomiła nową piosenkę, muzyka się zatrzymała i wtedy usłyszałem:
- DOŚĆ! - krzyknęła Emma. - Ja ogłuchłam? - zapytała zdezorientowana.
- Zatrzymałem muzykę. - wybuchnąłem takim śmiechem, że aż się zgiąłem.
Ona rzuciła we mnie moją własną poduszką i obróciła się zdenerwowana.
- Nigdy więcej nie puszczaj mi tego badziewia. - oburzyła się.
- Emma.. - zacząłem.
- Słucham? - zapytała.
- Nie chcę nic mówić, ale czy nasza lasagne nie jest w piekarniku? - zapytałem.
- O, jejku! - powiedziała i czym prędzej pobiegła do kuchni.
Zaśmiałem się pod nosem i powoli zszedłem na dół.
- Uratowana! - powiedziała, gdy tylko mnie zobaczyła.
- To super. - powiedziałem.
- Zostawię na blacie.. - mówiła, przykrywając lasagne folią. - I zjecie sobie z tatą wieczorem. - oznajmiła.
- Myślałem, że zjemy teraz. - powiedziałem zdziwiony.
Uniosła brew.
- Nie mamy czasu. - stwierdziła.
Patrzyłem na nią zdziwiony.
- Idziemy na romantyczny spacer po zmroku. - oznajmiła.
- Co się tak patrzysz? Posłuchałam tego jazgotu, teraz znowu coś, co ja lubię. - powiedziała.
Westchnąłem głośno i ruszyłem za blondynką, która już stała na korytarzu.

___________________________________________________________________

7 rozdział o.O Szybko, prawda? Wreszcie coś ruszyło i jest jakaś akcja.
Strasznie długo rozwija się Emma*Cory, prawda?

2 komentarze:

  1. ''Bardzo powoli i skrupulatnie ''pomogłem'' dziewczynie pozbyć się piany z ust posługując się narzędziem, które leży nieużywane do właściwych celów chyba od zawsze... Ustami. Tak, zdecydowanie.''
    Chyba najdziwniejszy opis pocałunku jaki czytałam xdxd
    ''- Gdzie jest Twój pokój? - zapytała.''
    Uu, Emma, spokojnie. Nie tak szybko!
    "- Dobrze, pani Jensen. - powiedziałem w żartach.
    - Grzeczny Cory. - powiedziała ze śmiechem."
    uu, jak słodko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy mój i MAM NADZIEJĘ ostatni ;D trudno jest pisać coś takiego :V

      Usuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)