sobota, 5 marca 2016

Rozdział 25

"Wspomnienia"

*Cory*


- Wstajemy! - gdzieś z oddali dobiegł czyiś irytujący krzyk.
Ludzie, tu się śpi!


W ramach buntu obróciłem się w drugą stronę i przytuliłem ulubioną poduszkę.
- Cory! Jesse! Wstawać! - zarządziła mama, pukając do drzwi mojego pokoju.
Mamo, oficjalnie jesteś mniej fajna o jedną setną. Chcę spać!
- Cory, przestań się zachowywać jak dziecko i chodź. - powiedziała mama, wchodząc do pokoju, a kiedy to mnie nie przekonało, dodała: - Prezenty rozdają, a ty śpisz.
Gwałtownie podniosłem się i otworzyłem szeroko oczy.
- Co? - zapytałem, aby upewnić się, czy mama nie żartuje.
- Prezenty rozdają. - rzuciła obojętnie. - Ale jak nie chcesz, to nie... ktoś inny zajmie się górą słodyczy z Twoich paczek. - mruknęła, przyglądając się paznokciom.
Ale aktorka, pff!
Podniosłem się do pozycji siedzącej i rzuciłem okiem na kobietę, która w dalszym ciągu zgrywała obojętną. Mimo wczesnej godziny już wyglądała idealnie, ubrana i pomalowana, o której dziewczyny muszą wstawać żeby uzyskać taki efekt, Boże...
- Ugh, dobra! Wstaję. - wyskoczyłem z łóżka i udałem się w stronę wyjścia z pokoju.
- Moje słodycze! - zawołałem.
Schodząc po schodach, usłyszałem tylko śmiech mamy i jej monolog... coś na wzór... "Jak dziecko..."? Tak, chyba tak.
Zaśmiałem się pod nosem i pokonałem ostatnie schodki.
Na dole już czekała na mnie cała rodzinka oprócz Jessego i mamy, która właśnie schodziła rozczarowana po schodach, prawdopodobnie dlatego, że drugiego syna nie udało się obudzić.
Od wczoraj rana w naszym domu ''mieszka'' Emma wraz z mamą. Pani Eva dogadała się świetnie z mamą i od wczoraj obie tu rezydują. Nawet tata siedzi cicho, żeby nikomu nie podpaść.
Na dole Emma przywitała mnie szerokim uśmiechem, podobnie jak Yah i pani Eva.
- Mama Cię dorwała? - zachichotała kobieta.
- Tak, niestety. Dzień dobry, pani Jensen. Cześć, kochanie. -przywitałem się z Emmą i jej mamą, a następnie dodałem: - Cześć, Yah.
- Cześć, śpiochu. - mruknęła Yah, pilnie przeglądając jakąś książkę. Dopiero, gdy to zobaczyłem, zauważyłem mnóstwo pudeł i papierów, piętrzących się przy nogach Kaliyah.
- Idziemy po prezenty? - zapytałem, wyciągając rękę w stronę blondynki.
- Idź, Cory. Byłam niegrzeczna, nic tam dla mnie nie ma. - powiedziała Emma.
- To, za co inni przylepiają Ci plakietkę niegrzecznej dziewczynki, dla mnie jest bardzo miłe i... - mówiłem.
- Oj, błagam! - żachnęła się pani Jensen. - Nie tutaj. - dodała, popijając kawę z dużego kubka.
Mama się głośno zaśmiała i powiedziała:
- No idźcie, idźcie. Otwórzcie, a potem zacznę sprzątać ten syf, eh...
Podszedłem do pięknie ozdobionego drzewka, cały czas ciągnąc Emmę za rękę, a następnie kucnąłem w poszukiwaniu podpisanych moim imieniem paczek. Gdy chwyciłem pierwszą, spojrzałem za siebie.
- Szukaj swoich. - powiedziałem.
Dziewczyna westchnęła, a następnie zaczęła delikatnie sprawdzać każdą paczkę.



Ja miałem w ręce trzy paczki, a Emma ze zdziwieniem patrzała na ułożone w stosiku prezenty podpisane jej imieniem.
- Co? - zdziwiła się, patrząc na kolejną paczkę, podpisaną imieniem 'Emma', którą trzymała w ręce. - Od kogo niby to?
- Ktoś Cię widocznie bardzo lubi. - zaśmiałem się.

Ze stosem paczek w ręce wróciliśmy na kanapę i zaczęliśmy je oglądać. Przy okazji zwróciłem się do mamy oraz pani Jensen:
- Rzuciły mi się w oczy jakieś paczki z ''Eva'' oraz ''Janette''. - uśmiechnąłem się szeroko do kobiet. Te spojrzały po sobie zdziwione, a następnie udały się w stronę drzewka.

Po otwarciu niewielkiego pudełka, w oczy rzuciła mi się kartka. 
"Podejrzewam, że przyda Wam się zapas. Jesse xx :* <3 P.S. Ciszej!!!!!!".
Ugh, zabiję go kiedyś.
Czemu mnie nie zdziwił zestaw produktów Durex? Nie wiem... ale to w końcu Jesse, nie oszukujmy się, takie żarty to dla niego norma... Bo on żartował, prawda?
Nieważne. Ważne za to jest to, że schowam ten żart głęboko w szafie.
Zaśmiałem się i odłożyłem pudełko za siebie, żeby przypadkiem nie zauważyła go Emma.
Drugi prezent był od mamy. Otworzyłem go, a następnie klepnąłem się w czoło. Czy każdy prezent w te święta będzie z podtekstem seksualnym? Nie mają chyba co robić...
Mama podarowała mi książkę pt. "Na drodze młodej miłości. Poradnik bezpiecznego nastolatka". Że takie książki ktoś piszę, Jezusie przenajświętszy! Do tego był dołączony list, którego zawartość prawdopodobnie nigdy nie opuści mojej głowy... Mamo!
Od Stephena dostałem podarte spodnie i kilka łańcuchów, a od Brittany wagon papierosów. Kocham moich przyjaciół, serio! Prezentów od Stephena starczyłoby mi już na całą gotycką-emotional kreację. Brittany już dawno ogłosiła, że nie da mi nic, czego bym nie ''zużył''. Jej ''Poradnik: jak zadziwić Twojego nauczyciela? Wyrażaj się!" w dalszym ciągu kurzy się na mojej półce. Prezent od taty był prawdopodobnie najbardziej konkretny. Dostałem zapakowaną w elegancką kopertę kartę kredytową... była to ta sama, którą wcześniej płaciłem za telefon Yah.
Do prezentu była dołączona kartka. "Masz dziewczynę, co równa się z większymi wydatkami. Poza tym, chcę zobaczyć, jak jesteś dobry w gospodarowaniu pieniędzmi. Jessemu jeszcze nie dam, na to muszę się przygotować psychicznie. Kocham, tata."
Uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem się za dwie ostatnie paczki. Położyłem je koło siebie i spojrzałem na Emmę, która... płakała?
- Hej, kochanie, co się dzieje? - zapytałem, pochylając się, żeby zobaczyć jej twarz. 
- To wszystko takie miłe, że znacie mnie tak krótko, a dostałam tyle cudownych rzeczy, a to jeszcze nie wszystko. - powiedziała. - Spokojnie, to szloch szczęścia. - zaśmiała się, ocierając oczy.
Rzuciłem okiem na prezenty, leżące obok dziewczyny i uśmiechnąłem się szeroko. Zauważyłem tam zestaw kosmetyków, kupon na piercing i chyba coś z garderoby. Przed Emmą leżało jeszcze parę pudełeczek, w tym mój. Ciekawe, czy jej się spodoba - pomyślałem.
Prezent od Emmy zadziwił mnie szczególnie. Dostałem piękny zegarek i etui na telefon z napisem Thousand Foot Krutch. Oba prezenty szybko założyłem, a następnie podziękowałem Emmie wielkim ''miśkiem''.

- Coryyyy! Dusisz! - jęknęła Emma. - Za co to?
- Dziękuję za prezenty. - uśmiechnąłem się. 
- Nic wielkiego.. - machnęła ręką.
- Dziękuję za skarpety, Yah. - dodałem, otwierając ostatnią paczkę.
Siostra zaśmiała się głośno i wróciła do swoich prezentów. Kątem oka widziałem mamy, które trzymały w rękach kubki elementy biżuterii.

- Ooooo, Cory. - zapiszczała Emma po chwili. - Dziękuję.
Spojrzałem na nią zdziwiony, a następnie w oczy rzucił mi się naszyjnik-serce, które trzymała w rękach. Podczas zakupów z Jessem zauważyłem go i dałem na nim wygrawerować napis ''Emma''. Oryginalne, nie? Uśmiechnąłem się ze zrozumieniem i zobaczyłem, że druga część prezentu jeszcze leży w pudełku. Do czerwonego albumu włożyłem wszystkie nasze wspólne zdjęcia oraz te z przyjaciółmi. Stwierdziłem, że będzie to bardziej symboliczne niż kolejny, mało warty w swym znaczeniu, prezent. 



Gdy Emma wyciągnęła album z pudełka, spojrzała na mnie zdziwiona, a następnie zaczęła wertować kolejne strony prezentu. Dobra, czyli radość później, mogę odetchnąć. 
Poszedłem do kuchni, uprzednio chwytając wszystkie papiery i pudełka. Tam spotkałem mamę i panią Jensen, które piły kawę w nowych kubkach. Włożyłem papiery do wielkiego worka, stojącego na środku i usiadłem obok mamy.
- Prezenty od cioci i babci przyjdą pewnie za tydzień, jak nie później. Nie cierpię tych świątecznych opóźnień na poczcie. Cała magia pryska jak otrzymasz prezent długo po świętach. - powiedziała mama. - Otworzyłeś prezent od Alice? - zagadnęła.
- Yyy... nie? - spojrzałem na nią zdziwiony.
- To idź do pokoju. Stoi pewnie gdzieś za drzewem. Powiedz, że za pół godziny śniadanie. Co jak co, ale my chcemy mieć jak najwięcej czasu na zakupy, nie Eva? - zwróciła się do mamy Emmy.
- Dokładnie, w końcu jutro powraca szara rutyna. - uśmiechnęła się kobieta. 
Wyszedłem z kuchni i od razu spojrzałem za drzewo, ponieważ wszystkie prezenty z jednej strony już przejrzałem. Faktycznie, stało tam kilka identycznie zapakowanych paczek. Napisy były dość spore, więc bez problemu dostrzegłem tą podpisaną moim imieniem. Paczka była niewielka. Usiadłem na fotelu, a następnie szybko pozbyłem się wstążek i papieru. Album na zdjęcia? Spojrzałem zdziwiony na książeczkę, a następnie zacząłem przeglądać jej kolejne strony. Na każdym zdjęciu byłem ja, a fotografie były poukładane od ''najmłodszego'' do ''najstarszego'' mnie. Nie wiem, czy Alice zrobiła to specjalnie, ale na żadnym zdjęciu nie było jej ani Drake'a. Każde za to było podpisane. ''Cory - pierwsze kroki" oraz "Cory podejrzanie patrzy na psa na smyczy" mnie rozbroiły. Zacząłem chichotać pod nosem, po czym odłożyłem album. 
Wspomnienia - cudowny prezent. Może kiedyś będę miał sposobność podziękować Alice. Zobaczymy. 
- Za pół godziny śniadanie. - oznajmiłem, ściągając na siebie wzrok dziewczyn. - Za drzewkiem leży jeszcze kilka paczek. - dodałem, podchodząc do Emmy i zbierając papiery, piętrzące się wszędzie naokoło. 
- Cory, przecież umiem po sobie posprzątać. - westchnęła Emma, unosząc głowę z nad albumu.
- Ale jak ja mogę, to czemu nie? - zapytałem.
- A moje? - zapytała Yah.
- Masz rączki, posprzątaj po sobie. - zaśmiałem się, wychodząc.

Po świątecznym śniadaniu emocje opadły, a każdy zajął się sobą. Jedynie Jesse dopiero po posiłku zabrał się za otwieranie prezentów. Emma spakowała swoje prezenty do pożyczonej ode mnie torby, ponieważ już jutro rano razem z mamą wracała do siebie. Ona idzie pomagać Kiki, a jej rodzicielka wraca do pracy. My postanowiliśmy wypić kawę, a następnie udać się na spacer. Trzeba jakoś wykorzystać ostatnie dwa dni wolności, prawda? 

Zgodnie z planem, w dobrym humorze opuściliśmy dom.


____________________________________________________________________

A taki tam kameralny rozdzialik. Jak zawsze dziękuję za wszystkie miłe komentarze :)

P.S. Niesprawdzony więc mogą być jakieś błędy :D

8 komentarzy:

  1. Następny świetny rozdział! <3 Rozwalił mnie prezent od Jessego ;P Maczakra! Nie zauważyłam żandych błędów (jak zawsze ;P) i serdecznie pozdrawiam :)
    BG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobał :) Ano widzisz, Jesse taki śmieszek ^.^
      Również pozdrawiam
      Yyy... RD!

      Usuń
  2. Rozdział bardzo fajny :) Zero błędów (chyba) :D. Pozdrawiam :)
    FotoReporterka
    PS. Tak jak powiedziała BookGirl - prezent od Jessego rozwala xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że co raz widzicie mniej błędów :))

      Usuń
  3. Witaj,
    Pomyślałam, że poinformuję Cię o nowym opowiadaniu, jakie u mnie się pojawiło. Jest to tematyka wojenna.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    Dołączam intrygujący fragment dla zachęty:
    „W końcu wyławiam spojrzeniem moją siostrzyczkę. Moje kochane maleństwo. Na miękkich nogach podchodzę bliżej. Ciężko oddycha, patrząc otępiale na sufit. Na jej białej koszulce przeziera czerwona, powiększająca się plama. Zdejmuję opaskę z ramienia i zakładam ją na ranę. Basia przygląda się mi z apatią, po czym wydaje z siebie ostatnie tchnienie. Chlipię, gdy zamykam na zawsze jej dziecięce oczy. Gdybym wtedy wzięła siostrzyczkę ze sobą, to z pewnością by dalej żyła…”

    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!

      Wow... faktycznie intrygujący fragment :) Wojenna? Hmm.. co prawda nie moje klimaty bo wojna kojarzy mi się z historią a historia to moja zmora (swoją drogą 10 stron A4 na pamięć i wolność...), ale po tym ''blurbie'' na pewno wbiję :)
      Dziękuję za komentarz!!!

      Usuń
  4. - Spokojnie, to szloch szczęścia. - zaśmiała się, ocierając oczy.
    - Nie szlochaj, locho, bo twoje warchlaki cię szukają!

    Boże, teraz patrzę na moje poprzednie komentarze i kulę się z zażenowania jaka była poważna i jakaś taka dziwnie oschła. i ta formułka: świetny rozdział, czekam na nexta
    Yh

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Dodając komentarz pamiętaj, że to, w jaki sposób się wyrażasz, jest Twoją wizytówką! :)